czwartek, 11 kwietnia 2013

Rączki pracują ... i główka też :-)

Ostatnio jakoś dni wydają mi się bardzo do siebie podobne. Mam też wrażenie, że nic specjalnego się nie wydarzyło. No może poza tym, że wczoraj wybrałam się do kina. To nie lada atrakcja dla mnie, mamy skupionej głównie na domu i dzieciach. Skorzystałam z okazji, jaką był organizowany przez moją parafię wyjazd na film ,,La Cristiada''. DOSKONAŁY FILM choć miejscami bardzo drastyczny ... MOCNY i zmuszający do refleksji i dziękczynienia za wolność przekonań. POLECAM!

Ale wracając do codzienności, która dzięki wizycie w kinie i powiewie wiosny nabrała barw. Teraz daleko jej do szarości :-)

Dość refleksji. Czas na konkrety ...



Ostatnio dzieci wróciły do zajęć plastycznych. W poniedziałek zaraz po śniadaniu zażyczyły sobie masy plastycznej. Każdy dostał swą porcję i robił z nią co chciał. Mała M. potraktowała ją jako pożywienie dla swych lal i misiów. Kroiła ją, przekładała do różnych naczyń, by potem karmić nią swych małych podopiecznych.


Z kolei R., chcąc chyba przyspieszyć nadejście wiosny, ulepił bałwanka. Mała M. zaraz zapragnęła go naśladować. Bardzo się starała, ale jej przypominał bardziej śniegowego ludka topiącego się w promykach wiosennego słońca :-)



R. jednak nie poprzestał na bałwanie. Gdy tylko znalazł strzykawkę, pocił się i trudził ... i w chwil kilka na jego stole roiło się od solnych wężyków.


Na kolana jednak powaliły mnie jego plastelinowe figurki .... Zniknął w swym pokoju, a potem przyniósł swe dzieło: mini ludzika, auto i ten ZAMEK, przypominający nieco TORT ze świeczkami. Dla mnie to mistrzostwo świata :-)


To jeszcze nie wszystko. R. ostatnio poczuł znów zapał do rysowania i dwa dni z rzędu ślęczał nad grami planszowymi. Zajęcie to tak go wciągnęło, że w poniedziałek zrezygnował z uczestnictwa w zajęciach modelarskich. W niedzielę miałam przyjemność zmierzyć się z nim w grze na jego planszy - barwnej i śmiesznej (zielona plama ma kształt stopy, jak mi objaśnił).


W poniedziałek jeszcze bardziej zaskoczył mnie swą kreatywnością tworząc grę trójwymiarową.


Grę zatytułował ,,Wyprawa przez las''. Najpierw po lesie, a potem po schodkach! Ojoj!  co z tego naszego R. wyrośnie ??? Kilka dni temu kupiłam dzieciom książkę o różnych zawodach. R. zaraz ogłosił, że będzie MODELARZEM, a Mała M. zdecydowała się, że będzie LEKARKĄ, która ,,będzie leczyć LALE''. Przypomnieliśmy naszego sześciolatkowi, że jeszcze nie tak dawno marzył o posadzie szefa kuchni. OBURZYŁ się! Nawet się do tego szalonego pomysłu dziś nie przyznaje. :-)

Tyle w telegraficznych skrócie. Mam zaległości  w pisaniu, które będę systematycznie nadrabiać :-)
Do miłego usłyszenia!

Brak komentarzy: