wtorek, 23 kwietnia 2013

Ławeczka, plac zabaw i babskie pogaduchy ...

Wtorek ... dzień targowy i planowane spotkanie po szkole z zaprzyjaźnioną mamą rówieśników naszych pociech. Musiałam zatem nieźle się nagimnastykować, by zdążyć ze wszystkim. No, bo przecież najpierw poranna gonitwa do szkoły, potem w powrotnej drodze szybkie zakupy w sklepie spożywczym i na targu ... Pichcenie obiadu, około południa bieg do szkoły, by odebrać R. z zerówki ... Wszystko po to, bym mogła na chwilę spokojnie (w miarę:-)) usiąść na ławce i zamienić kilka słów z koleżanką. Pogoda nam dopisała, miło było i chętnie znów zorganizujemy podobne spotkanie. Dzieci tak szalały, że potem R. miał problem wrócić do domu na nóżkach /Ostatni etap pokonał odliczając ilość latarni, które będzie musiał minąć!/, a Mała M. zasnęła, z kanapką w dłoni, zaraz po wejściu do wózka.

Lubię takie dni, kiedy coś się dzieje ... choć zwykle kosztują mnie wiele pracy. Jednak, mimo zmęczenia, cieszę się, że mogę coś zaoferować dzieciom i czerpię radość z tego, gdy widzę, jak cieszą się na takie wyjścia ze mną. Organizuję je głównie dla nich, by sprawić im radość, a gdy jeszcze udaje mi się przy tym spotkać z inną mamą i pogadać (tak jak to miało miejsce dziś) to każdy jest zadowolony, a ja w trójnasób co najmniej :-)

Dobrze, że Mała M. mnie dopinguje, bo wtedy ,,bardziej mi się chce''. Dziś też dzielnie mnie wspierała. Wiedziała, że czeka nas pracowite przedpołudnie, więc albo przyłączała się do przygotowań (trzeba było przyszykować zabawki do piachu, piłkę, itp.) albo grzecznie bawiła się sama, bym ja mogła swobodnie działać. Dziś na obiad chciałam podać pizzę, więc czekało mnie dużo pracy ... Grunt, że się udało i po powrocie ze spotkania w parku pozostało mi jedynie nałożyć na przygotowane spody farsz i w 5 minut pizza była gotowa.

Mini pizze już czekają ...
Samo spotkanie upłynęło w miłej atmosferze. Wiedziałam jednak, że obiad na nas czeka i nie patrzałam na zegarek. Cieszyłam się słońcem, wiosennym wietrzykiem, rozmową z przyjaciółką i obserwacją moich pociech. R., niczym piesek spuszczony ze smyczy, biegał za piłką, kopał tunele w piachu i generalnie dobrze się bawił.

Sieć tuneli wydrążonych przez R.
Mała M. zaś biegała od huśtawki, poprzez zjeżdżalnie do piaskownicy. Najwięcej czasu spędziła jednak bawiąc się w piasku w towarzystwie innych dzieci. Jednym z kompanów był kolega z klasy R., który w pewnym momencie zawołał (na miarę okrzyku EUREKA!):

R., ta twoja siostra już nawet MÓWI!

a jak mu rzekłam, że NAWET CZYTA już sama, to nie mógł uwierzyć i zaraz zapytał o jej wiek.

Nie tylko kolegę zaskoczyła swą umiejętnością czytania nasza Mała M. Wczoraj wywołała zdumienie i podziw na twarzach pań ekspedientek w jednym ze sklepów ... Otóż kupowałam dla siebie wafelek. Dzieciom pozwoliłam wybrać smak. Mała M. podeszła i poprosiła, by też jej kupić. Zapytałam, o jakim smaku ... i dodałam, zobacz jakie są. Mała M. wzięła wafelek do ręki i głośno przeczytała ...

GÓ-RAL-KI O-RZE-CHO-WE!!!

Wszystkim paniom w kolejce i za ladą opadły szczęki i zaczęły pytać o wiek M. BYŁY W SZOKU!

Dziś, kiedy znów robiłam tam zakupy, pani ekspedientka szybciutko podała mi kartkę i długopis i poprosiła, żebym napisała tytuł i autora tej książki, za sprawą której Mała M. tak szybko i pięknie nauczyła się czytać.
KOCHAM CZYTAĆ, rzecz jasna!!! Ukłony dla Szanownej Pani Profesor! Gdzie tylko mogę, mówię o KOCHAM CZYTAĆ. Aktualnie mój zestaw ,,Kocham czytać'' przegląda jedna z sąsiadek. Na dniach zamówi swój zestaw, by uczyć swe pociechy! HURA!

Zresztą Małą M. to nie tylko już w sklepie spożywczym znają. Dziś, gdy byłam na targu to pan dorzucił kilka jabłuszek do moich zakupów (dodając, że na zdrowie dla dzieci!). Jedna z pań sprzedającą jajka, z którą Mała M. zwykle się wita, tradycyjnie wręczyła jej lizaka. Kilka metrów dalej pan sprzedający ziemniaki zawsze nas pozdrawia, mówiąc ,, że znowu te śliczne dziewczyny przyszły... i że córka taka śliczna jak mama!!!'' A wczesnym rankiem, w drodze do szkoły, jak co dzień prawie pani dozorczyni jednego z  bloków wołała Małą M., by jej pomachać i pozdrowić. To takie drobiazgi, ale dla mnie oznaki ciepła i sympatii w czasach, gdy wszyscy zdają się gdzieś pędzić i nie mieć czasu na nic i dla nikogo :-)

Tyle na dziś ... Pozdrawiamy i na kolejny odcinek naszych relacji zapraszamy!

P.S. Jutro wkleję jakieś fotki, bo dziś już późno.






Brak komentarzy: