środa, 15 maja 2013

Mała M. w szkolnej ławce ...

Dziś spotkał nas nie lada zaszczyt. W drodze do szkoły wychowawczyni R. zaprosiła mnie z Małą M. na dzisiejsze zajęcia. Miał ich odwiedzić znany w mieście fotograf, by pokazać swoje fotografie miasta i opowiedzieć nieco i jego historii. Ogromnie się ucieszyłam z tej propozycji. Pognaliśmy szybko do sklepu po  coś do jedzenia i picia dla Małej M., bo nie byliśmy przygotowani na dłuższe pozostanie w szkole.

Zaprowadziłyśmy R. na religię i biegiem do domu kultury na kawkę z automatu. Mała M. zjadła drożdżówkę z serem, a ja delektowałam się małą czarną. Mała M., nasza bystra trzylatka, zaraz mi rzekła:

... przecież ta kawa jest niedobra .... 

No tak, kiedyś poskarżyłam się na jakość kawy z tej maszyny, to teraz mi się dostało :-)

Zjadłyśmy, wypiłyśmy i biegiem do szkoły. Mała M. zasiadła w szkolnej ławce. Była dumna i blada, mogąc spędzić czas z dziećmi. Dzieci ją miło przyjęły, więc czuła się swojsko od samego początku. Już kiedyś była w tym gronie na zajęciach fizycznych. Od tego czasu ma tu dwie sympatyczne koleżanki, które też dziś się nią opiekowały. Dbały, by miała kartkę do rysowania, pożyczały swoje kredki i w trakcie zabaw dbały, by Małej M. nic się nie stało.

Pani wychowawczyni też traktowała Małą M. jak uczennicę, bo wręczając zadania do rozwiązania nie pominęła naszej trzylatki. Zabawnie było, gdy Mała M. już znudziła się siedzeniem w ławce i kolorowaniem (i tak długo wytrzymała przy stoliczku z dziećmi), podeszła do pani i rzekła:

Gdzie mogę porysować kredą?

Pani wskazała jej miejsce, a Mała M. w sekund kilka napisała na tablicy swoje imię. Niektóre dzieci podniosły głowy znad swych kartek ... i zaczęły głoskować wyraz na tablicy. Niektórzy byli w szoku, że taka  mała potrafi już samodzielnie pisać!

Mała M. uczestniczyła we wszystkich zajęciach z myciem rąk, zabawami na szkolnym boisku, jedzeniem śniadania włącznie. Nie byłyśmy przygotowane na takie długie siedzenie w szkole. Na szczęście R. podzielił się kanapką ze swą młodszą siostrzyczką.

Gwoździem programu była oczywiście wizyta fotografa. Dzieci uważnie przyglądały się fotografiom i próbowały rozpoznać widniejące na nich budowle. Choć obejmowały one właściwie samo centrum, były bardzo ciekawe, bo zrobione z wysokości ratuszowej wieży. Zabawne były opowieści dzieci, które na pytanie, co przedstawia dana fotografia zdawały się nie zauważać zabytków .... i najczęściej padającymi odpowiedziami były:

A tam mieszka moja babcia

Tu jest moja droga do domu

A tu chodzę na angielski

Znam to miejsce 

Prawie każde dziecko udzielało takich właśnie odpowiedzi.

Mała M. siedziała z innymi dziećmi w kręgu i brała udział w spotkaniu. Zdziwił mnie R, że wcale się nie zgłaszał, a raz zapytany udzielił jednej z powyższych odpowiedzi. Jak go w domu zapytałam, dlaczego nie bierze aktywnego udziału w lekcji i dlaczego nie powiedział, że np. w ratuszu jest biblioteka ... odrzekł:

Mamo, ale przecież ten pan to wie !!!

Rozbawił mnie tym bardzo. Jak widzę, inaczej pojmuje cel zgłaszania się w klasie.

Dla Małej M. siedzenie tak długo było prawdziwym wyzwaniem. Zachowywała się jednak bardzo grzecznie.   Wydawało mi się jednak, że nie słucha uważnie. Jakże się myliłam. Gdy jedno z dzieci wspomniało o Miasteczku (w pobliskim parku) Mała M. rzekła bez skrępowania na cały głos:

A ja z babcią L. byłam raz w tym Wesołym Miasteczku!!!!

Jej odpowiedź została ciepło przyjęta, a ja się ucieszyłam, że jednak słuchała no i miała śmiałość odezwać się publicznie. Widzę jak bardzo Mała M. i R. się różnią. Ona śmiała, otwarta i towarzyska, a R. bardziej na dystans. Cieszę się ogromnie, że mogłam dziś uczestniczyć wraz z Małą M. w zajęciach. Mogłam poobserwować R. w działaniu, a Małej M. dostarczyć wielu atrakcji.

Jutro wraz z klasą idziemy zwiedzać miasto ... Mała M. jest bardzo przejęta, bo musi zabrać ze sobą plecak i śniadanko, by miała wszystko tak przygotowane do szkoły jak jej starszy brat.

Jeszcze jedna anegdotka ... W trakcie zajęć weszła do sali pani dyrektor z gościem, by sprawdzić, na ile klasa przygotowana jest do przyjęcia 6-latków. Przyglądała się, pytała, czy dzieci są posadzone w ławkach według wzrostu, aż tu nagle zobaczyła Małą M. .... Wiedziałam, że o nią zapyta ...:

A ta Malutka? ... - padło pytanie,

ale pani wychowawczyni uratowała sytuację, tłumacząc, że to nasz DZISIEJSZY GOŚĆ ...

Tyle na dziś. Dobrej nocki ...

P.S. Jutro jakieś fotki może wkleję.



Brak komentarzy: