sobota, 20 kwietnia 2013

W Muzeum Motoryzacji ....

Pomimo chłodu i aury nie zachęcającej do spacerów, postanowiliśmy wybrać się na rodzinną wycieczkę. Dzieci wstały skoro świt (R. już po 6-ej!), więc zdążyłam ugotować obiad, by nie szukać jedzenia na miejscu. Trochę trwało zanim zapakowałam do pojemników łososia, ryż, ogórki kiszone i kukurydzę. Jeszcze oczywiście sztućce, talerze, termosy, kubki ... UFF! Zachowanie R. budziło wiele zastrzeżeń i wahaliśmy się, czy nie przesunąć wyjazdu na niedzielę, ale wreszcie ok.13-ej wyruszyliśmy w drogę. HURA!

Zamek (nadal w remoncie)
Celem naszej wycieczki było zwiedzenie Muzeum Motoryzacji mieszczące się bardzo blisko Wrocławia, a mianowicie na terenie kompleksu pałacowo-parkowego Zamku Topacz, w małej miejscowości Ślęza. Choć wielką fanką motoryzacji nie jestem, to bardzo spodobała mi się ekspozycja. I nie tylko mnie. Nawet Mała M. była bardzo zainteresowana i z uwagą słuchała objaśnień pana przewodnika, który w kilku słowach opowiedział nam o najważniejszych muzealnych perełkach.

Polskie wozy i nie tylko...
Główną atrakcją muzeum są samochody i motocykle rodzimej produkcji, dzięki którym można zobaczyć w skrócie historię polskiej motoryzacji od czasów powojennych po samochody PRL-u. Niektóre były mi dobrze znane, ale nie wszystkie. Cieszyłam się zatem, że dzięki tej wycieczce mogłam znów czegoś nowego się dowiedzieć.

Ale wóz!
W drugiej części zaś można było zobaczyć wypasione limuzyny, jedne długie i na 6 m (jeśli dobrze pamiętam), głównie marki Bentley i Rolls-Royce (największa kolekcja tych pojazdów w Polsce!). Wszystkie świetnie utrzymane. Niektóre z nich są wciąż na chodzie i są w stanie na kołach przejechać dystans kilkuset kilometrów.

To AUTKO dla LALKI Małej M. (orzekła nasza trzylatka)
Mała M. i R. także byli zadowoleni z wypadu. R. miał swój aparat i też robił zdjęcia interesujących go eksponatów. Mała M. nie miała, więc R. robił dla niej fotografie tych wozów, które jej się najbardziej podobały (!). Po opuszczeniu Muzeum udaliśmy się na spacer, by poznać okolice zamku. Byłam mile zaskoczona tym, co zobaczyłam. Duży staw z oświetlonymi alejkami wokół i wysepką pośrodku.

Okolice zamku ...
Kilka budynków pięknie odrestaurowanych. Fontanna ... Czysto i pięknie, bez kiczu i ekstrawagancji. Jak miło się spacerowało trzymając za rączkę Małą M. i słuchając śpiewu ptaków. Raz nawet na wyspie pojawiła się czapla ... Żadnych ludzi .... Cisza i spokój!!!

CZAPLA ... HURA!
WSZYSTKIM nam to miejsce bardzo się spodobało i zapewne wrócimy tu jeszcze!!!


Kolejnym punktem wyprawy był spacer po wrocławskim rynku, odwiedzenie ulubionego sklepu R. - domu handlowego ,,Feniks'' ze sklepem zabawkowym i składem taniej książki. Wzbogaciliśmy nasz księgozbiór o książeczkę o pogodzie i o Januszu Korczaku. Znów mam co czytać!!!

Jeden z napotkanych KRASNOLUDKÓW!
Ogromnie się cieszę z tego naszego wypadu. Wszyscy mieliśmy okazję odpocząć nieco no i wspólnie spędzić czas!!! Czekam już na kolejne wspólne wycieczki ...

Brak komentarzy: