czwartek, 31 października 2013

Czwartkowy poranek ... mgłą spowity

Po ostatnich tygodniach, gdy temperatura wieczorem sięgała nawet 16 stopni, dzisiejszy słupek rtęci wskazujący ledwie 1 kreskę nad zerem zaskoczył nas bardzo. Zaraz sięgnęłam do szafy po cieplejsze kurtki. Rękawic i szalików szukać nie musiałam, bo dostałam wczoraj ich kilka od zaprzyjaźnionej cioci R. Mała M. dostała różowy szal, a R. - zielone, 5-palczaste rękawiczki. Niby nic w tym niezwykłego, ale gdy tylko nasza czterolatka wzięła do łapek swój ciepły, pachnący proszkiem, prezencik rzekła:

Mamo, powąchaj! Czuć R. (tu podała imię cioci)!!!

Zaraz mi się lepiej zrobiło po tej porannej porcji śmiechu.


O wiele przyjemniej dziś także, mimo chłodu, przygotowywało mi się śniadanie dla mych pociech, gdy za oknem budził się dzień. Słońce nie zdążyło jeszcze zajrzeć na dziką łąkę, ale za to mgły miały używanie :-)


To co, zobaczyłam za oknem po prostu mnie urzekło. Szkoda, że nie mogłam wybiec na łąkę, by wejść w owe opary mgły ... i utrwalić je na fotkach.


Aż trudno mi było uwierzyć, że porośnięta chaszczami łąka może tak malowniczo wyglądać pośród mgieł o poranku ...


Rano jednak każda minuta na wagę złota, więc gdzieś między smarowaniem kanapek masłem a wlewaniem ciepłej herbaty do termosu dla R. zrobiłam kilka fotek.


Z każdą minutą krajobraz zmieniał się nieco ... Zaczęły pojawiać się pierwsze promyki słońca. Zatem za chwil kilka miejsce to wyglądało już mniej tajemniczo, ale równie uroczo.


 Nad rzeką też jeszcze unosiła się mgła rozświetlana promieniami słońca ...


Przy drodze zaś mgła już zdążyła opaść, a słońce już oświetlało korony drzew.


Zachęcona takimi widokami o poranku wrzuciłam aparat do plecaka i w drodze powrotnej ze szkoły baczniej przyglądałam się przyrodzie. Najpierw naszą uwagę przyciągnął szron na liściach,


 i krople rosy na źdźbłach trawy.


Nawet stokrotki jakby nieco wystraszyły się zimna i skulone wypatrywały słonecznych promieni.


Bardziej odważne i odporne na chłód wydawały się dmuchawce. Jeden, samotnie stojący pod iglakiem, prezentował się okazale. Brak słońca jakoś zdawał się mu nie przeszkadzać :-)


Kilka kroków dalej w plamach słońca równie okazale prezentował się inny dmuchawiec. Zaraz też pochwyciła go w łapki Mała M. Dobrze, że zdążyłam utrwalić go na fotce zanim został zdmuchnięty przez naszą czterolatkę.


W dalszym poszukiwaniu mgły udałam się nad rzekę ...


Po mgle już jednak ani śladu. Trzeba znów wyczekiwać poranka, by móc radować swe oczy pięknej jesiennej mgły!!!

Do miłego usłyszenia :-)

poniedziałek, 28 października 2013

Wieczorne niebo ...

Zmiana czasu spowodowała, że rano przyjemniej się wstaje, gdy do okna zagląda poranne słoneczko. Jeszcze do niedawna, gdy wstawałam skoro świt za oknem panowały prawie ciemności, bądź też rozlana była gęsta niczym mleko mgła. Dziś zaś ujrzeliśmy piękne wschodzące w odcieniach różu słońce. Niestety nie było czasu na fotografowanie. Udało nam się jednak utrwalić na fotkach wyjątkowo dziś piękne wieczorne niebo.


Rzeczywiście, wyglądało niesamowicie. Aż się prosiło, by wyjść na podwórku i utrwalić je na fotkach.


Jednak Mała M. spała, więc otworzyłam okno w pokoju R. i ...


zrobiłam kilka fotografii, by utrwalić ów kolor nieba i blask zachodzącego słońca.


Udało mi się także ,,zapisać'' jego wygląd z balkonu ...


Staliśmy wpatrzeni w barwy wieczoru ...


które zmieniały się z każdą minutą ....


Może i jutro uda nam się znów coś ciekawego na niebie zobaczyć? :-)

Do miłego usłyszenia!

niedziela, 27 października 2013

Sobotni spacer po leśnych dróżkach ...

W sobotnie popołudnie znów mnie gdzieś ciągnęło; tym bardziej, że pogoda za oknem zachęcała do wyjścia. Domowe obowiązki jednak wzięły górę i udało nam się w komplecie razem wybyć z domu do pobliskiego lasu. Podjechaliśmy autem, a dalej prosto przed siebie ...


M., zmęczona, jechała w wózku, a R. wędrował dzielnie najpierw dziką nieco, ale usłaną suchymi dębowymi liśćmi, ścieżką. Wieczorne słońce zaglądało zza drzew ....


Las pachniał, liście pod nogami szeleściły ... Piękna jesień wokół!


R. dzielnie mi towarzyszył. Początkowo jednak czuł się nieco niepewnie, bo byliśmy w tym lesie dopiero raz i nie znamy owych leśnych ścieżek. Wystraszył się chyba, gdy raz w oddali zobaczyliśmy biegnącego psa. Potem jednak, gdy doszliśmy do wydeptanej ścieżki R. już nie zdradzał podenerwowania ...


Jednak prawdziwą radość poczuliśmy wszyscy, gdy nagle ścieżka doprowadziła nas na skraj lasu ...,


a naszym oczom ukazała się rozświetlona wieczornym słońcem łąka ...


To było niesamowite, takie nasze odkrycie dnia albo i nawet tygodnia. Nie podejrzewaliśmy nawet, błądząc nieco po tym lesie, że niedaleko od naszego domu można znaleźć takie piękne miejsce.


Za plecami ściana lasu skąpana w słońcu, po lewej pole pełne suchej kukurydzy,


przed nami pole,


a nad nami niebo ...


 Dzieci były zachwycone ... R. biegał po łące jak szalony.


 Sam chyba nie mógł uwierzyć, że trafi dziś w takie pełne uroku miejsce! Z radości zerwał nawet dla mnie bukiet.


To wieczorne słońce na długo zapadnie nam w pamięć. No i ów widok ...


Zaraz też słońce zaczęło powoli się chylić ku zachodowi ...


Warto było postać chwilkę, by utrwalić ów moment ...


 Zaraz potem wróciliśmy do lasu, by potem nie wędrować w ciemności ...


Wróciliśmy do lasu, by inną drogą dojść do samochodu. Naszą uwagę przyciągnęła ponacinana kora drzew. Chyba ktoś pozyskiwał w ten sposób żywicę ...


Wypatrywaliśmy już naszej powrotnej ścieżki, a tu czekała nas kolejna niespodzianka. Nagle miałam wrażenie, że znalazłam się na plaży ...


Pod nogami miękki piach, a na nim mnóstwo szyszek ... no i niesamowity zapach wokół, zupełnie inny niż przed chwilą.


To dopiero była piękna droga ... no tylko nie dla taty, któremu przypadła rola pchania Małej M. w wózku.


Z racji, że to ja na co dzień jestem ,,pchaczem'', wędrowałam po piachu z R., któremu spodobały się małe choinki i poprosił nawet, by choć jedną z nich utrwalić na fotce.


Wszystkie prawie rosły grzecznie w rządkach ... gdzieniegdzie w towarzystwie brzózek.


 Mnie zaś szczególnie urzekła jedna z szyszek ...


a zadziwiły ,,dziuple'' na jednym z mijanych dalej drzew.


Ileż w tym lesie dziwów i piękna ... choć to niby tylko najzwyczajniejszy w świecie LAS za miastem ...


Jeszcze tylko rzut oka na kobierzec z liści i powrót do domu. WARTO BYŁO na tę godzinkę wyjść z domu!!!!



sobota, 26 października 2013

Ołówki znów w natarciu ...

Polska złota jesień zawitała i do nas, zachęcając do odwiedzania po szkole placu zabaw. Dzieciom bardzo spodobały się chyba owe harce, bo znalazły odzwierciedlenie w pracach plastycznych zarówno Małej M. jak i R. Rozpoczął już przed kilkoma dniami nasz siedmiolatek obrazkiem przedstawiającym plac zabaw,



a na nim dzieci na huśtawce, bujaczek na sprężynie, karuzelę ...


i dziewczynkę zjeżdżającą na zjeżdżalni.


Zadbał nawet o taki szczegół, jak rower przymocowany do stojaka na rowery. Jak dla mnie super. Lepiej bym nie narysowała :-)


Na kartce znalazły się także księżniczki ... na wysokich obcasach. To najwyraźniej ukłon w stronę Małej M. :-)


Mała M., rzecz jasna, zaraz wzięła się za naśladowanie twórczości starszego brata i stworzyła własną wizję placu zabaw. Na górze przedstawiła siebie i R. na huśtawkach, a w dole od lewej, idąc za objaśnieniami artystki, piaskownica (a nad nią zjeżdżająca na zjeżdżalni dziewczynka),



dalej huśtawek cd., a dalej - cytuję Małą M. - ,,na karuzeli chłopaki się kręcą'' :-)


Zmieścił się nawet tata, sięgający w stronę klamki, bo wychodzi odebrać R. ze szkoły.


Plac zabaw pojawił się potem również w innych pracach Małej M., ale głównie z huśtawkami, bo huśtanie to ulubione zajęcie naszej czterolatki. Tradycyjnie rodzina w komplecie 2 plus 2.


Na kolejnej pracy z huśtawkami drobna zmiana. Nagle pojawiło się pięć postaci. Dziwne nieco, ale już mi wyjaśniła autorka. Między Małą M. na huśtawce a Mamą TA CHUDA(!) to CIOCIA ... na obcasach, jasna sprawa.


Najbardziej jednak rozbawił mnie ptak na niebie ... Na pierwszy rzut oka myślałam, że to R. w locie :-) Jak dla mnie - pierwsza klasa!!!


A wracając do cioci na obrazkach to w tym tygodniu właśnie ciocie miały wzięcie w twórczości Małej M. Na jednym z nich tuz obok mamy pchającej Małą M. w wózku pojawiła się ...


CIOCIA ...,


a na innym obrazku BABCIA.


Bardzo mi się te postacie spodobały!!!


Szczerze jednak uśmiałam się nad innym rysunkiem Małej M. przedstawiającej tatę wędrującego pod parasolem w deszczu. Najpierw był tylko TATA i praca zatytułowana została ,,Tata z GOŁĄ GŁOWĄ''.


Potem jednak na głowie pojawiło się tajemnicze kółeczko ... Musiałam poprosić o interpretację artystki. Oto co usłyszałam:

A tutaj ma ŁYSINĘ, jak TATA.

No tak, dziecko bystrym obserwatorem jest!!!


 Mogłabym już właściwie zakończyć wpis, ale teczka pęka w szwach, więc jeszcze kilka rysunków z zabawnymi, moim zdaniem, szczegółami. Na górze RODZINKA MASZERUJE (bardzo mi się ów motyw RUCHU podoba!) ...


 A na dole po prawej Mała M. na rowerze i po lewej - na HULAJNODZE ... Akurat hulajnoga stoi; widać NÓŻKĘ. Bardzo mi się ów detal spodobał.


A na deser - coś nowego w tematyce prac Małej M. Taniec Księżyca ze Słońcem ...


nad głową MAMY :-) Urocze!!!


R. też ostatnio nie próżnował i bawił się w rozprowadzanie farby dmuchając nań przez słomkę do napojów.


Potem dodał kilka odcisków palców i zabawa na całego.


 Znokautował mnie dopiero kolejną pracą ...


 Po namalowaniu tego, co powyżej, oznajmił, że to SZTUKA WSPÓŁCZESNA!!! Myślałam, że padnę ... Mam nadzieję, że żaden prawdziwy artysta się nie obrazi, ale gdy czasem będąc we Wrocławiu mijamy galerie sztuki i rzucamy okiem na wiszące w oknie dzieła, R. zadaje pytanie: A ten obraz to CO PRZEDSTAWIA?!!! ... i tyle w tym temacie :-)

Do usłyszenia!!!