piątek, 15 marca 2013

Lalki, piraci ... i papierowe miasteczko

Piątek znów w domu, ale mróz za oknem nie zachęca do wyjścia. Tym bardziej, że nadal walczę z katarem i bólem gardła, a dzieci też jeszcze pociągają nosami. Cały dzień zatem spędziliśmy w pieleszach domowych. Skorzystałam znów z możliwości pospania nieco dłużej, a dzieci w międzyczasie same się bawiły. Widzę, że coraz dłużej i lepiej bawią się we dwoje. Coraz chętniej także sobie nawzajem sprawiają niespodzianki. I tak dziś R. najpierw zbudował z klocków robota, a za moment - sam od siebie - skonstruował podobnego robota dla Małej M. Każde z takich zachowań wzmacniam pochwałą!

Robot dla Małej M. od starszego brata (ten po lewej)
Później również świetnie razem się bawili. Mogłam trochę przysłuchać się i poprzyglądać ich wspólnym poczynaniom, pracując przy komputerze. Sami wymyślali sobie zajęcia. Rozpoczęła Mała M. od ubierania swych lal. Oczywiście, gadała i gadała, rozbawiając mnie swymi powiedzonkami. Przebierając jedną z lal, rzekła do niej:      Masz fajny, KOCHANIE, pępek!!!

Mała M. w akcji:-)
Dołączył do niej R. Potem wozili swe lale wózeczkami ... Śmiesznie patrzeć na R. strojącego lale w ciuszki, ale z drugiej strony Mała M. też ściga się autami, skręca samoloty śrubokrętami, itp.

Potem dzieci przerzuciły się na lalki w stylu barbie i śmiejąc się non stop prowadziły je (NAGIE, tzn. ubrane tylko w buty na wysokich obcasach, rzecz jasna!) na spacer, na zajęcia baletowe i na basen (miska podrzucona przez mamę). Tłumaczyłam, że to nieprzyzwoite i że tak po ulicach chodzić nie wolno, ale dzieci kontynuowały zabawę. Śmiechu co niemiara było, gdy nieposłuszne lale załatwiały swe potrzeby fizjologiczne do wanny .... albo pod drzewkiem. Tu wyobraźnia dzieci poszła w nieco złym kierunku, ale nie chciałam ingerować. Wszystko było w granicach przyzwoitości, a dzieci do tego miały ubaw na 102.

Pirat KOŚLAWA NOGA (nazwa wymyślona przez Małą M.) i jego kompani
Potem R. i M. odkryli pudło pełne ludzików i innych drobiazgów. Wówczas nastąpił podział - R. zajął się odbudowywaniem swego pirackiego statku, a Mała M. zamieniła się w dobrą wróżkę niosącą pomoc deskorolkarzowi, który ucierpiał w potyczce z piratami.

Dobra wróżka niesie pomoc ...

Mówiła m.in. Jestem dobra wróżka. Na pewno coś poradzę. Tylko, żebyś tam nie szalał specjalnie u piratów w domu!

Największą atrakcją dla dzieci było dziś jednak PAPIEROWE MIASTECZKO, które zrobiliśmy korzystając z materiałów udostępnionych na stronie pełnej ciekawych pomysłów na twórcze plastyczne zabawy (www.madebyjoel.com). Wydrukowałam ulice, pojazdy, postacie i budynki i we troje zabraliśmy się do kolorowania.
NASZ HIT  - MIASTECZKO Z PAPIERU
 Ileż było przy tym śmiechu. Mała M. rozbawiła nas malując buźki umorusane lodami!!!


To kolorowanie, z pełnym zaangażowaniem i zacięciem, tak bardzo ją zmęczyło, że resztę miasteczka wykonaliśmy sami. Ja głównie kleiłam i wycinałam, a R. - wspaniale dobierając kolory! - kolorował. W rezultacie powstało takie oto miasteczko:


R. czuł niedosyt, jak zwykle i już zaplanował, jak jutro rozbuduje owo miasteczko. Póki co świetnie się bawił, jeżdżąc po nim i wymyślając historie jego mieszkańców. Jutro zapewne i Mała M. zawita do naszego papierowego miasteczka. Sama chętnie przyłączę się do tej ZABAWY!!!

Polecam!!!


Brak komentarzy: