wtorek, 2 października 2012

Jesienne impresje i zamkowe potyczki malej M.

Dziś, jak zwykle, dzień zdominowały obowiązki domowe, ale postarałam się nieco inaczej zorganizować sobie czas przed południem. Przygotowałam obiad jeszcze przed odebraniem R. z zerówki, by móc tuż po szkole - choć na chwilę - pójść do pobliskiego parku. Sama zajęłam się pieczeniem łososia, krojeniem warzyw na surówkę, a małej M. wręczyłam niedawno podarowaną nam zabawkę - zamek oraz całą masę figurek ludzi i zwierząt. I tak, gotując, jednym okiem zerkałam na M. i przysłuchiwałam się jej dialogom ze smokiem, rycerzami, itp. Oczywiście, bawiła się świetnie, racząc mnie często zabawnymi tekstami ... Niektóre naprędce notowałam, a czasem i pstrykałam fotki, bo stwierdziłam, że może z tego zrodzić się jakiś wpis na blogu:-).

Po zabawie w zdobywanie zamku, ostrzeliwanie go i walce ze smokiem, M. postanowiła zorganizować rodzinną wycieczkę do zamku. Zapakowała nas do samochodu i z głośnym ''brum brum'' na ustach ruszyła w drogę:-).

W drodze do ZAMKU
Mama z przodu, a z tyłu TATA - rycerz z M. na kolanach:-)
Zanim posadziła swą mini-laleczkę w aucie, uspokoiła ją słowami: TATA Cię będzie trzymał. Tata jest DZIELNY RYCERZ! Potem dołączył do nas R. - wybór padł na wielkanocnego zajączka... Niestety, przy próbie założenia przyłbicy połamały się mu uszy:-) (co widać na zamieszczonym zdjęciu!).



I tak przysłuchiwałam się samodzielnej zabawie M. podziwiając jej kreatywność. Czas jednak płynął nieubłaganie... Aparaty fotograficzne na ramię, kanapki do plecaka i ruszyłyśmy w stronę szkoły, a  potem już do PARKU. Celem naszego spaceru było znalezienie PANI JESIENI.

Taki OKAZ widziałam po raz pierwszy!

Jakże miło było pospacerować po parkowych alejkach, podziwiać barwy liści na drzewach, wsłuchiwać się w szum pobliskiej rzeczki i nie spieszyć się choć przez kilkanaście minut. Dla mnie to WYMARZONA i wyczekiwana już od dawna chwilka. Tym bardziej, że młodsza pociecha ucięła sobie drzemkę. R. też dostał aparat i utrwalał na fotkach to, co jego zdaniem warte było uwagi. Ja zaś mogłam oddawać się (BEZ ROZPROSZEŃ, a o to tak trudno przy dwójce ciekawych świata pociech:-)) mej fotograficznej pasji.

Barwy jesieni

Tych kilka chwil z aparatem w dłoni na łonie przyrody NASTROIŁO mnie pozytywnie na resztę dnia. Zapewne za dzień lub dwa powtórzę taką mini fotograficzną sesję z jesienią w tle:-).
Jesieni CZAR!


Jesień swe UROKI MA! Zachęcam do jesiennych spacerów, by je odkryć i nacieszyć się nimi tak, jak cieszyliśmy się w dzieciństwie na widok kasztanów, żołędzi, czy włoskich orzechów na drzewach:

ORZECH WŁOSKI (tu jeszcze w zielonej łupinie!) 

Spacerując z R. i M. uczę się na nowo, jak cieszyć się jesienią, ale również poznaję nazwy nieznanych mi dotąd roślin, jak choćby krzewu poniżej:

SUMAK OCTOWIEC
Życzymy Wam równie fascynujących jesiennych odkryć!!!

Brak komentarzy: