środa, 15 maja 2013

Popołudnie w bibliotece ...

Po koszmarnej wizycie u alergologa w poniedziałkowe przedpołudnie musiałam odstresować się nieco, więc R. zaprowadziłam na zajęcia modelarskie (niestety, drzwi zamknięte!), by z Małą M. poodpoczywać w naszej bibliotece. UWIELBIAMY odwiedzać to miejsce!

Zajęcia odwołane, więc poszliśmy we troje pomyszkować nieco wśród bibliotecznych zbiorów dla maluchów. Wreszcie mogłam usiąść wygodnie ... Dzieci same wyszukiwały sobie książki. Mała M. sama przeglądała półeczki, a potem siadała wygodnie przy stoliczku i sprawdzała zawartość wybranych książeczek. Śmiała się przy tym, komentowała .... Rozpoznawała te wcześniej już czytane.

R. też na spokojnie wybierał sobie kolejną porcyjkę lekturek. Znów  pojawił się na stole pokaźny stosik, a właściwie dwa, po jednym dla każdego. Musiałam niestety zrobić selekcję, a i tak ostatecznie pojawiliśmy się w domu z  20 nowymi czytelniczymi propozycjami.

Oboje oczywiście zaraz po powrocie do domu chcieli przeglądać swe książkowe skarby. Jeszcze tego samego dnia Małej M. przeczytałam nowe przygody Tupcia Chrupcia i perypetie Basi w zoo (,,Basia i upał w zoo''). R. zaś nalegał, by przed snem przeczytać mu opowieść o Kreciku (,,Krecik w mieście''). Tak miło nam się czytało, mimo późnej pory, że za jednym posiedzeniem przeczytaliśmy 35 stron książki, czyli do połowy.

Wspaniale mieć w domu takie moliki książkowe. Dla mnie czytanie moim pociechom to często jedyny relaks w ciągu dnia ... Sama czasem do snu czytam sobie dziecięcą literaturę. Doskonale się wówczas relaksuję, a i sny jakieś  bardziej kolorowe mam. Współczesna literatura dziecięca obfituje w wiele doskonałych tytułów. Ciekawe są one także od strony graficznej. Dzięki dzieciom wracam także do czasów mojego dzieciństwa i nadrabiam zaległości ... albo odświeżam pamięć o baśniowych i bajkowych bohaterach.

Polecam!


Brak komentarzy: