piątek, 12 października 2012

Migrena, roboty i jabłka

Dziś niestety R. zbudził się z bólem gardła, a ja z migreną, więc siedzieliśmy w domu. Ból głowy nasilał się. Dzieci zmuszone były bawić się same. Mała M. wyjęła wszystkie swe lale. Przebierała je, woziła w swych 3(!) wózkach i oczywiście prowadziła z nimi rozmowy. Spostrzeżenie, którym mnie dziś ujęła brzmiało następująco: Małe dzidzie trzeba KOCHAĆ i PRZYTULAĆ, żeby dobrze ROSŁY!
Taka mała i takie rzeczy wie:-).

Poranny pojazd R.
R. też sam znajdował sobie zajęcia. Budował pojazdy z klocków, doskonalił swe umiejętności składania przeróżnych modeli w technice origami, a zaraz rano narysował specjalnie dla mnie ROBOTA. Wczoraj dostał książkę o rysowaniu robotów, więc przegląda ją i rysuje ...

Robot dla mamy
Nie mogłam jednak zostawić dzieci tak zupełnie samych sobie, więc zaproponowałam dziś JABŁKA jako temat przewodni naszej wspólnej zabawy. Najpierw poprzyglądaliśmy się jabłkom, ich kolorom i budowie. Obraliśmy je ze skórki, zjedliśmy aż do ogryzka ... Najbardziej dzieciom podobały się najmniej kolorowe szare renety i tych właśnie musiały spróbować. M. stwierdziła, że są SREBRZYSTE.

Szare renety - jabłka dnia!
Potem pozwoliłam R. rozkroić dwa jabłka, każdy na inny sposób - tak, by zobaczyć je w przekroju podłużnym i poprzecznym. Jakaż była RADOŚĆ, gdy ich oczom ukazał się taki oto obrazek:

Ale GWIAZDKA (po prawej)
Porozmawialiśmy o sadach, drzewach i krzewach owocowych, pestkach, gniazdach nasiennych. Powymyślaliśmy dania z jabłkami, a potem - ku ogromnemu zaskoczeniu mych pociech - wręczyłam im farby i pozwoliłam malować jabłka... Ale miały UBAW, zwłaszcza mogąc pomalować je na czarno. 
Jabłko czerwone inaczej:-)
Potem zamieniliśmy jabłka w pieczątki i tworzyliśmy takie oto obrazki:

Dzieło małej M.
I tak minął nam dzionek ... Jutro wreszcie sobota. HURA!
Do jutro zatem!

Brak komentarzy: