czwartek, 4 kwietnia 2013

Baletowe i pisankowe popisy ...

Wreszcie po krótkiej przerwie usiadłam przy komputerze, by nadrobić blogowe zaległości. Pora jednak późna i nie da się, mimo szczerych chęci, pisać tyle, ile dusza zapragnie:-) W słowach zatem kilku opiszę, co u nas się ostatnio działo.

W środę powrót do szkolnej rzeczywistości. Ciężko było wstać dzieciom, i mnie też, ale jakoś się zmobilizowaliśmy i nawet nieco przed czasem dotarliśmy do szkoły (przed 7.30!). R. próbował mnie przekonać, że musi zostać w domu z powodu bólu głowy, ale gdy wspomniałam, że jak nie pójdzie na zajęcia to nie pójdzie również na modelarnię, ból zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Na popołudniowe zajęcia zawiózł go tata, więc mogłam ten czas wykorzystać na domowe obowiązki i zabawę z Małą M, w tym naukę czytania. 

Zdanie samodzielnie napisane przez Małą M.
Wczoraj zakończyłyśmy 17-y zeszyt ,,Kocham czytać'' i właściwie nie pozostaje mi nic innego, jak usiąść wygodnie w fotelu i słuchać ,,Jagódki i Janka na wakacjach'' - ostatniej książki z serii ,,Kocham czytać''. Już się nie mogę doczekać!!!

Ale dama, a ta SUKNIA!
Wspomniałam o zabawach Małej M. Wczoraj zaprosiła swe lale na lekcje baletu. Stroiła je w suknie rozmaite, a potem - gdy pokazałam, jak włączać i wyłączać radio - tańczyła ze swoimi lalkami do taktów muzyki klasycznej. Robiła to z gracją. Ja, na jej życzenie, byłam widownią ... Kiedy kończyła występ, kłaniała się w pas, a ja biłam brawo. Ale była zabawa!


Baletnice przed występem...
Po występach lale nieco zgłodniały, więc przyszła pora na gotowanie. Mała M. przygotowała swą kuchenkę i wymyślała różne śmieszne potrawy. Usłyszałam, m.in., jak mówiła do siebie:

Teraz jakiś krem wycisnę na ciasto czekoladowe ...



Najbardziej jednak rozbawiła mnie, karmiąc lale i opowiadając mi o nawykach swych lal. Mlaskając śmiesznie tłumaczyła mi:

Dzidziuś tak kłapie paszczą ... małą paszczęką!!!!

Potem dzidziuś dziękował za posiłek słowami:

BLEBLUJE ...,

co , jak mi wytłumaczyła zaraz Mała M., znaczyć miało: Dziękuję!!! Oj, śmieszna ta nasza Mała M.

Lala czeka na jedzonko ...
Po gotowaniu - mycie naczyń. Mała M. doskonale orientuje się w realiach domowej gospodyni i patrząc na swój pełny zlew westchnęła głośno:

Tyyyyle garów do mycia!

Na szczęście zaraz zabrała się do pracy. Najpierw mycie naczyń pod kranem (na niby, rzecz jasna), a potem wycieranie ich ręcznikiem. Jaka porządna z niej dziewczyna!!! Mam nadzieję, że ów zapał do prac kuchennych w niej zostanie :-)

TYLEEE GARÓW!

Po powrocie ze szkoły R. przyłączył się do naszych zabaw. Najbardziej jednak rozbawił mnie swymi pisankami, które zrobił wcześniej w ramach zajęć. Wszystkie takie radosne i urocze! Sama bym takich nie stworzyła.

Szkolne pisanki R.

Miał chyba jeszcze wczoraj wyjątkowo dobry dzień, bo narysował dla mnie obrazek z kwiatami. Choć rysowany długopisem, bardzo mi się spodobał. 


Nie wiem, co z tego R. wyrośnie .... Może jakiś artysta plastyk? Może konstruktor? Póki co wspieramy go w jego zainteresowaniach. Najpierw były warsztaty plastyczne, a teraz modelarnia. Czas pokaże, co będzie dalej ....

Tyle na dziś, bo spać iść trzeba. Do miłego usłyszenia!

Brak komentarzy: