sobota, 24 listopada 2012

Rodzinnie w cukierni i w bibliotece ...

Dziś nasza nowa lokatorka z wczoraj (myszka R.) doczekała się kompana - szarego słonika, więc znów w domu nas więcej:-), a dzieci się radują. Najprzyjemniejszym jednak wydarzeniem dnia był wspólny spacer połączony z zakupami na targu i odwiedzeniem rynku. Po drodze przystanek w cukierni, gdzie zjedliśmy po drożdżówce z serem lub z jabłkiem i cynamonem, popijając ją kawką lub gorącą czekoladą. Dzieci były zachwycone! Musimy częściej fundować sobie takie rodzinne ,,kawkowanie'', bo wydatek nie był duży, a radości z bycia RAZEM W SOBOTNIE przedpołudnie - sporo.

Z cukierni powędrowaliśmy do ratusza, by tam odwiedzić niedawno otwartą izbę muzealną i bibliotekę dla dzieci. Przepięknie urządzona ze specjalnym pomieszczeniem dla maluchów, a w nim lalki oraz misie no i oczywiście mnóstwo książek. Nie wiem, czy mała M. zauważyła te sterty lektur, gdyż głównie krążyła po sali i tuliła do siebie wszystkie lale. Dziś też zostaliśmy czytelnikami owej biblioteki i przytargaliśmy (na szczęście w wózku małej M.) 10 książeczek. Wieczorem przeczytaliśmy już 6 z nich, więc już niebawem trzeba będzie biec  po kolejną porcję:-). Na szczęście biblioteka nie jest daleko, a przebywanie w niej to sama przyjemność. Wszystko nowiuteńkie, nowoczesne, czyściutkie, w dodatku - na naszej codziennej trasie do szkoły. Zapewne będziemy tu częstymi gośćmi.

Ja także sprawiłam sobie w bibliotece czytelniczą niespodziankę i nabyłam (za grosze) 8 książek Arkadego Fiedlera. Mam pewne zaległości w tej materii, a że od pewnego czasu gustuję w literaturze dokumentalno-podróżniczej cieszę się ogromnie, że w wolnych chwilach za sprawą tej lektury popodróżuję nieco siedząc w wygodnym fotelu:-).

Zamek małej M.
Po powrocie do domu dzieci dużo bawiły się same, najczęściej układając puzzle. Każdy z nich korzystając z poduszek i rozmaitych drobnych urządzeń skonstruował sobie latający pojazd ... i latał :-). Nawet mała M. skonstruowała swój mini-statek powietrzny. Miała problem z wymyśleniem skrzydeł, ale z pomocą taty się udało ... a za moment, już w locie, uraczyła nas tekstem:
ROZSKRZYDŁAM skrzydła jak orły !!!

Miała oczywiście więcej takich ,,momentów'' w ciągu dnia, jak np.

a) znajdując kawałek zmiętego nieco puzzla rzekła:
Tylko on jest POGNIOTONY. (ta, polska mowa trudna jest:-))

b) na prośbę, by mi  w czymś pomogła, przybiegła, ale zaraz wybiegła znów z pokoju, wołając:
Muszę już pędzić. Zobacz, ILE JEST NA zegarze!!!


Właśnie piekę na jutro ciasto ...
 Jakoś więcej perełek dziś nie zanotowałam ... ale zapewne znów będą. Jutro świętujemy urodziny. Ciekawe, czym nas uraczy!!! AAA już wiem. Ma być TORT i to koniecznie ZE ŚWIECZKAMI. Oj chyba będę w niedzielny poranek po świeczuszki biec:-).

Dobrej nocki i do usłyszenia:-)









Brak komentarzy: