niedziela, 16 czerwca 2013

Wieczorna przejażdżka wśród pól ...

Po powrocie od cioci R. nie mogłam wysiedzieć w domu. Od ponad tygodnia nie byłam na basenie i bardzo brakowało mi ruchu na świeżym powietrzu. Szybciutko zrobiłam kolację R. i około 19-ej wsiadłam na rower.

Zaczęło się chmurzyć i wiedziałam, że może nie być tak dobrej widoczności aż do późnych godzin. Postanowiłam zatem pojechać znów tam, gdzie ostatnio, by ujrzeć to co już znam, a przy okazji odkryć może jakieś boczne drogi. Dotychczas bowiem jechałam głównymi drogami. Pora zatem, by nieco zboczyć z kursu :-)

Podobnie jak w czwartkowy wieczór udałam się do wioski Siedlce. Minęłam figurę św. Floriana i ... tuż za kościołem, zamiast jechać główną, skręciłam w prawo. I już pierwszy widoczek bardzo mnie ujął ...

Łany zbóż ... sielsko mi!

Pola porośnięte zbożami, a wśród nich polne kwiaty, które przypominają mi o czasach dzieciństwa ....

Chabry ...  a maki gdzie? :-)
Nie mogłam zatem przejść obok nich obojętnie i nucąc pod nosem ,,Chabry, maki i goździki pachnące'' fotografowałam owe okazy (wyłączając goździki ...) z myślą o moich pociechach.

Czy z tego będzie chleb?

Nie wiem, w czym tkwi siła ... ale łany zbóż uwielbiam, więc znów także, by podzielić się ich widokiem z Małą M. i R. utrwaliłam je na fotkach. I tak jechałam dalej wolno, bo droga nieco wyboista aż tu nagle mnie zamurowało nieco ...

Ruina, a szkoda...

Przed oczami wyrosła budowla, a właściwie jej ruina, którą kiedyś widziałam z daleka jadąc szosą w kierunku domu. Okazało się, że to prawdopodobnie jakaś dawna kaplica cmentarna .... Muszę doczytać, co się tu działo, że tylko tyle po niej pozostało.

Czyżby SZARAK?
 Przystanęłam na chwilę, by rozejrzeć się i zdecydować, gdzie kontynuować moją przejażdżkę. Nagle w pewnej odległości zauważyłam COŚ na ścieżce. Długie uszy ... więc pomyślałam, że to chyba zając. Stał długo nieruchomo i patrzył w moim kierunku. Zrobiłam kilka kroków, ale za moment wziął nogi za pas i tylko chmura kurzu na ścieżce po nim pozostała ... Dopiero w domu na spokojnie przyjrzałam się fotkom. To chyba jakiś szarak ze zdobyczą w pysku ... Po takim spotkaniu nie miałam wątpliwości, że obrałam dobrą drogę na wieczorną przejażdżkę :-)

Znów wśród zbóż...

Zając prosto, a ja w prawo w stronę pól i małego zagajnika ...

Znów sielsko mi tylko komary gryzą

A tu znów pola pełne zbóż, chabrów i nawet MAK się znalazł ...

Jest i MAK...

Droga jednak okazała się nieprzejezdna. Mnóstwo błota na ścieżkach, a w lesie rozległe kałuże, a nad nimi komarów mnóstwo.


Postanowiłam zawrócić. Po drodze jeszcze dwie fotki ciekawych tropów ...


które wykonałam z pełnym poświęceniem :-) nie zważając na całe chmary bzykających komarów. Do dziś czuję te ukąszenia .... Ale warto było!!!

Ależ tu dużo wody ...

Robiło się późno, więc trzeba było wracać. Zatrzymałam się jeszcze w wiejskim sklepiku, bo obiecałam dzieciom, że przywiozę im z wycieczki soczki ... Słowa dotrzymałam, a sobie też sprawiłam przyjemność. Kupiłam pyszne lody, które na miejscu na spokojnie zjadłam...


Od domu dzieliło mnie już kilka kilometrów. Ciągnęło mnie gdzieś jeszcze, tym bardziej, że nagle jedna z odnóg głównej drogi prowadziła w kierunku grobli.


Musiałam zbadać, dokąd prowadzi ... Znów jednak dużo błota, a najbardziej zaskoczył mnie widok wody na polach ...


Przez moment zastanawiałam się, czy to aby nie pola ryżowe :-)


Najdziwniejsze były jednak odgłosy ... Niczym z filmów grozy :-) Czasem tylko wesoło zarechotała żaba. Próbowałam ją dostrzec w wodzie, ale komary tak bardzo mnie już pogryzły, że musiałam uciekać ...


Najciekawsze jednak były owe odgłosy .... Nagrałam kilka krótkich filmów, by się nimi podzielić. Jutro spróbuję choć jeden z nich zamieścić tutaj ... bo dzisiejszą próbę musiałam właśnie przerwać.

Dobrej nocy ... i do miłego usłyszenia!













Brak komentarzy: