piątek, 26 kwietnia 2013

Piątek spełnionych marzeń ...

Budzik o świcie wybudził mnie ze snu. Nie wiedziałam, gdzie jestem i co się dzieje, i chwilkę trwało zanim uzmysłowiłam sobie, że do szkoły pora wstać. Marzyło mi się pospać jeszcze nieco. Wstałam, przygotowałam śniadanie dla R., wlałam herbatkę do termosu, ale gdy tylko zbudził się nasz sześciolatek oznajmił, że nie ma siły wstać i że boli go gardło. Nie do końca mu wierzyłam, ale już wczoraj skarżył się na ból gardła, a z nosa lała się woda. Próbowałam go zachęcać, przekonywać, ale w końcu zdecydowałam, że zostanie dziś w domu. Pilnowałam, by regularnie czyścił nos, zaaplikowałam antyalergiczne leki i psikałam do gardła. Widziałam, że z godziny na godzinę ból gardła mijał. Gorzej z katarem - to chyba jednak jakaś ostra reakcja alergiczna i trzeba jakoś ją przetrzymać. I tak piątek spędziłam w domu  z dziećmi.

Lalki na pikniku wystawiają buźki do słońca!
Miałam ambitne plany porządkowe, ale dzieci nie bardzo umiały znaleźć ze sobą wspólny język. Zaproponowałam zatem wyjście na boisko, kilka kroków od domu. Za oknem LATO i szkoda było siedzieć w domu. R. zapakował autka, klocki; Mała M. - lalki i ubranka dla nich, a ja - herbatę, owoce i książki. Ledwo zatargaliśmy to wszystko. Dobrze, że blisko ... R. wyszukał miejsce w cieniu, gdzie rozłożyliśmy nasz koc. Tu spotkaliśmy naszą sąsiadkę z trzylatkiem. UFF! Wreszcie mogłam odsapnąć nieco. Usiadłam na kocu, przyglądałam się zabawie dzieci i dobrze mi było. Aż trudno uwierzyć, że nic nie robiąc :-) przesiedziałam aż 2 godziny. Oby tylko była pogoda bym mogła jak najczęściej w taki właśnie sposób spędzać czas z moimi pociechami. Słoneczko świeciło, wiał przyjemny ciepły wietrzyk ... Miło było!


Korzystałam z chwili świętego spokoju chłonąc zapachy kwitnących krzewów i drzew oraz wsłuchując się w śpiew ptaków. Poczułam zaraz przypływ energii i chęć do działania :-)


Marzą mi się spacery wzdłuż rzeki, rowerowe przejażdżki, wycieczki w rodzinnym gronie, leniuchowanie w cieniu śliwy na działce. Mam nadzieję, że choć część owych marzeń uda mi się spełnić.

Wreszcie WIOSNA!
Dzisiejsza letnia aura sprawiła, że przyszła mi ochota na lody. Namówiłam tatę, by kupił je w drodze do domu. Okazało się, że było to nie tylko moje marzenie. Gdy Mała M., umorusana, z uśmiechem od ucha do ucha lizała lody na patyku, powiedziała:

Ja marzyłam wczoraj o lodach na patyku!

Powiedziała to z takim wyrazem szczęścia na twarzy, że nic nie trzeba było dodawać...

Czerwony ludzik jeździł na rowerze z Małą M.
Wieczorem udało nam się spełnić kolejne marzenie. Tym razem obojga. Zabraliśmy ich na godzinny spacer. Mała M. i R. na rowerach, a tata na hulajnodze. Tylko dla mnie zabrakło pojazdu, ale tata obiecał, że jutro sprawdzi stan mojego roweru, byśmy razem mogli urządzać sobie rowerowe przejażdżki.

OZNAK wiosny :-)

Mała M. była taka szczęśliwa. Jechała śmiejąc się głośno. Rozglądała się wokoło, a gdy zobaczyła kwitnące krzewy zawołała:

Patrz, Mamo, OZNAK (!) wiosny.

Dobrze, że weekend przed nami i będzie można lepiej tej Pani Wiośnie się przyjrzeć!!!


A na koniec - dwa portreciki narysowane dziś rano przez Małą M. Musiałam się zdrzemnąć nieco,a  w tym czasie nasza trzylatka utrwaliła na papierze sąsiadkę z dwójką zaprzyjaźnionych pociech, z którymi bawiliśmy się wczoraj.

Nasza trójka :-)
 No i nie mogło zabraknąć portretu mamy ze swymi pociechami. R. ostatnio BARDZO malutki i  z miną coś niezbyt wesolutką :-) Z tej naszej Małej M. niezła obserwatorka.


R. też stworzył swoje dzieło. Ostatnio o tematyce, za którą nie przepadam. W zerówce chłopcy przynoszą bączki z ostrzami. To podobno ma związek z Ninjago. R. zobaczył jakieś odcinki i teraz rysuje takie oto ,,straszydła''.

No cóż ... Kończę na dziś i życzę słonecznego weekendu!!!

Brak komentarzy: