poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Garść wieści i anegdotek ...

Niedziela minęła spokojnie. Sobotnia wyprawa w gry mnie tak wyciszyła, że teraz wiem, że powinnam częściej pozwalać sobie na takie szaleństwa. Z drugiej jedna strony pozostawanie w ogonie grupy uzmysłowiło mi, że moja kondycja marna. Powzięłam postanowienie, żeby to zmienić i już wczoraj wieczorem rozpoczęłam 20-minutowe bieganie po grobli. Chociaż nie było łatwo część dystansu przebiegłam, a część pokonałam szybkim marszem. Dziś, w poniedziałkowy wieczór, również zafundowałam sobie małą porcję truchtu i muszę przyznać, że już dziś było ciut lepiej ... Powiało optymizmem, że może za miesiąc uda się już dłuższe dystanse pokonać w wyznaczonym czasie. OBY! W każdym bądź razie i wczoraj i dziś po powrocie z biegania czułam się lepiej.

Zaczęłam od opisywania niedzieli, więc słów kilka jak spędziliśmy czas. Po śniadaniu zabrałam dzieci na Mszę św. To pewna nowość. Mała M. bardzo chciała iść, tylko R. oponował. Na szczęście z pomocą taty przekonał się i poszedł z nami, a po wyjściu z kościoła stwierdził:

,,Mamo, super było!''

Po Mszy obiecałam dzieciom wyjście na lody. Kupiliśmy też porcję dla taty, który został w domu pisać swoje raporty. Potem obiad i już w komplecie wyjście na place zabaw w innej części miasta. Dzieci miały okazję się wybiegać. Po powrocie Mała M. padła i spała od 18.30 do rana ... Nie ma jak się dobrze zmęczyć :-)

Poniedziałek też dość spokojny ... bez wielkich atrakcji, stąd dziś dla odmiany kilka powiedzonek zasłyszanych ostatnio podczas zabaw R. i Małej M.

1) Mała M. ostatnio bardzo chętnie bawi się swoja lalką, którą dostała w prezencie od Izuni. Traktuje ją jak prawdziwego dzidziusia. Wszędzie chce ją ze sobą zabierać, ale jest dość duża i ciężka. Wczoraj rozbawiła mnie, gdy przed wyjściem na spacer przybiegła do pokoju, by się z nią pożegnać. Wzięła ją na rączki jak prawdziwego bobas, wyściskała, rzekła jej kilka ciepłych słów ... i wyszła. Ileż w niej ciepła i czułości!

2) Wczoraj lalka Małej M. zachorowała ... Nasza czterolatka wzięła swój stetoskop i niczym prawdziwy lekarz zaczęła badać swą pacjentkę, by za moment obwieścić jej:

,,Musisz leżeć w łóżku dwa DZIENI'' ( no skoro jest jeden dzień to dwa dzieni, logiczne:-)) Jaki ten język polski skomplikowany!

3) Dziś idziemy na spacer i R. chwali się swej siostrzyczce, że ząb mu się huśta ... a Mała M. z entuzjazmem w głosie krzyknęła:

TO LUDZIK LEGO MOŻE SIĘ NA NIM HUŚTAĆ!!!

Tym optymistycznym akcentem kończę pisanie na dziś. Pora zacząć wcześniej się kłaść, bo szkolny maraton znów niebawem się zacznie :-)


Brak komentarzy: