piątek, 31 maja 2013

Deszczowe Boże Ciało ... z planszówkami

Na dzisiejsze świętowanie, a właściwie odpoczynek w rodzinnym gronie, czekałam już od dni kilku. Marzyły mi się wspólne spacery, przejażdżki rowerowe, relaks na działce itp. Niestety aura nie dopisała i trzeba było zapewnić dzieciom inne atrakcje. Wstałam zatem wcześnie (ok.7.30) i od razu wzięłam się do pracy: śniadanie, pieczenie ciasta, gotowanie obiadu ... Wszystko po to, by sześć godzin później zjawić się u cioci R.

Już w środę spędziłam u niej z dziećmi fantastyczne popołudnie i wieczór. Tak dobrze nam było, że do domu wróciliśmy po 21-ej. Pomyślałam, że połączę przyjemne z pożytecznym, oddając naprawioną drukarkę i wspólnie spędzając czwartkowe popołudnie. Ok. 13-ej zjedliśmy obiad (pierogi leniwe z surówką z marchwi i jabłek) i pojechaliśmy w odwiedziny. Z racji tego, że ciocia R. zawsze nas gości i karmi (na życzenie dzieci nawet kolacją!) dziś ja postanowiłam zabrać coś do jedzenia. Do pojemników zapakowałam kawałek ciasta na leniwe pierogi i surówkę, a do drugiej torby - sześć gier planszowych. Ale była ZABAWA!

Nasz HIT ... Zaraz żółwie wypełzną i zacznie się wyścig!
Choć musiałam się nieźle nagimnastykować, by zdążyć ugotować obiad i upiec ciasto przez wyjściem w gości, warto było. Wszyscy bowiem dobrze się bawiliśmy grając w gry planszowe. Hitem obu dni były ,,Pędzące żółwie''. Nie mogłam uwierzyć, że tak bardzo przypadną wszystkim do gustu. Ten bożonarodzeniowy prezent, który prawie 3 lata przeleżał na szafie w oczekiwaniu na ,,lepsze czasy'' okazał się doskonałą grą. Każdy z graczy bowiem został właścicielem jednego z żółwi, którego należało zaprowadzić jak najszybciej do grządki z sałatą. Sęk w tym, że zawodnicy nie zdradzają sobie nawzajem, który żółw jest czyj .... a ruchy na podstawie kart wykonuje się bez względu na kolor posiadanego żółwia... Dużo przy tym śmiechu i dobrej zabawy!!! Wczoraj owa gra tak przypadła do gustu cioci i jej córce, że zostawiły ją sobie, by jeszcze pograć.

Dzieci nawet dorosłych nie chciały dopuścić do układania :-)

Ciocia R. też przygotowała dla nas atrakcje. Na dzieci czekały puzzle (składające się z 300 elementów), które wszystkie w mig zostały ułożone, a w nagrodę - pyszne lody w pucharku (po 2 porcje dla każdego!).
Małej M. i R. także bardzo przypadły do gustu przywiezione przez córkę R. ze szkolnej wycieczki pajączki, które uruchamia się za pomocą gumowego przycisku (pompki). Ale była zabawa i piski, gdy taki włochaty stworek właził na rękę lub gołą stopę.

Jeden pająk już idzie na spacer ...
Widzę, że wszystkim wiele radości sprawiają nasze spotkania z planszówkami. Mam nadzieję, że staną się stałym programem naszych spotkań. Oby jak najdłużej!




Brak komentarzy: