czwartek, 6 czerwca 2013

Puszczamy bączki ...

Drugi dzień przymusowego siedzenia w domu z powodu choroby R. minął nam szybko i pełen był niespodzianek. Ranek co prawda upłynął dość zwyczajnie, m.in. na lekturze drugiej części opowieści Florki, małej ryjówki, która w listach do swej przyjaciółki dzieli się tym wszystkim, co dzieje się wokół niej. Myślałam, że to raczej książka dla małych dziewczynek, a tu R. przysiadł się do nas i sam domagał się czytania rozdziału za rozdziałem ... aż książkę przeczytaliśmy od deski do deski. Była też chwila na moje porządki, a dzieci w tym czasie oglądały ,,Reksia'' i ,,Bolka i Lolka''.

Był i czas na wyprowadzenie CZWORONOGÓW:-)
Około 13-ej jednak zrobiło się u nas nieco bardziej tajemniczo, bo zadzwonił domofon i ktoś zapukał do drzwi. Patrzę  i oczom swym nie wierzę! Wyjątkowo bez zapowiedzi zjawiła się u nas Babcia. Przywiozła wszystkim niespodzianki - nam - gotowy obiad, a dzieciom - ,,zamówione'' na Dzień Dziecka bączki. Od dobrego miesiąca R. mówi tylko o ,,bejblejach'' (bączkach Beyblade!). Nie wiedziałam, co to za bączki, ale pokazał mi je raz w sklepie i teraz już wiem. Biedna Babcia od tygodnia krążyła po sklepach, by spełnić życzenie wnuka .... no i udało się. Kupiła dwa i dała R. prawo wyboru. Tym sposobem Mała M. również została właścicielką bączka. Tyle tylko, że starszy brat ma nieco bardziej ,,wypasiony'' model, bo z dźwiękiem i światłem.

Owymi bączkami Babcia sprawiła wnukom ogromną radość. Bawili się nimi przez całe popołudnie. Największym zaskoczeniem było dla mnie, jak szybko Mała M. pojęła, jak owego bączka uruchamiać. Do pudełka nie dołączono instrukcji. Ja nie bardzo wiedziałam, co i jak. Na szczęście, R. w szkole widział takie ,,cudeńka'' wielokrotnie i nauczył nas, jak się nim posługiwać. Najśmieszniejsza była Mała M., która nawet nie chciała, byśmy ją instruowały. Kurczowo trzymała swój prezent w łapkach i mówiła:

JA się na tym lepiej znam!!!!

I za moment szczęka mi opadła z wrażenia, gdy Mała M. zaczęła kręcić swego bączka. Mała Mądralka!!!! Potem mi dokładnie i na spokojnie wytłumaczyła, jak mam ów bączek wprawić w ruch.

Hm ... jak to działa?
Inne hasło Małej M. z dziś, które zapadło mi w pamięć to reakcja na zaproszenie Babci, by ją odwiedzić. Mała M. zmartwiła się, że nie wie, czy tata będzie miał siły jechać autem i stwierdziła, że ona by przyjechała (jako kierowca!), ale:

... nie wiem, którym przyciskiem wyłącza się ten SILNIK!!!! 

Rozbawiła mnie tym bardzo! Taka mała, a wie, że w aucie silnik jest :-)

A skoro już o powiedzonkach Małej M. mowa to jeszcze jedno z dziś. Rano zaproponowałam dzieciom na śniadanie płatki na mleku, a że miałam dwa ich rodzaje rzekłam, że mają do wyboru te zbożowe kuleczki albo takie muesli dla dorosłych. Mała M. myślała i myślała, co by tu wybrać, aż wystrzeliła jak z procy:

Te RODZICOWE!!!! 

Nawet R. się uśmiechnął, jak to usłyszał!

P.S. Jutro zamieszczę OBA BĄCZKI w akcji, bo ich właściciele już słodko śpią.





Brak komentarzy: