czwartek, 17 października 2013

Czwartkowa bieganina ...

Czwartek upłynął znów pod znakiem lekarzy, a dokładniej wizyty u specjalisty poza miejscem zamieszkania. Oznaczało to dla mnie dużo pośpiechu i planowania. Dwa połączenia autobusowe z wózkiem i dwójką dzieci, ale daliśmy radę. Najważniejsze, że na czas zjawiliśmy się w szpitalu.

Za niecałe trzy miesiące czeka nas kilkudniowy pobyt w szpitalu, ale na szczęście po Bożym Narodzeniu. Pani doktor (przesympatyczna!) nie chciała stresować R. jeszcze przed Świętami i zaproponowała ,,generalny przegląd'' tuż po Nowym Roku. UFF! Już się bałam, że to za miesiąc .... Do stycznia jakoś jeszcze daleko!

Po wizycie pojechaliśmy jeszcze na rynek, wymienić książki w bibliotece. Mała M. zapowiedziała wcześniej, że ona idzie do kącika z zabawkami, R. zaś sam wybrał dla siebie stosik. Ostatnio uwielbia serię książek o Biurze Detektywistycznym Lassego i Mai, więc gdy na półce zobaczył cztery nieznane mu jeszcze tytuły, wszystkie powędrowały do torby z nowymi bibliotecznymi łupami. Na wyszukiwanie książek mieliśmy mało czasu, ale i tak kilka pozycji powinno zaciekawić zarówno czterolatkę jak i siedmiolatka. No i oczywiście mnie, mamę molików książkowych :-)

Prosto z biblioteki wskoczyliśmy na pizzę i gorącą herbatę. Potem jeszcze rzut okiem na ofertę empiku ... i do domu. Mała M. zmęczona całodzienną bieganiną zasnęła już w aucie, a R. jeszcze nie w łóżku, bo wczoraj w nagrodę za dzielną postawę u dentysty dostał w prezencie zestaw klocków K'NEX składający się jedynie (!) z 637 elementów. Frajda była taka, że nie chciał iść spać. Dziś też każde wolne 5 minut poświęcał na budowanie. Teraz jeszcze też coś szybko dokłada do swej konstrukcji, bo pora późna, a jutro do szkoły wstać trzeba.

To wczorajsza konstrukcja. Dziś mierzy już 110 cm!!!

Wczoraj nawet pomogłam mu nieco w budowaniu, w początkowej fazie. Potem jednak, gdy widziałam, jaką frajdę sprawia naszemu siedmiolatkowi śledzenie instrukcji i budowanie owej ,,kosmicznej zjeżdżalni'' (Cosmic Twist Roller Coaster). R. jest tak tym przejęty, że dziś nawet wziął ową instrukcję i pokazał w klasie rówieśnikom. Jednej koleżance tak zaimponował, że poczęstowała go jakimiś łakociami!!! Hm ...

Hop! I warzywa wylądowały w koszyczkach ...
 Mała M. też dziś doczekała się nagrody za bohaterską postawę u lekarzy wczoraj. Dostała zestaw ćwiczeń i zadań dla 5-latków* i zaraz w domu wzięła się za ich rozwiązywanie. Zaczęła od rozpoznawania warzyw i ich wkładania (a dokładniej , wklejania) do koszyczków, zgodnie z kierunkiem strzałki. Początkowo zadanie wydawało się trudne, ale potem poszło jak z płatka :-)

Po lewej lisek z puzzli, a po prawej próba narysowania PSA :-)
Kolejnym zadaniem było ułożenie obrazka z pociętych kawałków. Dość łatwe, a najbardziej Małej M., rzecz jasna, podobał się sam lisek - temat puzzli.  Jutro zapewne nasza czterolatka z przyjemnością zasiądzie do rozwiązywania kolejnych ćwiczeń.


Najbardziej jednak rozbawiła mnie dziś swym naprędce zrobionym rysunkiem na odwrocie kartki z lisem. Najpierw pojawiła się pani prowadząca psa na smyczy. Potem w ustach owej damy pojawił się papieros. Gdy mi to oznajmiła, zapytałam, czy palenie to dobra rzecz... Odpowiedziała, że nie ... i zaraz ów papieros został wymazany.


To jeszcze nic ... Obok pieska na smyczy z dziwnymi kółeczkami (czyli KOLANKAMI, jak mi wyjaśniła autorka pracy!) ...
Mała M. z lunetą w dłoni ... REWELACJA!

 jest nasza czterolatka z LUNETĄ przy oku. To chyba echo dzisiejszych opowieści R., który w ramach lekcji wędrował dziś po parku z lupą. Jak zapytałam, na co patrzy Mała M. w niebo. Nasza artystka oznajmiła, że:

Mała M. patrzy, czy jest morze czy piasek ... 

Proponowałam lornetkę w zamian, ale Mała M upierała się przy swojej lunecie. Uważam, że świetnie siebie narysowała.


Ów rządek postaci kończy R. na rowerze ... Po narysowaniu Mała M. powiedziała, że niestety brat bez nóżek, bo nie zdążyła dorysować :-) Dla mnie ów obrazek to kolejny krok w rysowaniu naszej czterolatki. Coraz więcej na jej obrazkach szczegółów, często dynamicznych i zabawnych.

Pora kończyć relację, bo jutro znów dzielne pszczółki do szkółki iść muszą. Na koniec jeszcze jedna anegdotka sprzed wyjazdu do szpitala.

Chcę na szybko uczesać Małą M. Jej jednak figle w głowie i nie bardzo chce robić to, o co prosi ją mama. Po uczesaniu włosów w jeden kucyk, Mała M. zastyga w bezruchu i mówi:

Stoję nieruchomo!

Tłumaczę, że ma się ruszyć, bo tak mi ciężko ją czesać, a ona mi na to, tłumacząc swą nieruchomą pozycję ciała, rzekła:

Tak Pan Bóg mnie WYKONAŁ!!!

Tym ,,wykonaniem'' powaliła mnie na łopatki.

Mam nadzieję, że i Wy się uśmiechniecie czytając te słowa :-)

Dobrej nocy!


*Mam 5 latek, Firma Księgarska Olesiejuk, 2013 (Polecam!)

Brak komentarzy: