niedziela, 14 października 2012

Weekendowo-jesiennie

Sobota i niedziela minęły znów zdecydowanie za szybko. Pomysłów na zabawy mieliśmy dużo; część jedynie udało się zrealizować. Będzie zatem co robić w ciągu tygodnia i w kolejny weekend. Zacznę jednak od początku.

SOBOTA

W sobotę R. i M. udali się w gości, a ja mogłam na spokojnie nadrobić zaległości w pracach domowych. Wyjazd jednak opóźnił się nieco, bo R. od kilku dni marzył o zbudowaniu własnego robota z kartonu. I tak w kilka minut z pomocą taty powstał taki oto Robcio 1. Tak bardzo się spodobał memu 6-latkowi, że zabrał go ze sobą w odwiedziny:-).

Nowy lokator - ROBCIO 1
NIEDZIELA

Dziś od rana dzieci marzyły o gotowaniu. Zaraz po śniadaniu każdy dostał swą porcję masy solnej i zabawy było co niemiara. W ruch poszła rzadko ostatnio używana kuchenka i rozmaite kuchenne przybory, a pusta skrzynia na narzędzia posłużyła za lodówkę. M. zaraz przerobiła swą masę solną w bardzo oryginalne danie (na fotce poniżej), a potem na kluski, którymi karmiła lalę.

Danie małej M.
R. zaś w mig przygotował dla nas tort kukurydziany, rozdał talerze, a potem kroił na porcje i nas częstował. Wszystkim bardzo smakowało:-).

Tort R. (żołędziowe świeczki!)
Po tak pysznym deserze przyszła pora na gotowanie obiadu. Wręczyłam dzieciom po paczce wczoraj zakupionych magnesików, kilka pinezek, śrubkę, itp. Wraz z tatusiem eksperymentowali na różne sposoby.

Stół roboczy
Największą frajdę sprawiło odkrycie, że przesuwany po spodzie kartonu magnes wprawia w ruch znajdującą się na górze kuleczkę. Najwięcej śmiechu wywołały przesuwające się niczym w tańcu za sprawą magnesu dwie pinezki (Warto spróbować też się tak pobawić!).
                          Pinezki w tańcu
Zabawa magnesami bardzo się naszym pociechom spodobała. Po wypróbowaniu na różne sposoby, do czego magnes przyczepia się lub nie, magnesiki wylądowały na lodówce. M. zrobiła z nich śmieszną buzię klauna, a R. wesołego misia. 

Magnesowy MIŚ dla mamy
Słoneczna pogoda zmobilizowała nas także dziś do RODZINNEGO SPACERU. R. pędził na rowerze,  a M. na hulajnodze. A my (dorośli) na zmianę szaleliśmy NA HULAJNODZE. Pierwszy raz chyba od 20 lat popędziłam na hulajnóżce:-) jak za dawnych lat!!! 

Jesień nad rzeką
Udało mi się znaleźć chwilkę na utrwalenie swego zachwytu jesienną aurą. Po drodze zaciekawił mnie krzak o pięknych kwiatach, które po części przypominały (mikro)pomarańczki.

A cóż to za CUDO?!

Mój zachwyt wzbudziła także przeglądają się w rzece chmura. Czas przez moment stanął dla mnie w miejscu:-).

Jesienny obłoczek
Północ już blisko, więc czas na ostatnią dziś jesienną fotkę ...

Nieco nostalgicznie ...
  Dobranoc!!!



Brak komentarzy: