sobota, 29 czerwca 2013

Śpiewająco ... na koniec roku szkolnego

Już nie mogliśmy doczekać się końcówki roku szkolnego. W czwartkowy poranek, znów nieco w nerwach (bo tradycyjnie niektóry mieli problem z ubraniem się na czas i sprzątnięciem stołu po śniadaniu!), pobiegliśmy galopem do szkoły. Świadomość, że to już ostatni dzień nauki dodawał mi sił. Jakoś stawiliśmy się tam na czas. Planowałam szybciutko odprowadzić R. do szkoły i wrócić do domu, by zająć się porządkami i gotowaniem obiadu, by móc na spokojnie na 17-tą udać się z dziećmi na zakończenie roku szkolnego. Na planach wczesnego powrotu się jednak skończyło, bo gdy Mała M. usłyszała, że zaraz klasa R. będzie występować przed dyrekcją i śpiewać ,,Kolorowe jarmarki'' to zapragnęła i ona wziąć w owym popisie udział. Wychowawczyni sama ją zachęcała, więc zostałam...

Mała M. wcześniej uczestniczyła w kilku próbach, ale słów nie znała, a i tanecznych kroków też nie opanowała. Bardzo jednak chciała wystąpić. Najpierw stała z dziećmi, ale gdy tylko zaczęły kręcić się wkoło bałam się, że ją staranują ... W kącie sali stał jednak drewniany konik bujany, i tam właśnie posadziłam Małą M. Ubolewałam, że moja trzylatka nie zdążyła rano uczesać ze mną włosów i nie wyglądała, jak na występie przystało, ale jej to wcale nie przeszkadzało ... a poza tym była nieco schowana za tłumem dzieci (z dwóch klas).

Występ świetny: dzieci tańczyły, śpiewały, machały kolorowymi wstążkami z bibuły. Zrobiło się kolorowo, wesoło i wakacyjnie. R. (o dziwo!) w drugim rzędzie też świetnie wywijał :-)  Paniom dyrektorkom bardzo się podobało .... a i Mała M. doczekała się pochwały. Jedna z pań bowiem rzekła mi, że najlepsza i tak była ta MAŁA na bujanym koniku :-) Ma się ten urok osobisty! 

Po występie Mała M. odmawiała powrotu do domu. Jak zawsze chciała siedzieć na zajęciach z R. klasą, kolorować mandale jak pozostałe dzieci, razem myć ręce w łazience, wspólnie zasiadać do śniadania itp. Dopiero prawie 4h udało mi się ją nakłonić do powrotu; tylko dlatego, że obiecałam wspólną z R. zabawę torem samochodowym zakupionym na szkolnym festynie w środowy wieczór.

Kilka godzin w domu (obiad, przygotowanie stroju galowego dla dzieci i odświętnego dla siebie) i znów powrót do szkoły. I tu przykra niespodzianka. Znów powtórzył się poranny incydent. R. zamiast zbierać się szybciutko szalał skacząc po materacu, biegał po domu wciągając w swe szaleństwa swą siostrzyczkę ... Skończyło się tym, że 16.45 wybiegliśmy z domu ... i gnaliśmy na złamanie karku. Droga do szkoły daleko i rzeczywiście to był BIEG ... Wpadliśmy do sali, gdzie siedzieli już prawie wszyscy rodzice z dziećmi. Nie tak wyobrażałam sobie końcówkę roku szkolnego ... i mam nadzieję, że był to nasz ostatni sprint. Po wakacjach zrobię wszystko, by mój siedmiolatek spacerkiem szedł do szkoły!!!! 

Najlepsze jeszcze przed nami. R. wpadł do sali, wszedł między dzieci ... Daję mu znak, żeby zdjął sweter, bo gorąco ... Za którymś razem dotarło do niego, o co chodzi. Spojrzałam na mego synka, a tu koszula, co prawda piękna i biała, ale schodząca w jakiś podejrzany ,,ząbek''. Na migi daję mu znać, żeby podszedł ... Patrzę, a mój siedmiolatek źle zapiął koszulę. Dobrze, że zauważyłam. Miał bowiem za moment wystąpić przed wszystkimi recytując wiersz ... To byłby wstyd! 

Na szczęście udało się bez wpadki ... R. wyszedł na środek i pięknie zadeklamował wiersz. Głośno i wyraźnie, no i z pamięci, bo zdarzało się, że niektórzy nie zdążyli opanować swoich wersów na czas. R. w ostatnim wersie nieco zmodyfikował zdanie, ale i tak wyszło świetnie.



Książkowy prezent ze szkoły dla R.





Były wierszyki, taniec, piosenki i pożegnanie tych, którzy kończą naukę w zerówce. Wszyscy zostali nagrodzeni pięknie wykonanymi przez wychowawcę dyplomami (m.in. ze zdjęciami z różnych klasowych imprez i wyjść) i książkami. 

R. oczami jednego z rówieśników


R. dostał także plik ćwiczeń ( na czas wakacji!) i upominek w postaci swojego portretu narysowanego przez innego ucznia z klasy. Na odwrocie zdjęcie R. i krótka notka, jak postrzegają go rówieśnicy (GRZECZNY, ŁADNIE RYSUJE, POŻYCZA KREDKI) .. Szkoda tylko, że w domu z tą grzecznością często na bakier!!!!!!!!!!!

Dyplomik ...

Były też inne niespodzianki - mój dyplom ( m.in. za zaangażowanie w życie oddziału przedszkolnego, za wsparcie, za uśmiech, za dobre słowo!!!!)  ... i DYPLOMIK dla naszej trzylatki (no już prawie czterolatki).

HURRA! Mała M. była dumna, że i ją zauważono!

A ja byłam szczęśliwa i dumna z moich pociech, które tak wspaniale (mimo pewnych braków w zachowaniu przed wyjściem!) zakończyły ten rok szkolny.

Teraz już pora na odpoczynek!!! Lato, lato, lato czeka ... (mi już w duszy gra) :-)


Brak komentarzy: