wtorek, 20 sierpnia 2013

Wsi spokojna, wsi wesoła, czyli w skansenie w Opolu

Korzystając z ostatniego dnia urlopu taty wybraliśmy się w poniedziałkowe przedpołudnie do Opola, ale spacer po mieście rozpoczęliśmy od zwiedzania Muzeum Wsi Opolskiej, zwanego potocznie Skansenem. Mieści się on przy głównej drodze na trasie Wrocław-Opole, a zatem nie sposób go przegapić. Warto zajrzeć tu, zwłaszcza w poniedziałek, gdy obowiązują darmowe wejściówki.



Skansen, zajmujący obszar aż 10 ha składa się z 55 obiektów, głównie zabudowań mieszkalno-gospodarczych, pochodzących z różnych części Opolszczyzny. Są wśród nich także spichlerze, stodoły, kapliczki słupowe, dzwonnice itp. Datują się one z różnych okresów historycznych, począwszy od końca XVII wieku aż po lata 20-te XX w.


Wędrówka po skansenie to zatem wspaniała okazja dla dzieci, by zobaczyły, jak dawniej mieszkano i jak wyglądała praca w gospodarstwie. Z tego też względu do opolskiego skansenu zabrałam moje pociechy, by zobaczyły, jak żyli kiedyś ludzie, ich dziadkowie i pradziadkowie. W dobie komputerów, TV, telefonów komórkowych, dzieciom może być ciężko wyobrazić sobie, że kiedyś wystrój domu czy dostępne sprzętu gospodarstwa domowego znacznie różniły się od tych, jakie są im obecnie znane.


Zarówno R. jak i Mała M. wcześniej zwiedzali inne skanseny, więc ten opolski nie był dla nich zupełną nowością, ale i tak świetnie się tu bawili. Oboje biegali od chaty do chaty, zaglądając do każdego otwartego pomieszczenia, nawet do chlewika, piwnicy czy stodoły. Owo bieganie najbardziej przypadło do gustu Małej M., która - gdy tylko rozpoznała domowe sprzęty w odwiedzanych domostwach - sama stawała się dla nas małym kustoszem i z przejęciem w głosie, wskazując dany obiekt palcem, informowała nas:

A to jest stara szafa! A to kołyska dla malucha! (kołyski okazały się hitem!)





Niektóre ze sprzętów czy mebli były dla niej trudne do rozpoznania. Raz, wskazując na kredens, widząc białe drzwi z uchwytami w kolorze stali stwierdziła, że to lodówka. Sympatyczna pani kustosz wyprowadziła ją z błędu, a do tego zaprosiła nas do innego pomieszczenia, gdzie pokazała starą lodówkę, czyli szafę z kranikiem, gdzie za pomocą skrojonych kawałów lodu (przechowywanego pod ziemią) chłodziło się żywność i zabezpieczało przed zepsuciem.



Jednym z odwiedzanych obiektów był budynek z początku XX w., który służył jako szkoła. Mała M. i R. zaraz zasiedli w szkolnych ławkach i znów była okazja, by czegoś nowego się dowiedzieć, no bo ławki inne od obecnych, bambusowa laska do karania nieposłusznych uczniów, czarna tablica do pisania kredą, łazienka szkolna przypominająca zbiornik na wodę z kilkoma kranikami wokół.


Wizyta w skansenie to także okazja, by zobaczyć studnię z żurawiem, kierat konny, drewnianą dzwonnicę, pasiekę ... czyli to wszystko, co raczej trudno dzieciom zobaczyć na co dzień w mieście. Dobrze, że są takie miejsca, gdzie młode pokolenie może zapoznać się z historią i kulturą regionu, w którym żyje.


W kilku chatach poza wystrojem wnętrz można było przyjrzeć się pracy szewca, tkaczki, wikliniarza, krawca, a przy okazji wzbogacić swą wiedzę o świecie o takie pojęcia jak krosno, młyn wodny, kołowrotek, spichlerz, karczma, kowadło itp. Ciekawymi obiektami są także wiatraki i młyn wodny. Znów okazja, by łącząc przyjemne z pożytecznym dowiedzieć się, do czego służyły i jak działały.



Spacerowanie od chaty do chaty okazało się tak atrakcyjne dla Małej M. i R., że nawet nie wiem, kiedy minęły 2,5 h od wejścia. Ja także dobrze się tam czułam, widząc słoneczniki za płotem i suszące się w chatach zioła. Zaraz przypomniały mi się słowa Kochanowskiego ,,Wsi spokojna, wsi wesoła ...''.

Zachęcam zatem wszystkich do odwiedzenia Muzeum Wsi Opolskiej, leżącego zaledwie 6 km od centrum Opola.






Brak komentarzy: