środa, 17 października 2012

Spacerkiem ze szkoły

Dziś wyjątkowo dzień podporządkowany był mojemu wyjściu na spotkanie w kobiecym gronie. Wiedząc, że wieczorem przez 3h dzieci będą beze mnie postanowiłam zapewnić im choć drobną atrakcję. Zaopatrzona w aparat fotograficzny, zabrałam dziś R. i M. w miejsce, którego jeszcze nie znamy. Bez problemu dokonałam wyboru atrakcji turystycznej, gdyż mieszkamy tu dopiero od roku i miejsc nowych, czekających na odkrycie, jest tu mnóstwo.


Czyż nie jest piękny ów zegar? 
Dziś podziwialiśmy zabytkowy budynek poczty z piękną rzeźbą (to moje odkrycie na dziś!). R, i M. zaś byli szczęśliwi mogąc biegać wokół ślicznej fontanny. Nawet przez moment jakiś wróbelek przyleciał, by napić się z niej wody, więc dzieci piszczały z radości.


Fontanny czar!

Obok znajduje się zagadkowa rzeźba porośnięta bluszczem. Inspirująca! Myślę, że R. jutro będzie chciał równie oryginalne dzieło wykonać w domu. Muszę zatem czym prędzej zaopatrzyć się w duże ilości makaronu, bo makaronowe rurki mogą się jutro przydać:-).

Bluszczem spowita:-)

Podczas wspólnego spaceru w promieniach słońca nie mogłam oczywiście przejść obojętnie obok ciekawych, zwłaszcza jesienią, okazów roślin. Tym bardziej, że mijaliśmy rozłożysty kasztanowiec. Niestety, ze zwiniętymi, brązowiejącymi liśćmi zaatakowany przez motyla zwanego szrotówkiem kasztanowcowiaczkiem. Nazwa brzmi słodko, ale widok - przygnębiający. Korzystając z okazji, zaraz zrobiłam im krótki wykład o próbach walki z tym szkodnikiem. Przyjemny spacer i edukacja w jednym!!!

Dzieciom żal było tego kasztanowca!
Od pewnego czasu przyglądamy się bacznie wszelkim krzewom i drzewom o kulistych owocach. Jarzębinę i berberys już rozpoznajemy bez trudu, ale inne rośliny póki co fotografujemy, by w wolnej chwili wspólnie z dziećmi sięgnąć po fachową literaturę i dowiedzieć się, co to za cuda natury.

Okaz 1
A oto nasze dzisiejsze okazy do kolekcji. Może jutro już uda się nam je zidentyfikować:-).
Drugi okaz na pokaz:-)


Jak widać nawet powrót ze szkoły może obfitować w atrakcje. Niby nic takiego - skwerek w mieście dziennie mijany przez dziesiątki ludzi. Dla dzieci to prawdziwa ciekawostka, a dla mnie - sposobność, by nauczyć je zachwycać się przyrodą wokół, rozbudzać ich ciekawość i - poprzez zabawę - wzbogacać ich wiedzę o świecie.

Taka sobie (nie)zwykła kora
Nie trzeba wiele, by je zainteresować. Nawet kora brzozy jest atrakcyjna dla mych pociech.

Też pogłaskałam :-)

M. bardzo spodobał się mech ... Specjalnie się zatrzymała na moment, by móc go pogłaskać:-).

Może warto czasem zmienić trasę swego powrotu ze szkoły czy pracy, by móc zachwycić się czymś, co niby znane, często mijane i na pozór mało atrakcyjne. Choć od domu dzieliła nas dość długa droga, czas zleciał nam wyjątkowo szybko!

Dla mnie dzisiejszy spacer (z fikającymi z radości dziećmi i aparatem w dłoni) to odskocznia od całodziennej krzątaniny i okazja, by podładować akumulatory. Do tego słoneczne promienie nastroiły mnie optymistycznie i poczułam się lekka niczym motyl .. i oczywiście szczęśliwa, że mam z kim na takie fascynujące wycieczki się wybierać:-).

Tym optymistycznym akcentem kończę ... Do jutra!


Brak komentarzy: