czwartek, 24 stycznia 2013

Nasze mini wyprawy polarne ...

Od kilku dni obiecywałam dzieciom, że zamiast na pobliską górkę wybierzemy się na MINI WYPRAWĘ POLARNĄ. Wcześniej przeczytaliśmy rozdział ,,Kubusia Puchatka'', w którym szedł na ,,przyprawę polarną'', by dzieci wiedziały, czym prawdziwa wyprawa polarna na pewno nie jest:-).

WYPRAWA 1

Wczoraj wczesnym popołudniem przygotowałam obiad (by czekał na nas po powrocie), termos gorącej herbaty (tak na wszelki wypadek), sprzęt fotograficzny itp. Zarówno Mała M. jak i R. byli zachwyceni pomysłem, więc sprawnie się ubrali i WRESZCIE wyruszyliśmy. Każdy dostał sanki ... i w drogę.

Nawet polarnik śmieci wywieźć musi:-)

Na czele szedł R. ... ja górą grobli, a on dołem w śniegu aż po kolana. Za sobą ciągnął swe saneczki. Wyglądał jak prawdziwy polarnik. Śnieg padał i padał, więc coś z atmosfery bieguna mógł sobie wyobrazić. I tak Mała M. szła ze mną górą , by spacerujący po grobli panowie z pieskami widzieli nas i nie puszczali swych czworonogów samopas. Byłam spokojniejsza, że raczej żaden piesek nagle nie zjawi się w trawach strasząc moich ,,polarników''.

Wiozę nasz ładunek
Po chwili jednak, Mała M. widząc R. w śniegu, też zapragnęła pobawić się w odkrywczynię bieguna i szła w dole tuż za starszym bratem. Gdy zmęczyła się nieco grzęźnięciem w głębokim śniegu, R. zaproponował, że ją powiezie ... i że jest jej taksówką. I tak na każde zawołanie TAKSÓWKA, R. zjawiał się obok Małej M. i zabierał ją na przejażdżkę swoimi sankami. Warunki trudne, śniegu dużo ... Zdarzały się nawet upadki z sanek, ale na miękkim śniegu było bezpiecznie ... i Mała M. była dzielna.

Może to nie biegun, ale w śniegu po kolana można się dobrze bawić!!!
Po drodze podziwialiśmy okolicę, zbliżyliśmy się nieco do brzegu rzeki, by podziwiać kaczki i nie tylko,

Podglądamy ptaki ... 

a w drodze powrotnej udało nam się nawet zobaczyć sarenkę ... Dla dzieci to wielka atrakcja!

Stała w polu sarenka ...
Szliśmy dość dłuuuuuugo, bo dzieciom owo badanie śniegu bardzo się spodobało. Oczywiście w międzyczasie była krótka przerwa na herbatkę z termosu i garść suszonej żurawiny.  R. miał ochotę iść dalej, ale Mała M. skarżyła się na zmarznięte paluszki u stóp i popędziliśmy do domu. Wszyscy świetnie się bawiliśmy, a nasz 1,5 h spacer tak się wszystkim spodobał, że dziś znów udaliśmy się na małą wyprawę.

WYPRAWA 2

Dziś kontynuowaliśmy naszą wyprawę. Celem było zbadanie śniegu (wysokości jego pokrywy) i dojście bliżej rzeki, do naszego ulubionego miejsca często odwiedzanego latem. Znów w plecaku znalazła się żurawina i termos, no i do tego łopatki i linijka dla małych badaczy.

Pokrywa sięgała od 15 do 30 cm 
R. mierzył i mierzył, Mała M. badała lepkość śniegu, a ja wykorzystałam tę chwilę, by poczynić nieco obserwacji ornitologicznych. Nagle do lotu poderwała się rodzinka naszych ptasich sąsiadów (kormoranów, jak domniemam:-)). Łącznie chyba aż 7 osobników.

Mało udane, ale ptak w locie jest!
Tylko jeden został .... Czyżby samotnik z natury? :-)

Samotnik czy co???
Śnieg - zbadany, stan liczebny ptaków też, więc można iść dalej. Podobnie jak wczoraj, R. - na dole (tam, gdzie trudniej), a my - na górze. Potem zjazd na saneczkach i spacerkiem do naszego zakątka, który bardzo często odwiedzamy latem. Jakże inaczej wygląda o tej porze roku.

Inaczej niż latem, ale równie pięknie!
Tutaj już musiałam wzmóc swą czujność, bo dzieci chciały wszystko zbadać, dotknąć tafli lodu, itp. Mieliśmy też w planach pokarmienie kaczek chlebem, ale dzieciom chlebek tak bardzo posmakował, że dla ptaków niewiele zostało.


Staliśmy zatem na brzegu, wsuwając suchy chleb i obserwując kaczki ...


i przepływające kry ...

R. znalazł jakąś mini jamę pod lodem i prowadził własne obserwacje.


Wszystkim marsz nad rzekę w głębokim śniegu znów bardzo się spodobał, więc wieczorem - już w domowych pieleszach - kontynuowaliśmy zimowo-polarny wątek przenosząc się na Biegun Północny :-).

Relacja jutro ... Dobrej nocy!

Brak komentarzy: