środa, 16 października 2013

Być mamą bohaterów to jest to :-)

Środa upłynęła pod znakiem lekarskich wizyta. Były ich aż trzy o różnych porach dnia plus szkoła R., więc poprosiłam tatusia, żeby wziął dzień urlopu. Dzięki temu ograniczyłam nieco bieganinę, a i wizyty przeszły spokojniej. Nie wiem, kto stresował się bardziej, ja czy nasze pociechy. Nie chciałam zasiewać niepokoju i lęku w ich serduchach, więc na spokojnie podeszłam do wszystkich wizyt.

Serię lekarskich odwiedzin rozpoczęła Mała M. wizytą u stomatologa. Wiedziała, że czeka ją leczenie jednego zęba. Ubrała się jednak bez ociągania, umyłyśmy zęby i z lalką pod pachą nasza czterolatka podjechała pod gabinet. Uśmiechnięta od ucha do ucha usiadła na fotelu i z rozdziawioną buźką spokojnie znosiła borowanie. Po leczeniu zęba przyznała, że trochę bolało, ale nie pisnęła nawet na sekundę. Rzekła tylko na koniec o sobie:

JESTEM DZIELNA!!!

W nagrodę mogła sama wybrać sobie kolor wypełnienia. Trafiło na róż ... Teraz chętnie otwiera swój słodki buziaczek i pokazuję swój zalepiony ząbek. Z taką córką to ja mogę dziennie do dentysty chodzić!

MEDAL za ODWAGĘ :-)

Pani dentystka nagrodziła Małą M. naklejką i papierową bransoletką ze zwierzakami, a z dużego pudła z niespodziankami pozwoliła wybrać cokolwiek. I tak nasza czterolatka została właścicielką malutkiej figurki pieska.

Brat też wykazał się dziś nie lada odwagą, gdy musiał pójść do dentysty na wyrywanie zęba. Mleczak jeszcze nie wypadł, a już za nim z dziąsła wyrósł stały ząb. Teraz trzeba trzymać kciuki, by się jakoś ustawił do porządku :-) Sam R. ciut bał się wizyty i chciał uniknąć znieczulania zastrzykiem. Okazało się, że ząb ruszał się na tyle, że wystarczyło popsikać stosownym specyfikiem wokół zęba i rwanie nic nie bolało. HURA! I tak mamy w domu kolejnego dziś BOHATERA DNIA.

Takim pojemnikiem na skarby nie każdy się może pochwalić :-)
 W nagrodę dostał od pani dentystki wyrwanego mleczaka w specjalnym pudełku. To jest dopiero SKARB :-). Nie każdy może się takim pochwalić. Wypadające zęby to widzę, że także atrakcja dla Małej M., bo mnie ostatnio zapytała:

Mamo, a kiedy mi zaczną wypadać ząbki?

To jednak jeszcze nie koniec iście bohaterskich czynów naszych pociech. W godzinach popołudniowych Mała M. powędrowała ze mną do pediatry na szczepienie. Coś wspominała, że się boi i pytała, czy będę ją trzymać. W samym gabinecie była rozluźniona i wcale nie zdradzała strachu. Wzięłam ją na kolana, przytuliłam i ... zaraz było po sprawie. Mała M. nic nie rzekła, nie pisnęła ... Znów okazała się ODWAŻNĄ DZIEWCZYNKĄ na MEDAL!!!

I tym, jak zwykle, optymistycznym akcentem kończę dzisiejszy wpis.

WSPANIALE  jest być MAMĄ ODWAŻNYCH pociech, z którymi nawet wizyty u stomatologa czy w punkcie szczepień przebiegają bez histerii i stresów. Bogu dzięki za te moje SŁONECZKA DWA :-) ... Dobrze, że są dni, kiedy oba świecą ... a niebo bezchmurne!

Stokrotki od R. dla mamy ...
Do miłego usłyszenia!



Brak komentarzy: