piątek, 22 lutego 2013

Idziemy w gości ...

Dziś, z powodu bólu brzucha i nasilenia alergii, zostaliśmy w domu i .... nawet nie wiem, kiedy ten dzień nam przeleciał. Najpierw było poranne zmaganie z parowaniem skarpet. O dziwo, R. sam zabrał się za owo karkołomne zadanie, wysypując na podłogę całą górę skarpetek wszelakiej maści :-). Musiałam mu przyjść z pomocą, ale i tak świetnie sobie poradził. Tym sposobem ćwiczenie spostrzegawczości na dzień dzisiejszy miałam już z głowy. A i w pokoju jakoś czyściej się zrobiło, gdy zniknęło worków kilka. Doliczyłam się 97 par!!! To nasz SKARPETKOWY WYCZYN.

Prawie STO PAR zebranych! HURRRA!
W ramach spaceru i hartowania się w zimowej aurze, powędrowaliśmy (bez wózka) na targowisko i odwiedziliśmy po drodze kilka sklepów. Mała M. została właścicielką nowej sukienki i już doczekać się nie może, kiedy ją założy. Niesamowite, jak potrafi się cieszyć. Jak tylko zobaczyła tę sukienkę, rzekła:

ACH, jaka piękna!!!

i zaraz zapytała, czy może ją już dziś ubrać.

Nowa kreacja Małej M.
Jednak największą atrakcją były odwiedziny u ,,cioci'' R., która obiecała ostatnio, że kolejnym razem dzieci same nakarmią kotka. R. i M. dostali do rączki puszkę i specjalną łyżkę i nałożyli kotkowi stosowną porcję. Kotek rzucił się na jedzonko, a Mała M. aż piszczała z uciechy mogąc mu się przyglądać. Wszędzie chodziła za nim, a gdy znikał z pola widzenia wołała:

KOCURKU, chodź do mnie!!!

Kotek szukał sobie miejsca, gdzie mógłby się ukryć przed dziećmi. W końcu wyszedł sobie, balkonowymi drzwiami, na podwórko... UFF! Mała M. była nim zachwycona, ale wychodząc z domku cioci wyraziła swe rozczarowanie:

Ale kotek nie POBAWIŁ SIĘ ZE MNĄ KLOCKAMI!

Nie wiedziałam, że właśnie takie miała wyobrażenie o zabawach z kotkiem :-)
Na otarcie łez ciocia wręczyła każdemu pluszaka. Mała M. wybrała małego pieska, którym troskliwie się opiekuje: tuli, wozi w wózeczku, karmi, chodzi do (niby) sklepu po kości dla niego, itp. Nawet do łóżeczka go dziś ze sobą zabrała. AAA ... i pozwala go nawet czasem pogłaskać, ale ,,nie w ogonek, bo on nim rusza!'' ... - tłumaczy mi Mała M.

***

Jeszcze anegdotka ... Jedna z mam, widząc jak drobnej budowy jest Mała M., pyta ją:

Powiedz mi, M., czym TA MAMA CIĘ KARMI?

A ona na to:

NALEŚNIKAMI!!!

Hm ... No i trochę prawdy w tym jest, bo dziś jadła placki ziemniaczane, wczoraj naleśniki, a jeszcze wcześniej racuchy z jabłkami. Jakoś tak się złożyło, a więc Mała M. miała rację, mówiąc o naleśnikowej diecie :-)

***

Nawet, będąc u cioci, Mała M. miała ochotę poczytać. Wzięłam kilka książek, w razie gdyby się znudziła budowaniem z klocków. Zasiadła z zeszytem ,,Kocham czytać'' na kolankach i bezbłędnie przeczytała wszystkie sylabki z zeszytu nr 11, wzbudzając podziw zgromadzonych !!!! Z przyjemnością i zachwytem patrzyłam na jej radość z czytania. Uśmiech i entuzjazm. Widzę na co dzień, jak OGROMNĄ radość można czerpać z NAUKI SYLABEK. Mała M. już teraz czyta napisy na szyldach sklepów, na produktach w sklepie itp. Cieszy się, gdy uda się jej coś nowego samodzielnie przeczytać, a ja cieszę się wraz z nią!!!

R. znów dziś wrócił do głośnego czytania. To już trzecia książka, którą sam dziennie czyta ,,dla mamy''. Czasem prosi, bym mu choć kilka stroniczek przeczytała, ale konsekwentnie odmawiam, tłumacząc, że to jest KSIĄŻKA, którą on CZYTA MAMIE ... a mama jemu - chętnie przeczyta wszystkie inne książki.
Jutro - sobota, więc tradycyjnie już wspólne wyjście do biblioteki. Już się doczekać nie mogę.

Pozdrawiamy i odpoczynku w weekend życzymy :-)


Brak komentarzy: