środa, 8 maja 2013

Mali botanicy ....

Nie wiem, czy to ta letnia aura czy dzienna bieganina za dziećmi sprawiają, że ostatnio nie mam sił ani czasu na wieczorne pisanie. Zasypiam kładąc Małą M. i R. spać albo domowe obowiązki wieczorne tak się przedłużają, że muszę zrezygnować z siedzenia przy komputerze, wiedząc, że rano znów trzeba będzie wcześnie wstać.

Dziś, mimo tego, że wstałam o piątej i sprzątałam przez pół dnia pokój R. (do końca jeszcze daleka droga!), o dziwo jeszcze się trzymam i nawet na pisanie mam ochotę. Korzystam zatem z tych kilku chwil, by podzielić się tym, co u nas słychać.

Od początku tygodnia pogoda sprzyja spacerom, więc mało siedzimy w domu. W dodatku dwa razy R. szedł na zajęcia modelarskie i czasu na wspólne wyjścia nie było wiele. Udało się nam jednak znaleźć chwilę na wspólne spacerowanie. Wczoraj umówiłam się na spotkanie na grobli z koleżanką z trójką dzieci. Ale była zabawa!!! Oboje szczęśliwi. R., bo miał koleżankę (rok młodszą), z którą mógł biegać z górki na pazurki, rwać trawę, by potem obrzucać się nią nawzajem. Biegał jak szalony! Mała M. zaś była cała w skowronkach, bo miała do opieki dwuletnią dziewczynkę, którą trzymała za rączkę i próbowała prowadzić. Jednak ów mały ,, krasnoludek'' lubi chodzić własnymi ścieżkami i to raczej Mała M. była prowadzona :-). Ów widok Małej M. trzymającej za rączkę młodszą od siebie koleżankę zapadł mi w pamięć! Nasza trzylatka była taka szczęśliwa!!!!!!



Skoro na wspólne spacery czy zajęcia w domu czasu mało, staram się wykorzystać czas spędzany w drodze ze szkoły. Wczoraj przyniosłam R. do szkoły aparat, by mógł w drodze powrotnej fotografować wiosnę wokół siebie. Naszą zabawę w botaników-fotografów rozpoczęliśmy od drzewa w pobliżu szkoły. Często mijamy platan, drzewo rzadkie, a dzieciom mało znane. Najpierw uważnie przyglądaliśmy się jego korze,



a potem zadzieraliśmy nosa wysoko do góry, by popatrzeć na owe śmieszne, owłosione kuleczki:-). Mam nadzieję, że po takich obserwacjach nazwa została utrwalona. Pora iść dalej przed siebie ...


I tak spacerkiem zawędrowaliśmy w okolice starostwa, by pooglądać inne ciekawe rośliny. Dzieciom spodobała się mała brzózka, oglądnęli ją bardzo szczegółowo ......


Mała M. zachwycała się zwisającymi z brzozy ,,gąsieniczkami''. Sama nadała im taką nazwę.


Dzieci rozglądały się dookoła, R. fotografował ciekawe okazy, a ja zachwycałam się pięknem magnolii!


I korzystając z chwili wolnego też starałam się utrwalić w obiektywie kwitnące drzewa ... z daleka i bardzo bliska.



Puste brzuchy domagały się obiadu, więc pomaszerowaliśmy dalej. Ostatnim miejscem obserwacji był trawnik niedaleko naszego domu. Otóż od kilku dni przyglądaliśmy się uważnie upstrzonej mleczami łączce, a właściwie wielu mijanym przez nas trawnikom pełnym owych żółtych kwiatów. Planowałam ich dokładną obserwację i szukanie mleczowego giganta. Jednak nie do końca udało się nam ów plan zrealizować, bo w południe w drodze do szkoły zauważyłam, że ktoś skosił większość naszych okazałych mleczy. Bojąc się, że niedługo wszystkie znikną nam z pola widzenia fotografowaliśmy je sobie.


Zarówno R. jak i Mała M. znają doskonale te kwiaty, ale fascynują je bardzo ze względu na kolor no i ich transformację w dmuchawiec.


Szukaliśmy zatem pełnych kwiatów, pąków i ....


prawie dmuchawców :-).


Oboje byli bardzo pilnymi obserwatorami - botanikami, jak widać na załączonym obrazku :-)


Nie mogłam się jakoś z tym pogodzić, że nasze mlecze zniknęły :-) Wiem, że są one powszechnie uważane za chwasty, ale w świetle słońca i wśród zielonej trawy w dużych ilościach prezentują się imponująco. Było mi żal, że zostały ścięte ... R. jednak bardziej się zmartwił, bo stwierdził, że teraz pszczoły nie będą miały skąd czerpać pyłku i miodek robić!!! Mądry ten nasz sześciolatek!!! Ja nawet o tym nie pomyślałam.... Ponadto R. zna smak syropu z kwiatów mniszka lekarskiego, stąd jego troska zapewne o owe kwiaty o leczniczych właściwościach.


Ten mniszek się ostał jedynie dlatego, że wyrósł na ogromnym pniu ... Tak nam te mlecze się spodobały, że mieliśmy w domu je narysować, przyjrzeć się kształtowi liści itp., ale wybraliśmy wieczorny spacer po grobli. Na rysowanie jeszcze będzie okazji wiele .....


No i jeszcze po drodze przystanęliśmy pod modrzewiem, który obserwujemy w każdej porze roku,  a zmiany komentujemy i fotografujemy. Oto efekt naszej wczorajszej obserwacji.



I tak od dwóch dni jesteśmy botanikami, małymi jeszcze i początkującymi. Dziś przytargaliśmy kilka roślinek, by zacząć robić zielnik, ale R. miał zajęcia modelarskie. Jutro może się uda kontynuować nasze botaniczne badania :-)

Do miłego usłyszenia ...


Brak komentarzy: