czwartek, 7 marca 2013

Książeczkowa uczta ...

Dziś odwiedziny Babci, więc mogłam spokojnie pozałatwiać choć część urzędowych, zaległych jak zawsze, spraw. Z tego też powodu mniej czasu spędziłam z dziećmi, ale czują się już lepiej i nie wymagają mojego czuwania przy nich. No i czas z Babcią też zawsze atrakcją wielką jest dla nich!

Nie zapomniałam jednak o mych chorych pociechach i, po zapakowaniu do dwóch toreb stosów książeczek, pobiegłam do biblioteki, by je wymienić. R. zamówił sobie kolejną pozycję z serii o Miasteczku Mamoko, a Mała M. - o Martynce. O dziwo!!! Mimo, że biblioteka w małym mieście, udało mi się spełnić oba czytelnicze życzenia moich pociech. I tak, zaraz po powrocie, każdemu wręczyłam pokaźny stosik nowości.

Cóż za wspaniały WIDOK! Oboje sięgnęli po swe książeczki i  z wypiekami na twarzy przeglądali, jakie to niespodzianki przyniosłam im dziś z biblioteki. Zaczęła się KSIĄŻKOWA UCZTA. Mała M. najpierw sama chciała sobie ,,poczytać'', czyli poprzeglądać i poopowiadać. Usiadłam więc przy R. i z wielką przyjemnością oddałam się czytaniu mojemu sześciolatkowi. Rozpoczęliśmy - rzecz jasna - od ,,Dawno temu w Mamoko'', a potem już czytałam i czytałam ... Gdyby nie pora posiłku, chyba jeszcze teraz czytalibyśmy nasze książkowe nowości. Po lekturze R. zasnął i obiad musiał poczekać :-)

A tu chwila na lekturę po kąpieli ...
Wówczas zabrałam się za czytanie Małej M. Chyba 15 książeczek już dziś jej przeczytałam. Była i Martynka, i Kopciuszek (kolejna wersja), i Basia (tym razem z telewizorem), i żółwik Franklin ... Jakaż to radość mieć komu czytać !!! Sama doskonale wtedy odpoczywam!!! Cieszę się, że oboje UWIELBIAJĄ, gdy im się czyta ... Równie chętnie słuchają nagrań słuchowisk, czy nawet audiobooków .... ale nie ma jak kontakt z książką ....

Pod moją nieobecność Mała M. narysowała rodzinny portrecik, który bardzo mi się spodobał ...



zwłaszcza MAMA Z MAŁĄ M. ... w butach na wysokich OBCASACH, ma się rozumieć :-)



Pozdrawiam wszystkich miłośników czytania i ... do usłyszenia już jutro!

A ... zapomniałam dodać HASŁO DNIA:

Siedzimy przy stole, jemy obiad. Nagle Mała M. mówi:

Ojjj SPODNIE MI SIĘ POPRUŁY .... :-)

No cóż ... gazy uciekły i bardzo trafnie to ujęła. Nie wiedziałam, że takie określenia są jej już bliskie .... :-)

Brak komentarzy: