czwartek, 2 maja 2013

Goście jadą ...

Uff ...  wreszcie nadeszła długo wyczekiwana środa. Nie trzeba było zrywać się z łóżka na dźwięk budzika. Mała M. jednak wstała przed 7-mą, ale dość cicho zachowywała się w swoim pokoju i można było się zdrzemnąć jeszcze. Pogoda za oknem nie zachęcała do wyjazdów. No i zmęczenie dawało się we znaki. Chcieliśmy pobyć w domu, posprzątać nieco i odsapnąć, nie planując niczego. Rozważaliśmy wyjazd do zoo, ale zmęczenie wzięło górą no i aura na taki wyjazd z dziećmi nie wydawała się odpowiednia. Jednak znajomi, którzy zaproponowali nam wspólną wycieczkę, mieli właśnie udać się do pobliskiego miasteczka ... więc pomyślałam, że to doskonała okazja, by się spotkać choć na chwilę. Mieszkanie jednak wymagało gruntownych porządków, no i lodówka świeciła pustkami. W takich warunkach niestety nie mogłam nikogo zaprosić!

Pobiegłam jednak szybko poszukać jakiegoś sklepu otwartego w dniu wolnym. Gdy tylko znalazłam, zadzwoniłam i zaprosiłam wujka i ciocię (imiona utrzymywałam przed R. i  Małą M. w sekrecie, żeby mieli jeszcze większą niespodziankę!) do nas. Mleko, jaja, ciasteczka, woda, sok .... i pędem do domu. Już po drodze obmyślałam, co można upiec w ekspresowym tempie ... i już niebawem na kuchennym stole stał jabłecznik na kruchym spodzie z kruszonką, posypany wiórkami kokosowymi.

Ciasto już gotowe i na gości czeka!
Ciasto gotowe, to teraz na porządki czas. I w dwie godziny mieszkanko zmieniło się nie do poznania. Oczywiście, nie dało się zrobić wszystkiego, ale przynajmniej wyglądało jako tako ... i można było przyjąć gości. Dzięki przyjazdowi cioci K. i wujka G. nawet R. wysprzątał swoje królestwo. Jeszcze rano nie było gdzie wstawić nogi, no może bociek by tą jedną nóżką się gdzieś wcisnął. Jednak wieść o przyjeździe gości tak bardzo zmobilizowała R., że z pomocą taty wysprzątał swój pokój. Co prawda trwało to kilka dobrych godzin, ale liczy się efekt. Nie ma jak dobra motywacja!!!

Mała M. i R. byli tacy szczęśliwi, że ktoś ich odwiedzi. Słowo GOŚCIE pojawiało się w co drugim zdaniu, najczęściej w pytaniach: ,, kiedy będą goście?'' i ,,czy goście już jadą?''. Najbardziej jednak przejęta była chyba Mała M. i np. gdy tylko robiło się ciut za głośno, mówiła:

Nie krzyczcie, bo dzisiaj GOŚCIE przyjadą!, 

a potem, po rozwiązaniu ze mną kolejnej porcji zadań, rzekła:

Jak przyjadą GOŚCIE to się pochwalę, że czytam już DUŻYMI LITERAMI SYLABY! (hm .... jakoś się nie pochwaliła, ale zaspana była ... bo nie mogąc się doczekać poszła się zdrzemnąć!)

Nawet wierszyki zaczęliśmy z wyrazem goście układać:

Przyjdą goście, wina noście .... (taty)

Przyjdą goście w Wielkim Poście ... (mój) i

Jak przyjdą goście, to będzie już najprościej (R.).

Tylko Małej M. coś rymy nie wychodziły :-)

Uwijałam się jak w ukropie, aż mi pot po twarzy ściekał, ale najważniejsze, że zdążyłam ... nawet włosy udało mi się szybko pod kran włożyć. UFF! UDAŁO SIĘ!

Doczekaliśmy się gości. HURA!!! Wspaniale było móc ugościć ciocię K. i wujka G. Mogłam wreszcie usiąść na chwilkę, wyluzować się nieco oraz wspólnie wypić kawkę i zjeść upieczone specjalnie na tę okazję ciasto. Potem R. zaproponował gościom zagranie w grę, którą sam zbudował z klocków lego. Chyba z tego naszego R. jakiś jednak konstruktor wyrośnie!!!!

Autorska gra R.
Po rozgrywce R. zaprosił gości do swego pokoju i zaprezentował kolekcję maszyn Lego Technic, no i oczywiście modele z papieru samodzielnie przez niego sklejone. Na koniec zaprosiliśmy naszych szanownych gości na spacer po naszym miasteczku. Mała M. zapragnęła wziąć ze sobą swój wózek różowy. Normalnie go nie zabieramy ze względu na gabaryty wózka ... Mówię:

Weźmy ten drugi, bo ten różowy - ciężki! 

A Mała M. zerknęła na wujka G. i rzekła:

No, wujek poniesie!!!

Wujek G. oczywiście się zgodził i opiekował się Małą M. i R. podczas całego spaceru. Ja mogłam wreszcie na spokojnie pogadać z ciocią ... no i ,,wyłączyć się'' na chwil kilka. Dzieci zaś miały raj, huśtając się na koniku, huśtawce i wspinając po drabinkach pod okiem wujka G. Najbardziej jednak zapadł mi w pamięć widok Małej M. przechodzącej przez drogę trzymając za łapkę swego wujka oraz jak, dość znacznej postury i wzrostu wujek, rozmawiał z Małą M. która musiała nieźle zadzierać główkę w górę, by spojrzeć na swego rozmówcę. Cudowny widok!

Wujek zadziwił mnie swym opanowaniem i cierpliwością podczas zabaw z dziećmi, a ciocia K. rozległą wiedzą botaniczną i ornitologiczną. Sama dzięki niej poznałam kilka nazw roślin, a R. dał cioci ze sobą kilka zerwanych okazów, które ciocia miała sprawdzić w domu. I ... już dziś wiemy, jak te nowe roślinki się nazywają. Jak widać i podczas wizyty gości wiele nauczyć się można :-) HURA!

I tak, w miłej atmosferze upłynął na pierwszy dzień maja. Bardzo nam miło było ... Musimy częściej naszych gości w dom zapraszać !!! :-)

P.S. Wieczorem dołączę fotki!!!


Brak komentarzy: