poniedziałek, 13 maja 2013

Weekend w skrócie ...

Po piątkowo-urodzinowych szaleństwach nadeszła pora na weekendowy odpoczynek. W sobotnie przedpołudnie ciut wysprzątaliśmy mieszkanie, w szczególności pokój solenizanta (z myciem okna, praniem firanki i zasłon włącznie). Przed tygodniem bowiem zakupiliśmy mu małą sofę, by mógł spać sam w swoim pokoju. Mebel, o wdzięcznej nazwie Smerfuś, zajmuje mało miejsca i świetnie pasuje kolorystycznie do wystroju królestwa R.

Urodzinowy bukiet od babci!
 Po porządkach - urodzinowa wizyta babci, więc nasz siedmiolatek znów w skowronkach, bo dostał wymarzony film ,,Auta 2'' z grą PC o identycznym tytule. Tego samego dnia musiał go wypróbować, pędząc autem na monitorze komputera. Prawdziwe szaleństwo! Mała M. też dostały drobny upominek, puzzle ze Złomkiem, bohaterem ,,Aut''. Oboje szczęśliwi!



Po całym tygodniu samodzielnej właściwie opieki nad moimi pociechami zamarzyłam o chwili relaksu i zrobieniu czegoś dla zdrowia. Postanowiłam, po 15 latach przerwy, pójść na basen, by wreszcie zadbać nieco o swoją sylwetkę, która po dwóch porodach przypomina kształtem hipopotamicę :-) Basen nowy, ale jeszcze nigdy tam nie byłam. Stresowałam się nieco, bo nie bardzo wiedziałam, jak się tam poruszać bez okularów na nosie. Na szczęście miła pani w kasie udzieliła mi stosownych wyjaśnień i zaraz poczułam się pewniej.

Gdy weszłam już w stroju na teren basenu i poczułam ciepło i swoisty zapach, wiedziałam, że tego mi trzeba było. Zanurzyłam się w basenie i .... błogo mi się zrobiło. Po tylu latach przerwy nie miałam pojęcia, czy jeszcze pamiętam, jak się pływa. Pokonywanie pierwszych długości basenu szło mi dość ciężko i z dużym wysiłkiem, ale potem było już znacznie lepiej. Potem chwilka na rekreację w małym basenie z biczami wodnymi ... Na jacuzzi nie starczyło czasu, ale kolejnym razem wybiorę się już na 2 h, by móc nie tylko popływać nieco, ale także wymoczyć się i zrelaksować. Ogromnie się cieszyłam z kroku, który poczyniłam. Niby niewiele, ale to milowy krok ... Kolejne zapewne nastąpią.

Basenowa euforia udzieliła się wszystkim domownikom. Musiałam dzieciom zaraz w internecie pokazać, jak ów basen wygląda, a kolejnego dnia - kiedy wreszcie przestał padać deszcz - wybraliśmy się na rodzinny spacer właśnie na basen. Weszliśmy na trybuny, skąd mogliśmy zobaczyć, co i gdzie na basenie się dzieje. Dzieci były zachwycone. Postanowiliśmy w najbliższym czasie wspólnie udać się tutaj, bo nasze pociechy nigdy na basenie wcześniej nie były. Trzeba kuć żelazo póki gorące! Wszyscy domownicy połknęli bakcyla, więc wspólne wyjście i taplanie w brodziku i w basenach jest tylko kwestią czasu. Póki co wczoraj zasiedliśmy w basenowej knajpce, gdzie zostałam zaproszona na pyszną kawę z lodami (pierwsza klasa!), a dzieci na owocowy kompot.


W drodze na basen i po powrocie korzystałam z chwil na fotografowanie. Najpierw przyglądaliśmy się kwitnącej jarzębinie, a potem - na naszej grobli - wsłuchiwałam się z R. w wieczorny śpiew ptaków. Nasz siedmiolatek zaś bacznie obserwował wypatrzonego w trawie ślimaka ... Oto kilka fotek z naszych niedzielnych obserwacji:

Taki sobie gołąb ... 
 I tak minął nam weekend.


Nie mogło zabraknąć czasu na zabawę urodzinowymi klockami. R. wymyślił własnego robotka-chrobotka, a Mała M. z pomocą taty zbudowała rakietę.



Wcześniej zaś zostałam przez moją trzylatkę poczęstowana oryginalnymi lodami.

To są dopiero LODY jakich świat nie widział!


Brak komentarzy: