środa, 5 czerwca 2013

Znów w domu ...

Dziś po raz kolejny przekonałam się, że coś jest w powiedzeniu ,,Nie chwal dnia przed zachodem słońca'', bowiem wczesnym rankiem stwierdziłam, że R. ostatnio od kilku tygodni zdrowy i chodzi do szkoły. I, jak na złość, Mała M. wstała i zażądała podstawienia jej miski pod bródkę. R. zaś bardzo źle spał i całą noc sapał niczym lokomotywa. Skończyło się na pozostaniu w domu i wizycie u pediatry z rozpoznaniem zapalenia ucha u starszej pociechy i przepisaniem antybiotyku. I tak najbliższy tydzień spędzimy w domowych pieleszach, bo z uszami żartów nie ma ...

Mała M. też dziś dzielnie walczyła z rewolucją żołądkową, ale dała radę. Umilałam jej czas czytając. Sama się dopominała o kolejne lekturki i tym sposobem przeczytałyśmy ich chyba dziesięć. Potem Mała M. domagała się, by jej lala czytała i śpiewała. Posadziła ją na kanapie, wręczyła książkę i zeszyt z nutami .... i rzekła:

Najpierw przeczytaj, a potem zaśpiewaj, bo to jest taka PRZECZYTANKA I ZAŚPIEWANKA ... 


 R. nam nie towarzyszył w trakcie lektury, bo dużo dziś spał w ciągu dnia. Jednak i on miał swą czytelniczą sesję. Gdy po powrocie od lekarza Mała M. zasnęła (przespała całą wizytę u pediatry!), usiadłam na łóżku R. i  z wielką przyjemnością zatopiłam się w lekturze urodzinowego prezentu z Francji ,,Przygody Tappiego z Szepczącego Lasu''. Książka tak bardzo nas wciągnęła, że za jednym razem przeczytaliśmy 50 stron. Jutro cd. nastąpi, rzecz jasna :-)

Ubolewam, że R. nie może uczestniczyć w zajęciach szkolnych, a z drugiej strony staram się wykorzystać ów czas na zaległe (od zawsze) porządki. Dziś odgruzowałam nieco kącik Małej M., ale jeszcze mnóstwo pracy przede mną. Spróbuję dziennie poświęcić godzinkę na prace tego typu to może do początku nowego roku szkolnego zdążę.

Choroba R. umożliwiła nam spędzenie większej ilości czasu na wspólnym czytaniu, ale niestety znacznie pokrzyżowała plany, choćby uczestnictwa w dzisiejszych, przedostatnich już, zajęciach modelarskich. Na szczęście nasz siedmiolatek był na zajęciach w poniedziałek, skąd przyniósł kilka pojazdów.


 Specjalnie dla Małej M. wraz z panem instruktorem skleił model lewka. Mała M. ostatnio zwierzyła mi się:

Szkoda, że ja nie mogę chodzić na zajęcia modelarskie!

Powtórzyłam to panu, który obiecał naszej (już prawie) czterolatce, że będzie na nią czekał przez następne dwa lata ...


Po dłuższej przerwie R. znów poczuł modelarski zew i ostatnio łączy zabawę samochodzikami z klejeniem modeli. Ostatnio z piwnicy przyniosłam taśmę malarską i za chwil kilka została wykorzystana do wyznaczenia tras dla aut.


Do zabawy użył także wcześniej sklejonych modeli, m.in. domku św. Mikołaja, który przyniósł niedawno z zajęć modelarskich.


Przydał się także inny, wcześniej zmajstrowany w domu, model domku ... kawałek niebieskiego worka na śmieci (jako zbiornik wodny) ...


No i światowy akcent w postaci Wieży Eiffla (na trawie...)



R. zadowolony, że ma własny kawałek świata i super trasę dla swych resoraków. Chętnie się bawi tym, co sam wymyślił i zrobił.  I tak trzymać!


Mała M. też ostatnio bardziej aktywna plastycznie ... Kilka dni temu, gdy chciałam się zdrzemnąć na pięć minutek, zaproponowałam jej, żeby coś dla mnie narysowała. Nie zdążyłam jeszcze przyłożyć na dobre głowy do poduszki, a już czekały na mnie dwie prace autorstwa Małej M. Obie ogromnie mi się spodobały, szczególnie owe kwiaty w wazonie na stole ....



Temat drugiego rysunku mnie nie zaskoczył, ale bardzo rozbawił. To MAMA ... pchająca w wózku dzidziusia. No i to słoneczko nad głowami, którego WSZYSTKIM życzę w te zimne czerwcowe dni!!!

Do miłego usłyszenia ....







Brak komentarzy: