wtorek, 13 sierpnia 2013

Z rodziną w Solcu Kujawskim ...

Nasz wakacyjny wyjazd dobiegł niestety końca, ale na szczęście pozostały wspomnienia ... Pobyt w okolicach Bydgoszczy zakończyliśmy wizytą w JuraParku w Solcu Kujawskim. Tu właśnie powstał jeden z pierwszych w Polsce parków dinozaurów. Wcześniej odwiedziliśmy już tego typu atrakcje w innych miastach Polski, ale ten jakoś szczególnie zapadł nam w pamięć.

Plan JuraParku
Przyjechaliśmy tu dość późno (tj. po 15-ej), pocieszając się, że po deszczowym przedpołudniu nie będzie tu tłoku i że 5 godzin do zamknięcia wystarczy na spokojne zwiedzenie JuraParku. Co do tłoku, nie myliliśmy się. Rzeczywiście, rodzin z dziećmi nie było wiele, a zatem bez problemu dostaliśmy się na dwa seanse w kinie 5D.

Oba filmy udało nam się obejrzeć!
Dodatkowym plusem było to, że Mała M. i R. nie musieli przepychać się lub stać w kolejce, by powspinać się na placu zabaw czy skorzystać z atrakcji w lunaparku. Co do czasu zwiedzania, miałam pewien niedosyt. Okazało się bowiem na miejscu, że JuraPark jest dość duży, a atrakcji tyle, że trudno wszystko zobaczyć. Niemniej jednak w Solcu Kujawskim spędziliśmy wspaniałe wakacyjne popołudnie, kończąc w atrakcyjny dla dzieci sposób dwutygodniowy pobyt nad Zalewem Koronowskim.

Jak już wcześniej pisałam JuraPark w Solcu nie jest pierwszym parkiem dinozaurów, które zwiedziliśmy, stąd mamy porównanie do innych tego typu obiektów.  Na pierwszy rzut oka cena biletu wstępu może wydawać się wygórowana (28 zł - osoba dorosła, 22 zł - dzieci powyżej 4 roku życia). Jednak cena ta zapewnia dostęp do większości atrakcji, a jest tu w czym wybierać. Zakupiony bilet uprawnia bowiem do przejścia się ścieżką dydaktyczną,


Włochaty mamut zaprasza na ścieżkę dydaktyczną!

odwiedzenia bogatego w eksponaty i tablice informacyjne Muzeum Ziemi im. Karola Sabatha,


MUZEUM zaprasza! Warto tu wejść!
 zabawy na pełnym zjeżdżalni, bujaków i huśtawek placu zabaw


 i skorzystania z większości atrakcji w Parku Rozrywki, a także udziału w seansach w Kinie Emocji Cinema 5D. Byłam, sprawdziłam na własnej skórze i po spędzeniu tu kilku godzin z moimi pociechami mogę śmiało polecić JuraPark w Solcu innym rodzinom z dziećmi.

Dlaczego warto tu przyjechać?!
A teraz słów kilka o tym, jak nam udało się mile spędzić tu czas. Gdy tylko po zakupie biletów dzieci znalazły się na terenie JuraParku, zaczęło się wielki szaleństwo. Zaraz bowiem po przekroczeniu bramy, naszym oczom ukazał się, ozdobiony sylwetką ogromnego dinozaura, plac zabaw. Rozległa przestrzeń wyłożona piaskiem, a na niej kilka dużych sznurkowych przeplotni i zjeżdżalni, na których można doskonalić swe umiejętności wspinania się i pokonywania przeszkód.

Ale będzie JAZDA!
R. zaraz wybrał najwyższą wieżę z kolorowymi rurami-zjeżdżalniami. Zjechał z jednej z nich, najwyżej położonej i sam stwierdził, że to była ,,ostra jazda''. Mała M. też chciała spróbować, ale wejście na wieżę wymagało pokonania kilku metalowych drabinek. Wspięła się z pomocą taty i dotarła do średniej długości rury. Pokonała ją bez problemu, ale gdy wyjechała z rury rozpłakała się. Wystraszyła się chyba pędu ... albo inaczej wyobrażała sobie taką jazdę. Smutek szybko minął, a najlepszym lekiem na łezki Małej M. są huśtawki, których też tutaj nie brakowało. Zaraz usiadła na tradycyjnej huśtawce i bujała się i bujała, a jej mysie ogonki wesoło powiewały na wietrze. Tego jej było trzeba.

Taki sobie ,,kręciołek'' ...
 R. odczuwał niedosyt wrażeń i usiadł w czerwonym bujaczku- takiej mini-karuzeli, którą znał z placu zabaw we Wrocławiu. I tu przeżyliśmy krótką chwilę grozy. Otóż Mała M. nadal beztrosko się kołysała, a R. - wesoło kręcił się w owej ,,obrotowej misce''. Wcześniej w domu 2h płakał, że z powodu deszczu nie pojechaliśmy do Solca. Widząc teraz jego radość stwierdziliśmy, że świetnie się bawi. Jednak kilka sekund później usłyszałam za plecami:

USPOKÓJ MNIE, MAMO!

Ja nie zdążyłam, ale tata szybko podbiegł i zatrzymał ową karuzelę. Głowa R. nadal dziwnie się trzęsła ... chyba było o  jeden obrót za dużo. Z pomocą taty R. odzyskał równowagę i potem już spokojnie korzystał z innych atrakcji. Chyba już więcej nie usiądzie na tym wirującym talerzu :-) Problem w tym, że siadając pupa zapada się dosyć głęboko i nawet siedmiolatek nie może stopami dosięgnąć ziemi, by się zatrzymać. Chwilę później R. z tatą był świadkiem, gdy dużo starsza dziewczyna wstała z owego ,,krzesełka'' i rymnęła na ziemię ... Nie chcę moją relacją owego zdarzenia odstraszyć nikogo czy zniechęcić do zwiedzenia JuraParku. To urządzenie spotkać można na wielu placach zabaw i kręcą się w nim nawet małe dzieci. Trzeba tylko uważać i kontrolować, kto i jak się buja :-)

Na owym placu zabaw można także pozjeżdżać na typowych zjeżdżalniach i wejść do paszczy dinozaura, by uwiecznić na fotce pobyt w tym miejscu. Atrakcji nie brakuje...


Dinozaur zaprasza do swej paszczy!

Dzieci rozpoczęły zwiedzanie mocnym akcentem na placu zabaw, a my zjedliśmy po gofrze z bitą śmietaną i owocami. To była uczta! Teraz można było udać się na ścieżkę edukacyjną, wcześniej rezerwując sobie miejsca na seansie w kinie 5D.


To tylko kawałek dinozaura ... :-)
Dzieci najchętniej zostałyby na placu zabaw, ale obiecałam, że wrócimy tu po obejrzeniu dinozaurów, bo to przecież był nasz główny cel tej wycieczki. Ociągając się nieco Mała M. i R. dołączyli do nas. Wejście na ścieżkę oznakowane zabawną tabliczką z mamutem i bramą z nazwą jednej z epok bardzo nam się spodobało. Najlepsze jednak, jak się okazało, było przed nami ... cała bowiem ścieżka biegnie w lesie. Wędruje się zatem po wytyczonych ścieżkach, wzdłuż których rozmieszczone są (zwykle) ogromne modele dinozaurów i innych prehistorycznych stworzeń. Ich rozmiar, pomysłowość ich rozmieszczenia, a także dokładność z jaką zostały zrekonstruowane robią wrażenie. Chyba tak pięknych i wiernych rekonstrukcji jeszcze nie mieliśmy okazji zobaczyć.

Uwaga na groźnego dinozaura!
Ponadto umiejscowienie owej ścieżki w lesie, głównie iglastym, z oczkami wodnymi tworzyło nadzwyczajny klimat i nadawało temu miejscu naturalności. Byliśmy już w parkach dinozaurów, gdzie modele choć piękne prażyły się w słońcu ... a ekspozycja przypominała muzealną wystawę. Tutaj rzeczywiście podróżowało się w czasie i poznawało prehistoryczne stworzenia.

A ten LATA ...
Modeli dinozaurów było bardzo dużo (wg. ulotki ponad 150! - być może tyle ich jest; nie liczyłam :-)). Są małe i ogromne, których nawet nie da się ująć w obiektywie i trzeba je uwiecznić fotografując fragment po fragmencie. Zaskakuje także pomysłowość ich rozmieszczenia. Kilka razy bowiem dinozaury były albo tak małe albo tak sprytnie umieszczone nieco dalej od ścieżki, że zdarzyło się, że nie od razu je zauważyłam ... i albo z pomocą dzieci albo po chwili rozglądania się, mogłam je zauważyć. To dopiero była satysfakcja!

Edukacja na każdym kroku ...
Przy każdym z modeli widniała tablica, która w trzech językach prezentowała danego dinozaura. Nie sposób zapamiętać tych wszystkich nazw, ale większość sfotografowałam i będę czytać w wolnych chwilach po powrocie. Trudno w tak krótkim czasie ten ogrom wiedzy sobie przyswoić. Dzieciom czytałam albo nazwę albo przekazywałam wyczytaną w tekście ciekawostkę. Jednak największą frajdę sprawiało Małej M. i R. bieganie wzdłuż ścieżki i przyglądanie się dinozaurom ... z daleka niestety, tzn. zza ogrodzenia.

Można także zrobić fotkę z dinozaurem ...
Na szczęście na trasie były specjalnie oznaczone miejsce, w których można było podejść do dinozaura. Oj tak .. o tym właśnie marzyła Mała M. Nie mogła przepuścić takiej okazji ... Podchodziła do dinozaura, by go pogłaskać, szepnąć mu coś do uszka, a nawet nakarmić szyszkami. Czasem mówiła im coś na powitanie albo na pożegnanie. Raz usłyszałam, jak odchodząc powiedziała:

Fajne macie ząbki .... 

i pobiegła dalej. Na długo w pamięć jednak zapadnie mi czułość z jaką głaskała te sztuczne przecież stworzenia. Ileż jest w niej miłości i czułości!!! Wierzę, że gdyby tylko mogła przywiozła by sobie do domu i zaopiekowała się takim dzieckiem dinozaura :-)

Ten to ma szyję!
Spacer po ścieżkach wśród dinozaurów odbyliśmy na raty, bo o godzinie 17-ej udaliśmy się na seans do kina 5D. Wcześniej nikt z nas, poza tatą, nie był w takim miejscu. Mieliśmy także obiekcje, czy Mała M. nie jest za mała na tego typu atrakcje. Jednak nasza czterolatka sama się chciała przekonać, czy owo kino jest. Zasiedliśmy wygodnie w fotelach, włożyliśmy na nosy specjalne okulary (oczywiście utrwaliłam takie wielkie bryle :-) na ślicznym nosku Małej M.) i rozpoczęła się projekcja. Pierwszy film był bajką dla dzieci o podwodnych dinozaurach gigantach ..., a drugi - edukacyjnym filmem o powstaniu Ziemi. Mała M. dzielnie zniosła pierwszy z nich, zaś drugi obejrzała tuląc się do taty. Mimo dość głośnych efektów akustycznych w drugim filmie, Małej M. bardzo się podobało ... Dobrze, że ją przygotowaliśmy na to, że fotel będzie się bujał na różne strony, w twarz powieje wiatr, a i woda siknie z ekranu, a dokładniej z fotela niżej. Wszyscy dobrze się bawiliśmy. R. zaś siedział sam w rzędzie foteli obok ... i patrząc na niego miałam wrażenie, że owe super efekty ani trochę go nie przestraszyły. Co najważniejsze wstęp do tego typu atrakcji to koszt rzędu 15-18 zł na osobę, a tutaj wliczony był w cenę biletu. Warto było! Znów coś nowego i jakaś atrakcja dla wszystkich ...

Karuzela - sprawczyni zamieszania :-)
Wędrówka śladem dinozaurów również bardzo nam się spodobała, ale dzieciom dziwnie spieszno było do końca wędrówki, gdy w pewnym momencie za drzewami ujrzały, poza modelem dinozaura, niebieską karuzelę i usłyszały dochodzące stamtąd piski. Od tego momentu słowo karuzela padało z ust naszych pociech z zadziwiającą częstotliwością. A zatem gdy rzeczywiście minęły ostatniego prehistorycznego stwora niczym pieski spuszczone ze smyczy pobiegły w kierunku Parku Rozrywki. Tu także nie było tłoku i można było wybrać coś dla siebie. Zdarzyło się niestety, że niektóre atrakcje były niedostępne, ale i tak Mała M. i R. mogli znów dać tutaj upust swej energii. Mogli pobawić się w pełnym plastikowych kulek basenie, poskakać na batucie, przejechać się na karuzeli-słoniku (Mała M.)

Karuzela choć kiczowata dzieci cieszy ...
czy zjechać na małej tyrolce z ostrym ,,bum'' na końcu (R.). Były także atrakcje dla dorosłych - karuzele na łańcuchach, duże i małe, czy bujający się na boki statek piracki, ale jakoś nie skorzystaliśmy. Wolałam z dziećmi przejechać się barwną kolejką czy popływać łabędziem na wodzie z R. za kierownicą! Gdyby było więcej czasu skorzystalibyśmy więcej, ale i tak poszaleliśmy razem wesoło.

Kaczuszka zaprasza na mini rejs :-)
Głód jednak powoli dawał nam się we znaki, więc powędrowaliśmy w kierunku wejścia. Tam bowiem mieszczą się punkty gastronomiczne oferujące dania z grilla, hot dogi, frytki itp. a także słodkości typu lody czy gofry. Zachęcająco wyglądała także z zewnątrz ,,Restauracja Jaskiniowa'', ale niestety z powodu wesela była zamknięta dla odwiedzających. Bardzo podobało mi się także otoczenie ogródka restauracyjnego z wodą i mostkiem. Zadowoliliśmy się frytkami, hot dogiem i bułką z warzywami. W planie były jeszcze gofry i lody, ale nie zdążyliśmy.



Altana na wodzie zaprasza!
Nieubłaganie zbliżała się 20-ta, czyli godzina zamknięcia JuraParku. Pognaliśmy do Muzeum. Zaskoczyła mnie jego nowoczesność i dobór eksponatów. Można było zobaczyć m.in. ogromnego mamuta włochatego, a w gablotach m.in. łowcę z epoki paleolitu czy neolitycznego rolnika.

Widok z pokładu batyskafu :-)

Dla dzieci atrakcją było także wejście do batyskafu, z okien którego można było obejrzeć prehistoryczne stworzenia morskich głębin. Tuż obok mieści się także mały ogród zimowy. Muzeum to warte jest odwiedzenia, stąd kolejnym razem przeznaczymy więcej czasu na zapoznanie się z ekspozycją.
Z ulotki reklamowej wyczytałam, że w JuraParku organizowane są także (dodatkowo płatne) warsztaty paleontologiczne i plastyczne, ale nie mieliśmy już czasu, by z nich skorzystać. Będzie na kolejny raz!

Dino-wózki już czekają na chętnych!!!

Zachęcamy gorąco do Solca Kujawskiego, małej mieściny między Bydgoszczą i Toruniem, i tutejszego JuraParku. W drodze powrotnej zauważyłam, że mieści się tu także Muzeum Ochotniczych Straży Pożarnych i Park Wodny (najnowocześniejszy w regionie). Szkoda, że nie wiedzieliśmy o tym wcześniej. Warto zatem zarezerwować sobie cały dzień, by z rodziną w atrakcyjny sposób właśnie w Solcu Kujawskim spędzić czas.




Brak komentarzy: