wtorek, 16 października 2012

Odkrywamy nowe smaki i wulkany ...

Dziś za oknem deszczowo przez dzień cały, ale cóż ... to już jesień. Zamiast marudzić, wyciągnęliśmy z szaf odzież przeciwdeszczową i cieszyliśmy się dżdżem. Nawet ja założyłam kalosze, by  - wracając ze szkoły - móc wraz z dziećmi pobrodzić w kałużach. Przy okazji odwiedziłam targowisko i tam właśnie zrodził się pomysł na dzisiejszą zabawę.

A cóż to za OWOC?
Po obiedzie wręczyłam każdemu z dzieci tajemniczy owoc i z zawiązanymi oczami pozwoliłam badać jego twardość, zapach, kształt. Potem rozkroiłam go i dałam na spróbowanie po kawałku. Bardzo im posmakował ów owoc-zagadka, więc - jak już zdradziłam im nazwę i opowiedziałam coś bliżej o nim - wrzuciliśmy po plasterku pigwy do herbaty. Na zakończenie R. i M. narysowali swe okazy.
Pigwa R.

Mam nadzieję, że skoro mogli kilkoma zmysłami jednocześnie badać ów owoc to jego nazwa zapadnie im długo w pamięć. Dla mnie pigwa też była dziś prawdziwym odkryciem i zamierzam kolejnym razem kupić jej tyle, by starczyło na sok i konfiturę.

Pigwa w kolorze nieba
Mała M. oczywiście również uczestniczyła w naszej zabawie w odkrywanie właściwości pigwy, a jej plastyczna wizja (owoc z dołu po lewej) jest - jak widać powyżej - bardzo oryginalna. Może owa niebieska barwa ma oddawać niebiański smak pigwy?!

Nasz deser na dziś
Na dzielnych badaczy - odkrywców nowych smaków czekała kolejna kulinarna niespodzianka. Dwusmakowy (i trójkolorowy) budyń posypany wiórkami czekolady. Ale była uczta!

Ale LAWA!
Dzieci jednak odczuwały niedosyt doświadczeń, więc połączyliśmy tematykę sprzed kilku dni z fascynującym światem wulkanów. Wzorując się na eksperymencie opisanym w książce ,,Skały i skamieniałości''* stworzyliśmy w kuchni WYBUCHAJĄCY WULKAN. 


Kąpiel dinozaurów:-)
Dzieci aż piszczały z radości i kilkakrotnie domagały się dolewania octu, by przyglądać się bulgoczącej cieczy wydobywającej się z ,,wulkanu''. Największą zaś przyjemność sprawiało im moczenie dinozaurów w tej octowo-sodowej papce. Eksperyment zapewne powtórzymy po zakupie stosownego barwnika spożywczego o bardziej zdecydowanej kolorystyce. Grunt, że lawa lała się strumieniami, a dinozaury mogły pobrodzić nieco ... :-)

Tyle na dziś. Do miłego usłyszenia!

*Wszystkich chętnych do zabawy w wulkaniczne erupcje odsyłam do książki ,,Skały i skamieniałości'' wydanej nakładem Oficyny Wydawniczej Multico (Warszawa, 2008, strony 16-17). Już niebawem więcej o tej świetnej publikacji dla dzieci na moim blogu Czytam dzieciom. Zapraszam!

Brak komentarzy: