piątek, 24 maja 2013

Piątkowe granie ...

Już nie mogłam doczekać się piątku ... R. spędził go dość intensywnie, bo wraz z klasą wybrał się do innej szkoły na zajęcia WF (tory przeszkód z ławeczkami, piłkami oraz zabawami sprawnościowymi) i pokaz eksperymentów w wykonaniu jednego z tamtejszych nauczycieli. SUPER pomysł! R. już w domu eksperymentował wielokrotnie, ale to tak fascynujące zajęcie, że zaraz po powrocie do domu chciał kontynuować eksperymenty. Pochwalił się, że bawili się balonem kierując nim za pomocą wypuszczanego z suszarki do włosów strumienia powietrza. Było też wywoływanie tornada w butelce, ale szczegółów nie znam. Może jutro uda nam się niektóre z owych zabaw powtórzyć!

Po powrocie ze szkoły szybciutko uwinęłam się ze smażeniem placków ziemniaczanych i poszłam w odwiedziny do ,,cioci'' R., której już dawno nie odwiedzaliśmy. Nawet sama Mała M. przed kilkoma dniami rzekła:

Mamo, szkoda, że już dawno nie byliśmy u cioci R.!



Po drodze szukam wiosny nad swą głową...
Choć bardzo byłam zmęczona całym tygodniem, zmobilizowałam się i poszliśmy. Decyzja o wyjściu okazała się strzałem w dziesiątkę, bo - jak zawsze zresztą - wszyscy miło spędziliśmy tam czas. Dzieci świetnie się bawiły. Mała M. zasypana klockami lego znalazła w owej stercie motory z ludzikami ... jeździła nimi i jeździła. R. zaś mnie zaskoczył zapraszając 11-letnią J. do szachowej rozgrywki. Choć przegrał, gra była bardzo wyrównana. Nie wiedziałam, że po kilku partyjkach rozegranych z tatą, nasz siedmiolatek już tak świetnie zna się na szachach. Tak trzymać!

Pierwsza partyjka szachowa R. z J.
Po stresującym dość dla mnie tygodniu sama zapragnęłam rozerwać się nieco i zaproponowałam grę ,,Detektyw Szczebrzeszyn'', nasz przetestowany już kilka razy w praktyce prezent bożonarodzeniowy. Ile było śmiechu i dobrej zabawy. Wszystkim nam dobrze zrobiła owa zabawa testująca naszą spostrzegawczość i refleks.

Gramy ... gramy
Mała M. nie grała z nami. Bardziej aktywna zrobiła się, gdy nadszedł czas powrotu do domu. Oznajmiła wszem i wobec, że chce jeść. I oczywiście ciocia R. nie odmówiła swemu gościowi poczęstunku. Została poczęstowana pysznymi (też zjadłam!) kanapkami z jajkiem, szczypiorkiem i ogórkiem. Jadła tak zachłannie, że aż tata (który przyjechał, by nas odwieźć do domu) powątpiewał, czy Mała M. zjadła przed wyjściem obiadek. Zjadła, zjadła dwa placki ziemniaczane ... ale kanapki to dopiero była pychotka :-)

GRA-GIGANT już gotowa...
I tak miło spędziliśmy piątkowe popołudnie i wieczór. Na koniec jeszcze migawki trzy z wczorajszego wieczoru, kiedy to ja moczyłam się w basenie, a R. z tatą wspólnie pracowali nad dokończeniem gry-giganta. Dobrze czasem wyjść z domu, żeby zobaczyć, że moi ,,chłopcy'' potrafią razem świetnie się bawić (z dala od monitorów !). R. już od kilku dni pracował nad planszą (Mała M. nawet miała w niej swój udział rysując na niej jedną choineczkę!!!). Wczoraj opracowali ją do końca i nawet zagrali w nią raz, bo ilość pól taka, że na kolejną rozgrywkę do północy by chyba zabrakło czasu.

R. z tatą już grają...

Pomysł ze statkiem kosmicznym wypełnionym polami do gry bardzo mi się spodobał.

Tyle w wielkim skrócie. Dobrze, że cały weekend jeszcze przed nami. Pozdrawiamy!

Brak komentarzy: