sobota, 5 stycznia 2013

Misie i łódki ....

Sobota, mimo ambitnych porządkowych planów, upłynęła pod znakiem czytania dzieciom, gotowania i wspólnych zabaw. Cieszę się, że udało mi się znów nakłonić R. do przeczytania kolejnych stron ,,Mai na tropie jaja''. To jedna z serio książeczek (poziom 2) do samodzielnego czytania. Obojgu ta lektura bardzo się podoba.


Mała M. też dziś miała ochotę na naukę czytania. Rozpoczęłyśmy od czytania zeszytu ,,Kocham czytać'' z sylabkami na B i L, by potem sięgnąć po ,,Moje sylabki. Zeszyt 1''. Tu znalazłam gotową pomoc do utrwalania sylabek - 11 misiów i tyleż słoiczków miodu. Wiedziałam, że taka zabawa spodoba się Małej M. 
I nie myliłam się.


Powiedziałam, że dziś zapraszamy do nas misie na podwieczorek. Kolejno wyciągałam je z koperty, wspólnie czytałyśmy ich imiona, a Mała M. ustawiała je w kręgu na podstawkach, które wyjęłam z innej gry. Teraz były jak znalazł:-). Okazało się, że czytanie imion BABA, BUBU itp. jest znacznie prostsze od ich odpowiedników LALA, LULU, stąd skupiłam się nieco na rozróżnianiu tych sylabek.


Potem kolorowe podstawki wykorzystałyśmy do karmienia. Małej M. bardzo się sposobały, więc rozłożyłyśmy misie na stole. Ja mówiłam jakiego koloru ,,ciasteczko'' dla jakiego misia, a Mała M. z uśmiechem na twarzy karmiła wybranego przeze mnie misia. Czasem się myliła, ale i tak zabawa była świetna.


Potem, dla dalszego utrwalenia imion z B i L (często jeszcze mylonych), bawiłyśmy się w nawoływanie i karmienie misiów. Tym razem ja dysponowałam jedzonkiem dla misiów, a Mała M. miała je przyprowadzać na posiłek. I tak wołałam: ,,LULU, chodź na obiadek'', a Mała M. przyprowadzała mi misia ,,BUBU'', więc ja zwracałam się do misia (żeby Mała M. nie myślała, że to jej błąd, ale błąd samego misia!): ,,BUBU, ty już masz pełny brzuszek. Teraz pora, by miś LULU coś zjadł''. Miś BUBU odchodził, a Mała M. po kilku próbach przyprowadzała odpowiedniego misia. Najbardziej śmiała się, gdy miś się mylił:-). Widzę, że to dobre dla niej ćwiczenie, a i zgadywanie imion szło już lepiej.



Jutro z ciekawości powtórzę ćwiczenia i dodam baryłki z miodem. No i coś nowego, atrakcyjnego, znów wymyślę dla Małej M.

Nie starczyło nam dziś czasu na wspólną zabawę z Małą M. w układanie sekwencji. Na szczęście kiedy Mała M. ucięła sobie drzemką mogłam wyciągnąć z kuchennej szafki gromadzone tam od dawna plastikowe zakrętki. Kiedyś korzystałam z nich do nauki sylabek, a teraz chciałam użyć do ćwiczenia sekwencji.
Ale była zabawa! Gdy tylko R. zobaczył stertę zakrętek, zaraz ułożył wielowarstwowy, barwny tort.




Chwilę późnie poćwiczyliśmy układanie sekwencji. Najpierw R. naśladował przygotowane przeze mnie wzory ...


Najpierw prosty ,,rządek'' dla R,



a potem R. dla mnie zrobił taki oto ,,wzorek'', a jak zrobiłam błąd zaraz usłyszałam POMYŁKA. Kolejnym razem muszę bardziej się pilnować:-).


Poza czytaniem R. dziś od rana zajęty był konstruowaniem pływającej łódki. Pierwszy projekt okazał się nieszczelny, drugi - skąpał się w wodzie. Dopiero tratwa (z pływakami z pianki) pływała przez chwilę.



Były też próby z balonem w wodzie .... jak widać, R. ma zapędy inżynierskie. Tatuś też dziś jakąś łódź konstruował od rana, ale wodowania jej jeszcze się nie doczekaliśmy. Może jutro z rana ...
Tyle na dziś ....
Życzymy miłej niedzieli!

Brak komentarzy: