sobota, 26 stycznia 2013

Sylabki z Czerwonym Kapturkiem ...

Sobota znów jakoś szybko minęła, bez większych atrakcji. Porządki, zakupy, wyjście na sanki, czytanie ... Nie mogło, oczywiście, zabraknąć nauki sylabek. Mała M. ostatnio odczuwa tak ogromny pęd do nauki czytania i pisania, że czasem ciężko sprostać jej wymaganiom, zwłaszcza, gdy późno kładę się spać i nie starcza mi już sił na wymyślanie nowych sylabkowych zadań. Dziś zatem krótka relacja z naszych sylabkowych zmagań z kilku ostatnich dni.

Mała M. i jej sylabkowy głód 

Zazwyczaj, jeszcze w piżamce, Mała M. siada na kanapie, kładzie na kolankach 6 lub 7 zeszytów ,,Kocham czytać'' i czyta. Już zatem od świtu słyszę dochodzące z kuchni SA SA SA czy KO KO KO. Kiedy przygotowuję śniadanie, Mała M. domaga się porannej porcyjki zadań i zaczyna rozwiązywać. Zazwyczaj, z braku nowości czy dla utrwalenia wprowadzonych wcześniej sylab, wręczam jej ćwiczenia, które już robiła. Szybko jednak nudzi się i mówi : ,, Chcę coś nowego!''. W takich sytuacjach ratują mnie tzw. gotowce, czyli ,,Moje Sylabki 1''. Świetnie opracowane ćwiczenia, które pozwalają mi w atrakcyjny dla mej trzylatki sposób utrwalać sylaby.

Wczoraj było podobnie ... Nie zdążyłam nic przygotować. Śniadania - brak, w brzuchach burczało, ale Mała M. chce czytać. Szybciutko dałam jej zadanie z ,,Moich Sylabek'', a w międzyczasie zerkając jednym okiem na smażącą się jajecznicę śledziłam, czy Mała M. prawidłowo rozwiązuje zadanie.
Poszło jak z płatka !

Raz, dwa, trzy i zadanie rozwiązane!
Już podczas śniadania głowiłam się, co dalej ... jak uatrakcyjnić naukę czytania bez wprowadzania kolejnego zeszytu i nagle oświeciło mnie :-). Postanowiłam wycięte z ,,Moich Sylabek'' sylaby zamienić w ciasteczka.

Dwa zestawy sylabkowych ciasteczek ...
Dwa zestawy do czytania włożyłam do kolorowych silikonowych foremek, którymi Mała M. miała zaraz częstować swą lalkę. Dziś w tej roli - Czerwony Kapturek.

Karmimy Czerwonego Kapturka:-)
Mała M. ,,częstowała'' się wybraną przez siebie sylabką, którą - jeśli została prawidłowo odczytana - umieszczała w pustej foremce umieszczonej tuż pod nóżkami Czerwonego Kapturka. To przysmaki dla laleczki. Świetnie szło jej to czytanie. Nie ma jak foremki do babeczek!!! Cóż za motywacja! To jeszcze nic ...

Zdarzało się, że Mała M. miała problem z odczytaniem ... mieszając P z M, itp. Po 2-3 próbach, nie chcąc czytać za nią, a do tego, by jej nie zniechęcić mówiłam:

Oj to ciasteczko coś jest źle wypieczone. Musimy je jeszcze podpiec nieco! 

A co na to moja bystra trzylatka? Porwała foremkę z nieudanym wypiekiem, pobiegła do sąsiedniego pokoju, by go włożyć do piekarnika. Włączyła guzik .. za moment - dźwięk dzwoneczka i wypiek - gotowy!

Sylabki trzeba podpiec nieco!!!
I nie wiem, jak to się stało - cud czy co ? :-) Jak wróciła z wypieczonymi ciasteczkami , wszystkie sylabki wyjęte z piekarnika samodzielnie odczytała prawidłowo!!! BYŁAM POD WRAŻENIEM.

Teraz LALKA czyta NAM!
Mała M. miała jednak niedosyt czytania. Wołała:  ,,Jeszcze!'', więc zaproponowałam, że teraz to nasz Czerwony Kapturek będzie nam czytać. Mała M. podsuwała lalce ułożone wcześniej przed nią sylabki. Najśmieszniejsze było, że podsuwała te foremki wprost pod rączkę Czerwonego Kapturka i śmiesznie zmieniając głos czytała sylabki. Za prawidłowe odczytanie Mała M. nagradzała lalkę płatkami kukurydzianymi. Przy okazji ćwiczyłyśmy liczenie ... Oczywiście za ciężką pracę należała się naszej trzylatce solidna porcja płatków!

I tak w prosty i atrakcyjny dla Małej M. sposób poćwiczyłyśmy czytanie.



Brak komentarzy: