piątek, 17 maja 2013

Mała M. w szkole - dzień 2 i 3

Po środowej inauguracji odwiedzin Małej M. w klasie R. nasza trzylatka pokochała szkołę i kolejnego dnia, już jak prawdziwy zerówkowicz, powędrowała z uśmiechem na twarzy, na zajęcia. Na plecach niosła swój mały plecaczek, a w nim śniadanie w pudełku i termos.

Śniadanko już czeka ...
 Była bardzo przejęta i, jak zawsze, radosna. Zaraz w drzwiach została miło przyjęta przez koleżanki R. Każda koniecznie chciała jakoś jej pomóc i do czegoś się przydać.

Mała M. uczestniczyła dzielnie we wszystkich zajęciach, nawet tych, które wymagały rysowania czy kolorowania. Na początku jednak wszystkie dzieci usiadły w kole na dywanie. Pani pytała o pory roku, dni tygodnia, itp. W pewnym momencie Mała M. wtrąciła się grzecznie i poprosiła:

Proszę Panią, POCZEKAJ, bo ja muszę się napić!

Nie mogąc jednak wydostać się, Mała M. zapytała:

A jak ja mam wyjść?

Wówczas WSZYSTKIE dzieci bez wyjątku zrobiły jej miejsca. Pani wychowawczyni była zachwycona ich postawą.

Plecak na plecach. Można ruszać w drogę!!!
Po zabawie nadszedł czas na śniadanie. Pani zaproponowała Małej M. zajęcie miejsca z dziewczynkami. Naszej trzylatce nie trzeba było tego mówić dwa razy. Zaraz usiadła w ławce z 3 koleżankami, wyjęła z pudełka serek i kanapkę, i była w siódmym niebie. Nie mogło obyć się bez wyjęcia z plecaczka termosu ... Już samo nalanie herbatki było wielkim wydarzeniem dla Małej M. Sama mogła to zrobić! No i wreszcie miała własny termosik, tak jak R.!

Głównym punktem czwartkowych zajęć było wyjście na spacer po mieście ze znanym lokalnym fotografem. Wszystkie dzieci ustawiły się w parach i ruszyliśmy. Mała M. miała 2 koleżanki. Trzymała każdą z nich za rękę i była wniebowzięta. Potem znalazła sobie kolegę, z którym pogadywała sobie w drodze powrotnej. On, niskiego wzrostu, 6-latek ... też pogodny i zawsze uśmiechnięty. Wyglądali cudownie razem. Tak beztrosko ...

Pan fotograf oprowadził nas po mieście. Zabrał w te miejsca, które należą do najstarszych. Mimo upału dzieci dzielnie maszerowały. Miały kilka przystanków po drodze, m.in. na placu zabaw i na górce w pobliżu dawnego zamku. Mogli biegać, zbierać kwiaty, huśtać się ... i tak bardzo ta część wycieczki zapadła im w pamięć, że dziś, kiedy nasz gość zjawił się znów w szkole, by pokazać nam park, dzieci zapytane, co im się najbardziej wczoraj podobało, odpowiadały:

Wszystko nam się podobało!

Wszystkie przerwy nam się podobały! 

Podobało nam się, jak byliśmy na górce (zamkowej) ... (tu zbierali kwiaty i siedzieli z naszym gościem na ławce)

Jakże różne są odczucia dzieci ... Dla mnie ważne były owe cenne informacje o naszym mieście (gdzie płynęła Młynówka, jak wyglądało stare koryto rzeki, gdzie stał młyn itp.), zaś dla dzieci - miejsca, gdzie mogli pobrykać w trakcie wycieczki. Mała M. również dobrze się bawiła. Raz tylko zapłakała, gdy potknęła się o krawężnik podczas spaceru.

Po powrocie do klasy dzieci znów zasiadły w kręgu i pani zapowiedziała, że w piątek spotkamy się z naszym gościem po raz trzeci. Tym razem pan fotograf poprowadzi nas przez park, a spacer zakończymy piknikiem na łące. I tu znów Mała M. mnie rozbawiła ... Gdy pani powiedziała, że każdy ma przynieść ze sobą jakąś przekąskę, którą będzie mógł się podzielić z innymi, Mała M. przerwała swoje drugie śniadanie i biegiem przez klasę w stronę wychowawczyni. Mi tylko rzekła, że ona MUSI coś pani powiedzieć ... i na cały głos oznajmiła jej:

A ja lubię te małe PALUSZKI! 

Zaraz po powrocie do domu przypomniała, że w piątek piknik. Musiałam pobiec do sklepu po małe co nieco. Była tak bardzo przejęta tym, że znów w piątek zjawi się w szkole, że jeszcze wieczorem przygotowała sobie odzież na następny dzień i do plecaka zapakowała co trzeba na piątkowy piknik.

Ale to jeszcze nie koniec naszej historii. Wychodząc wczoraj z klasy około południa spotkaliśmy panią dyrektor, która -gdy zobaczyła Małą M. z plecaczkiem - była pełna podziwu, że nasza trzylatka tyle godzin dzielnie spędziła w klasie. Stwierdziła, że po tylu godzinach zapewne jest głodna i ... zaprowadziła nas do szkolnej stołówki. Mimo moich protestów ... Mała M. dała się zaprosić, bez żadnego skrępowania usiadła przy stole wraz z innymi dziećmi i sama zjadła wielki talerz zupy:

To był rosół z makaronem ze słoną (!) marchewką (jak nam oznajmiła Mała M.)

Po zjedzeniu zupy, jak na kulturalną dziewczynkę przystało, odniosła samodzielnie talerz, wypiła kompot ... i podziękowała miłym paniom, z panią dyrektor włącznie, za pyszny obiadek. Byłam szczęśliwa widząc, jak Mała M. dobrze się czuje wśród dzieci i jak świetnie sama sobie radzi.

Dziś, tj. w piątek, znów była  w szkole (obudziła się już o 6-ej i pytała, czy dziś też idziemy do szkoły) i brała udział w pikniku. Dzieci miło ją przyjęły, a w podziękowaniu za wspólną zabawę nasza trzylatka otrzymała pierwszy w swym życiu DYPLOM.



Widzę, że bardzo jej się tam podobało. Już wczoraj po powrocie śpiewała zasłyszane tam piosenki i powtarzała rymowankę.

Ogromnie się cieszę, że mogłam te 3 dni spędzić z moimi pociechami w szkole. Swoją obecnością Mała M. wzbudzała entuzjazm wielu. Także moja obecność, jak zdradziła mi wychowawczyni, odbiła się szerokim echem, bo cały pokój nauczycielski huczał, co to za nowa praktykantka zjawiła się w zerówce :-)



Miło wspominam ten czas!!! Moje dzieci również. Dla Małej M. to ważne przeżycie. Zapewne zapadło jej w pamięć i będzie do niego wracać. Już dziś niektóre dziewczynki z klasy R. pytały mnie, czy w poniedziałek Mała M. znów się u nich zjawi. Jak miło!!!


Brak komentarzy: