wtorek, 2 kwietnia 2013

Wielkanoc ...

Święta, święta i po świętach ... Czym jednak, by życie było, gdyby Świąt Zmartwychwstania nie było. Ogromnie się cieszę z tych wolnych od codziennej bieganiny dni. Choć czas szybko minął, raduję się ze wspólnie spędzonych chwil.

W pierwszy dzień Świąt atrakcją największą było chyba oczekiwanie na Zajączka. Kiedy byłam dzieckiem, przynosił słodycze, a że były to czasy kryzysu to cukrowy zajączek czy baranek był szczytem marzeń. Mała M. i R. już od śniadania wyczekiwali gościa z długimi uszami:-). Gdy wreszcie się pojawił, radości było co niemiara.


Potem zaczęło się bieganie po mieszkaniu i szukanie prezentów. Pierwszy znalazł R. dla siostrzyczki, a potem dla siebie. Był jeszcze jeden wspólny prezent do zabawy ... Dzieci były zachwycone.


Małej M. Zajączek przyniósł pięknie ilustrowaną ,,Biblię w opowiadaniach'', a R. - ,,Życie Pana Jezusa''. Jakoś uboga była nasza biblioteczka pod tym względem. Zaraz skorzystałam z prezentów i w Wielkanocny Poniedziałek rozpoczęłam śniadanie od przeczytania nam wszystkim opisu Zmartwychwstania Pańskiego. Dzieci były zafascynowane tematem. Niesamowite z jaką ufnością i łatwością przyjmują prawdy wiary!!!!!!!


Zajączek pamiętał również o naszym upodobaniu do gier planszowych. Do wspólnej zabawy - karty z dinozaurami i quiz ,,Gdzie raki zimują?''. ,,Przykicały'' wraz z Zajączkiem także dwie gry dla R. (,,Pizza'' i ,,Sklep''), oraz - dla Małej M. - ,,Laboratorium 10 gier'' z gadającą marchewką wskazującą prawidłową odpowiedź. Śmieszna ta gra. Mała M. już ciut chyba na nią za duża, ale korzystamy na ile możemy. Wczoraj z marchewką ćwiczyłyśmy czytanie i pamięć. Rozgrywka na zasadach ,,memory'' była bardzo zacięta. Byłam pełna podziwu dla spostrzegawczości i koncentracji moich kochanych pociech.


Poniedziałek Wielkanocny

Poniedziałek Wielkanocny spędziliśmy już u siebie. Większość dnia upłynęła na wspólnych grach planszowych. W ,,wolnych'' chwilach dzieci same wymyślały sobie zajęcia. Mała M. rozpoczęła od opieki nad swymi niemowlakami. Prawdziwa z niej mamuśka. Troszczy się o nie, czule do nich mówi. Sama przyjemność słuchać i patrzeć :-)


Potem wcieliła się w rolę małej nauczycielki i swego nowego misia uczyła, jak posługiwać się kalkulatorem ..


a lalę - jak paluszkiem pisać na klawiaturze laptopa. Śmieszy mnie, jak zabawkom paluszki układa!


Po nauce- czas na huśtanie .... Na życzenie Małej M. tatuś zmajstrował dla niej urządzenie do huśtania lalek i misiów. Zaraz promienny uśmiech zawitał na twarzyczce Małej M. Trochę liny, pudło, drabina i HUŚTAWKA gotowa.


R. zaraz też poczuł zew konstruktora i zbudował sobie kolejkę linową do wożenia ludzików. Najpierw wagonik ...


 a potem - winda-schody dla pasażerów!!!


Jakaż w tych dzieciach kreatywność!!! Budujące dla mnie bardzo :-)


A zapomniałam dodać, że i dla mnie coś się znalazło w koszyczku Zajączka. Słodkie czekoladki, .... ale nie do jedzenia. Mała M. bardzo ubolewała, że to tylko gra logiczna, ale ja byłam zachwycona prezentem i z przyjemnością oddałam się ,,trenowaniu zwojów'' (jak zapisano na pudełku). GORĄCO POLECAM!

Tyle o nas i Świętach ... Do miłego usłyszenia!!!


Brak komentarzy: