wtorek, 22 stycznia 2013

Szkoła w domu ...

Wtorek minął znów jakoś za szybko, ale na szczęście udało nam się miło spędzić czas. Zaplanowana mini wyprawa nie doszła do skutku ze względu na mróz (rano minus 14 stopni). Po śniadaniu zaś, gdy mróz nieco zelżał, Mała M. skarżyła się, że zmęczona i przykładała głowę do poduszki. Nabrałam się, że zaraz zaśnie i zaczęłam czytać dość monotonnym tonem, żeby ułatwić jej zaśnięcie. Skutek był taki, że sama zaczęłam odczuwać ogromną senność i nie byłam w stanie nigdzie wyjść ...

Zamiast wyjścia na śnieg zabraliśmy się za pisanie i czytanie. Mała M. miała ochotę na kolejną porcję sylabkowych ćwiczeń. Bardzo ciągnęło ją do pisania, więc na rozgrzewkę napisałam jej 6 wyrazów, które ona pisała obok mojego wzorca. Z Olą i Ulą nie było problemu; Bolo okazał się nieco za trudny. Pozostałe też w miarę OK. Jak dla mnie bomba:-). Ciągle jednak S jest dla Małej M. zbyt trudne do napisania i  w wyrazie PIES literkę S pisałyśmy razem ... Ucieszyłam się na widok jej wersji słowa LAS. Tu już końcowa spółgłoska została napisana samodzielnie przez Małą M.

Mała M. czyta i PISZE
Potem powtórka S i Z. Mała M. jednak jakoś nie mogła przełamać się od kilku dni do czytania zdań na końcu zeszytu ,, Kocham czytać''. Postanowiłam skorzystać z naszej magicznej tabliczki. Pisałam każde zdanie osobno, dzieląc na wyrazy i wspólnie czytając. Tym sposobem Mała M. z niewielką pomocą z mojej strony z dumą w głosie przeczytała 4 nowe zdania.

Czytamy na raty:-)
R. też chętnie się przyłączył i tak na 1,5h kuchnia zamieniła się w szkołę. Z racji leworęczności nasz sześciolatek pisze litery na swój sposób ... w innym kierunku, a czasem w inną stronę. Postanowiłam popracować z nim nad tym. Zakupiłam książeczkę ,,Uczymy się pisać''* i dziś zaczęliśmy ćwiczenia. R. spodobały się zaproponowane zadania, więc - mam nadzieję -, że jutro nastąpi ich cd.

R. tak bardzo spodobało się pisanie, że zaproponowałam ćwiczenie na tabliczce, na której za moment pojawiły się literki O przerobione na baloniki .... które później R. sam PRAWIDŁOWO podpisał nadając każdemu imię.

O w balon się zamieniło!
Mała M. oczywiście zaraz musiała pójść w ślady starszego brata!

Baloniki Małej M.
Nie był to jedyny jej rysunek na tabliczce, gdyż zaraz rano powitała nas autorskim rysunkiem BAŁWANKA.

Poranny bałwanek
Wreszcie ok.14-ej udało nam się wyjść na śnieg. Napadała świeża warstwa i dzieci były zachwycone jazdą z górki na pazurki. Ja zaś mogłam oddać się na sekund kilka mej fotograficznej pasji. W ostatniej sekundzie przed wyjściem wrzuciłam aparat do plecaka i nie żałowałam ... WARTO BYŁO! Najpierw nad głową przeleciały dwa ptaszyska.... nawet nie zdążyłam sięgnąć po sprzęt foto. Aż tu nagle patrzę i oczom swym nie wierzę.


Na przeciwległym brzegu takie oto ptaszyska sobie stały na lodzie .... z daleka wyglądały niczym pingwiny:-)


Jeden nawet pozował mi przez kilka chwil ...


A potem niestety akumulator rozładował się, ale dzięki temu widoczkowi nabrałam znów ochoty do fotografowania zimy !!!!

To jeszcze nie wszystkie dzisiejsze atrakcje, ale późna już pora. Jutro zatem relacji cd.

*,,Uczymy się pisać'', Renata Pitala, wyd. Greg, Kraków





Brak komentarzy: