piątek, 30 sierpnia 2013

Dziecięcych zabaw czar ...

Pierwszy dzwonek coraz bliżej. Czas najwyższy, by skompletować szkolną wyprawkę i uporządkować kąciki dziecięce. R. sprząta sam i na swoją modłę. Będę i tak musiała mu później nieco pomóc i pokazać, jak zrobić to lepiej. Mała M. za mała, więc ja wzięłam się za porządki w jej części naszego pokoju z kuchnią. Pierwszego dnia wyrzuciłam zawartość wszystkich szafek, szufladek itp. i ów widok tak bardzo mnie zmęczył, że nie byłam w stanie wiele zrobić aż do końca dnia. Dopiero kolejnego dnia kontynuowałam porządkowanie jej lalek, zabawek, gier. Jeszcze nie skończyłam, ale lepiej wolniej, a dokładniej. Kiedyś się z tym uporam ... :-) Dobrym pomysłem okazało się przyniesienie ze sklepu kilku pudełek. Jedne od razu wykorzystałam na spakowanie niektórych zabawek. Jedno nadawało się na domek dla lalek. Mała M. zaraz wzięła się za wycinanie w nim okienek. Ciężka praca, ale bardzo chciała SAMA wycinać. Sapała nad tym i mówiła głośno:

Ojej ... Ja mam dziś TWARDĄ robotę!!!



Kiedy ja krzątałam się w kuchni lub porządkowałam pokój naszej czterolatki, moje pociechy zmuszone były same znaleźć sobie jakieś ciekawe zajęcia. R. uwijał się zatem w swoich czterech ścianach, a Mała M. bawiła się sama. Czasem rzucałam okiem na jej poczynania i byłam pełna podziwu dla jej kreatywności. Pomysłów nie brakowało. Najczęściej bawiła się tym, co ,,odkryła'' podczas porządków, a zatem gdy zobaczyła kasę sklepową Mała M. została ekspedientką, a lala - klientką, która miała nawet swoją gotówkę. Czasem do zabawy włączał się R., ale wówczas Mała M. niestety musiała robić u niego zakupy, a on tylko kasę liczył i dyktował ceny. Ciężkie życie młodszej siostry :-)


Kolejnego dnia w ruch poszły zakupione niedawno ozdobne dziurkacze do papieru. Oboje lubią prace plastyczne, więc pomyślałam, że to będzie dobry zakup. Mała M. wybrała dziurkacze z misiem, gwiazdką i nutką. Ale była zabawa!


R. też owe dziurkacze przypadły do gustu i dobrą chwilę dziurkował, wycinał na wszystkie sposoby. Przydadzą się do robienia kartek, zakładek do książki, zaproszeń itp.


Chyba najbardziej spodobały mu się listki klonu, bo ich wyciął najwięcej. Też dość długo miał zajęcie. Zapewne owe dziurkacze znajdą u nas wiele zastosowań.


Ostatnio jednak oboje bardzo mało rysują. Może dlatego, że więcej czasu spędzamy mimo wszystko latem poza domem i nie starcza czasu na siedzenie nad kartką papieru. Z tego względu ogromną radość sprawiła mi niespodzianka Małej M. Kilka dni temu, kiedy jeszcze słodko sobie drzemałam nad ranem, nasza czterolatka flamastrami (nowy zakup - prezent od babci) narysowała dla mnie rodzinny portret i położyła go w łóżku tuż za moją głową. Bardzo się ucieszyłam!


Na obrazku, jak zawsze, RODZINA W KOMPLECIE - od lewej tata, a obok niego Mała M. (taka maciupeńka!!!) trzymająca tatę za łapkę. Dalej Mama ( z wyraźnie zaznaczonymi piersiami i pępkiem!!!) trzymająca za rękę wesołego R.

Gdy pierwszy raz zerknęłam na ów portret myślałam, że po lewej Mała M. huśta się na ogonie małpki w zoo, a to tata ... siedzi, a Mała M. stoi obok niego (tak mi wytłumaczyła sama autorka!). A owe ,,zęby'' w kartce to podcięte nieco obcasy, bo po narysowaniu ich uważała, że są za wysokie :-)

Jak dla mnie owa praca jest REWELACYJNA!

R. też ostatnio testował swoje pisaki, rysując nimi dwa duże portrety postaci. Nie mam śmiałości ich pokazywać, bo wyrazy ich twarzy są dla mnie mało sympatyczne :-)


Poza rysowaniem Mała M. ostatnio często bawi się w lekarkę, czule troszcząc się o swoje pacjentki. Nosi je, karmi, przygotowuje opatrunki. Przemawia do nich i tuli do siebie jak prawdziwa mama.


Równie chętnie nasza czterolatka wciela się w inne role, np. strażaka ... Wczoraj kierowała brygadą dzielnych strażaków w osobie laleczki (odpoczywającej po ciężkiej akcji na strażackiej drabinie!) i pirata, którzy z narażeniem życia ratowali kotka, który utknął na drzewie. Dzielna pani strażak podjechała i zawołała:

Ej, Mały! Możesz bezpiecznie zejść na moje ramiona!!!


Były oczywiście podziękowania:

Dzięki. Byliście bardzo dzielni!!!

oraz gorące brawa dla zuch-dziewczyny i okrzyki:

Brawo! Brawissimo!!!

Sama przyjemność przysłuchiwać się zabawom moich pociech.


Ale to jeszcze nic. Dziś Mała M. mnie rozbawiła prawie do łez, zapraszając do szkoły małe samochodziki. Wszystko zaczęło się od tego, że znalazła kalkulator z dużym wyświetlaczem. W mig została nauczycielką cyfr, a jej uczniami - autka. Mała nauczycielka mówiła jakąś cyfrę, a jej uczeń miał nacisnąć prawidłowy klawisz na kalkulatorze. Ale była zabawa!

Zapewne było i więcej zabaw, ale pora późna i czas kończyć pisanie. Na koniec kilka anegdotek:

1) Przy naszych bystrych pociechach to nawet rymując trzeba się pilnować. Dziś tata żartował i wymyślał po kolacji jakieś zgrabne rymy. Raz rym się nie udał, a Mała M. wypaliła na cały głos:

TO NIE BYŁO DO RYMU!

Co to będzie jak nasza czterolatka pójdzie do szkoły? :-)

2) Tata leży zmęczony po pracy na kanapie, a Mała M. biega wokół niego i domaga się wyjścia na rower. Ma nadzieję, że tata odpoczął już skoro leżał chwilkę i drzemał. Wpada do pokoju i pyta:

Tato, Ty już jesteś WYPOCZONY?! (skoro zmęczony to wypoczony, a nie wypoczęty :-))

3) Czasem swym neologizmami potrafi rozbawić nawet swego starszego brata, jak np. wczoraj, gdy podczas zabawy o jednym autku w złej nieco kondycji rzekła:

ZEPSUTEK!

4) Czasem zanim wstanę z łóżka proszę R., by przeczytał na wyświetlaczu zegara elektronicznego, która godzina. Wczoraj poprosiłam o to Małą M., bo cyferki już zna. Zadanie okazało się jednak za trudne, bo usłyszałam:

Mamo, jest tak dużo literek w tej godzinie!!!

5) Podczas zabawy podsłuchałam, jak ostatnio strofowała jedno z autek:

Nie uderzaj tak, bo Cię znów będą BOLEĆ KOŁA!

6) Najbardziej jednak rozbawiła mnie wczoraj, gdy siedząc przy stole oznajmiła:

SPRÓCHNIAŁAM ZE ŚMIECHU!

I tym optymistycznym akcentem kończę pisanie na dziś. Do miłego usłyszenia!



Brak komentarzy: