poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rowerem po mostach i mostkach ...

Na rowerze nie jeździłam od dobrych 10 lat, a może i dłużej. Teraz, kiedy po tak długiej przerwie odkryłam na nowo czar dwóch kółek, nie mogę usiedzieć w miejscu, zwłaszcza wieczorem, gdy rodzina w komplecie i mogę wyrwać się gdzieś na chwilę. Podobnie było w sobotę, gdy po całym dniu spędzonym u teściowej, wróciliśmy do domu. Cały dzień mnie gdzieś nosiło, zwłaszcza, że po dwóch tygodniach deszczu pojawiło się słońce. Mimo późnej pory, wsiadłam na rower i pojechałam w znane mi miejsca ...


Najpierw udałam się na pobliski Zwierzyniec, by zobaczyć co kryje się za mostem, przez który kilka razy przejeżdżaliśmy autem. Za cel wycieczki obrałam mosty i mostki, które będę musiała pokonać po drodze.


Rozpoczęłam od jedynego w okolicy mostu na Odrze, by sprawdzić wysoki stan rzeki  (5,5 m!). Do rekordowego wyniku z powodzi w 1997 roku brakuje jeszcze ok.220 cm. UFF! Choć widok wody zbliżającej się do krawędzi grobli i tak wzbudza lekki niepokój...


Jechałam dalej w kierunku mostu na Zwierzyńcu, który widziałam wielokrotnie na fotkach w sieci, a który również sama chciałam uwiecznić. Droga wolna, cisza wokół ... jechało się przyjemnie. Krótki postój w rejonie Śluzy Wodnej II, będącej częścią Odrzańskiej Drogi Wodnej. Tu znów jeden mostek ...


Po drugiej stronie ulicy śluza, a ja patrzę w drugą stronę, w kierunku centrum miasta ... i nadziwić się nie mogę, jak dużo wody przybyło. Ledwo widać polery, które przy niższym stanie rzeki wystają z wody.




Postałam chwilkę na mostku, zachwyciłam się wieczornym światłem, przypatrzyłam się wędkarzom w dole ... i jechałam dalej do mego celu. Najpierw jeszcze spojrzenie w stronę kolejnego mostu w oddali.


 Choć jestem dość daleko dobrze widzę, jak wartki jest nurt w tym miejscu. Jadę dalej do celu mej wycieczki.



JEST! Most na Zwierzyńcu, skąd właśnie obserwowałam pieniącą się wodę na fotce powyżej.


Bardzo lubię ten most. Słońce zaświeciło i zrobiło się jeszcze przyjemniej, zwłaszcza gdy część balustrad odbijała się w lustrze wody.


Przejechałam przez most i dalej w nieznane. Do tego miejsca znałam tę część miasta.


Jadąc szosą przyglądałam się budynkom w tej dzielnicy. Większość starych, ale były też nowsze, a jeden nawet bardzo luksusowy stanowiący wyraźny kontrast .... Najbardziej zdziwiło mnie sąsiedztwo wody. W niektórych miejscach bowiem tuż za domem była rzeka. Chciałam nieco bliżej poznać ów teren. Musiałam jednak zawrócić, bo okazało się, że dalej droga zamknięta (tylko dla pracowników węzła wodnego)


Czułam jednak niedosyt i wróciłam na most na Odrze, by wzdłuż rzeki udać się choć kawałek w stronę jazu.  Spojrzałam teraz w drugą stronę i zauważyłam czerwony trójkąt ledwo widoczny nad lustrem wody. OJ TAK, widać, że wody o wiele więcej niż zazwyczaj ...


A tu także widać, że wody o wiele za dużo ... Po lewej grobla, którą teraz będę jechać przed siebie, w stronę lasu. Jechałam i oczom nie mogłam uwierzyć.


Normalnie, krawędzią grobli schodziłam do Odry, a teraz wszędzie woda ....


Krajobraz zrobił się iście bagienny ... a komarów setki. Jechałam jeszcze chwilę przed siebie, minęłam dąb-pomnik przyrody. Ścieżka jednak robiła się coraz bardziej błotnista .... i musiałam zawrócić.


Rzuciłam jeszcze okiem na dawne boisko i plac zabaw, na który czasami przychodzę z R. i Małą M. Teraz to przez jakiś czas będziemy musieli zaczekać zanim znów wspólnie odwiedzimy to miejsce i poszalejemy nieco.


Tym optymistycznym akcentem kończę relację z sobotniego wypadu (1,5h).

Do usłyszenia!

Brak komentarzy: