czwartek, 8 sierpnia 2013

Z żabkami na ty ...

Dziś czas na odpoczynek po toruńskich szaleństwach. Trzeba było także uzupełnić zapasy owocowo-warzywne, więc tata pojechał na targ, a ja zostałam z dziećmi. Usiadłam z nimi przy oczku wodnym i .....



rozpoczęliśmy obserwacje. Najpierw naszą uwagę przykuły dwie żabki wystawiające głowy z wody. Jedna majestatycznie pozowała do zdjęć wspierając się łapką o listek, zaś druga - wyraźnie głodna - oddawała się pasji polowania. No tak .. przecież to była pora śniadania, a i żabki coś jeść muszą.


Wzięłam aparat i bacznie obserwowałam ową głodną żabę. Co jakiś czas śmiesznie otwierała szeroko swą paszczę ... To trzeba uwiecznić na fotce, pomyślałam ... i jakimś cudem udało mi się uchwycić ów moment.


I tak siedzieliśmy sobie i głośno komentowaliśmy, co widzimy ...A to żabka zakumkała, a to motylek przeleciał, a to ważka nadleciała itp.


Za jakiś czas na brzegu pojawiła się ta oto ,,piękność''. Najwyraźniej zmierzała w stronę trawnika ...


 Najpierw jednak musiała pokonać przeszkodę w postaci murka skalnego ... Pokonała go jednak bez większych trudności, no z jednym upadkiem na grzbiet. Pozbierała się jednak w mig i podreptała przed siebie.



I tak siedząc sobie tuż za domem naszych gospodarzy cieszyliśmy swe oczy pięknem żab, ropuch i innych stworzeń.


Nie minęło dużo czasu, gdy nad wodę zawitał kolejny gość z muchą na udzie ... Ta jakoś na pływanie nie miała ochoty! I tak leniwie, na obserwacjach żab ... i oczka wodnego minęło nam czwartkowe przedpołudnie.

Ale była zabawa! Każda żaba inna, jedna w ciapki, inna z śmiesznie długimi ,,palcami''. R. pilnie się przyglądał i na bieżąco nas informował, co ciekawego zauważył.  Potem pobiegł po aparat i robił swoje zdjęcia. Wywołam mu je na pamiątkę po powrocie, a jego poproszę, by je samodzielnie opisał. Mała M. oczywiście też uczestniczyła aktywnie w naszych obserwacjach.

Zapowiadał się kolejny upalny dzień, więc około 13-ej zaproponowałam wyjście nad jezioro. Dla dzieci zabraliśmy małe dmuchane pontony i koło. Najpierw tatuś próbował przekonać R. do nauki pływania, ale nie za bardzo chciał słuchać jego poleceń. Cały prawie czas (a byliśmy tam dobre 3h) spędził leżąc na pontonie w płytkiej wodzie. Mała M. zaś bardzo chciała się nauczyć i spróbowała pływać na dmuchanym kole. Sama się na nim kładła na brzuszku, a potem machając rączkami i nóżkami posuwała się po wodzie. Oczywiście, wołała:

Ja sama … Nie trzymaj mnie!

Szybko pojęła, o co chodzi i po kilku próbach twierdzi, że ona już umie pływać …. na kole. :-)
R. niestety się boi i ciężko go namówić. A szkoda … Dziś i ja zanurzyłam się wreszcie w chłodnej wodzie jeziora. Jak przyjemnie było popływać. Przekonałam się, że to najlepszy sposób na upalny dzień. Woda w jeziorze zimna, ale doskonale schładzała ciało. Tego mi było trzeba!

Najbardziej jednak chyba potrzebowałam dziś kilku chwil świętego spokoju. Właśnie z nich korzystam, bo Mała M. śpi, a R. z tatą pojechali na hulajnodze. Chcą dotrzeć (R. na hulajnodze, a tatuś biegnąc za nim) do Koronowa, kilka kilometrów stąd. Ci to mają pomysły!!!

Póki co delektuję się ciszą i świętym spokojem. Pozdrawiam ...







Brak komentarzy: