niedziela, 20 stycznia 2013

Dzieci w bibliotece i Mama na huśtawce (?) ...

Weekend, czyli rodzinka w komplecie. Inny plan dnia ... i na dodatek - rzadko zrealizowany, ale dla mnie to dwa dni w tygodniu, kiedy mogę spokojniej zająć się domem wiedząc, że nie wszystko spoczywa na mych barkach. Trochę zatem więcej psychicznego luzu ... :-)

Sobota z książką 

Sobotę spędziliśmy w domu. Główną atrakcją dnia było wyjście do biblioteki, by wymienić wypożyczone przed dziesięcioma dniami książki. Mała M. dzielnie mi towarzyszyła targając w wózku torbę pełną książek. Droga wyjątkowo jej się dłużyła, ale jak zobaczyła gmach biblioteki odetchnęła. Tam oczywiście biegała między salą dla dzieci a stanowiskami do słuchania płyt. Wybrałam jej stosik lekturek, które zaakceptowała. Potem dojechał do nas R., który zażyczył sobie m.in.  ,,czegoś o zabawach plastycznych''. Udało nam się wybrać całkiem pokaźny stosik składający się z 20 książek i objuczeni niczym osiołki (z mamą oślicą :-)) na czele) wracaliśmy do domu ...

Po powrocie Mała M. i R. szybko wyskoczyli ze swych zimowych ubrań, pospiesznie umyli ręce, by móc wreszcie zasiąść na kanapie i delektować się przeglądaniem nowej porcji książeczek. Dzięki teściowej gotowanie miałam z głowy i mogłam spokojnie oddać się czytaniu moim pociechom. Małej M. najbardziej spodobała się książeczka z serii Mądra Mysz - o Zuzi i jej kotku. Czytałam ją chyba trzy razy z rzędu:-). Ostatnio na topie także wiele wersji bajki o wilku i siedmiu koźlątkach, którą też musiałam wczoraj przeczytać kilka razy. Najpierw przeczytałam ja, a potem Mała M. ,,czytała'' ją swoim słuchaczom.



R. też miał swój typ - kolejną książkę opowiadań o Tomku - ,,Piegowate opowieści'' pani Renaty Piątkowskiej. I tak na czytaniu i drobnych pracach domowych upłynęła nam sobota ....

Niedziela

Niedziela równie leniwa ... ale udało nam się wyjść wspólnie na sanki. Dzieci miały frajdę! Był również dziś czas na czytanie, ale najchętniej nasze pociechy rysowały i lepiły z masy solnej.

Mała M. jeszcze w piżamce wzięła się za rysowanie ... Dziś SMOKI w modzie :-). A jakie groźne miny mają! No i nowość - ja podpisałam, a Mała M. skopiowała obok. Byłam pod wrażeniem.


A tu dla odmiany SMOKI w kolorze czerwieni ...


 OOO!!! a te niebieskie poniżej - te są dopiero STRASZNE :-) !



Na szczęście były także mniej drastyczne ujęcia Mamy (chyba) z rozwianym włosem i pięknym uśmiechem
:-)


Na rysunkach pojawiły się także STATKI ... To echo naszych rozmów przy śniadaniu o wakacyjnych planach. Mała M. uważnie jak widać słuchała i za moment narysowała TATĘ NA STATKU ...



a na drugiej pracy - siebie na statku, oczywiście! Ja się jakoś na statek nie załapałam .....


Nie załapałam się także na pracę z MASY SOLNEJ. Otóż po obiedzie dzieci zażyczyły sobie, by (UWAGA!) tata zrobił im masę solną. Mała M. dostała swą porcję, kilka patyczków i tak oto powstało co następuje:


Miałam cichą nadzieję, że to portret nas - rodziców Małej M.. Jakże się myliłam! Moja trzy(i pół od niedawna:-) latka oznajmiła mi, że to (od lewej ) Tata i Mała M. PYTAM:

A MAMA GDZIE?, a ona mi na to:

Mamy nie ma. Mama się poszła POHUSTAĆ!!!!

Rozbawiła mnie tym bardzo. Oj TAK, chętnie bym się, gdzieś pohuśtała czy pobujała ... ale kiedy i gdzie???

R. również stworzył dzieło z masy solnej. Najpierw ludzika smażącego nad ogniskiem kiełbaski:


A potem nas wszystkich zaskoczył przekształcając kulę solnej masy w zarysy statku znanego wszystkim miłośnikom ,,Gwiezdnych wojen''.



Nie mogło oczywiście obyć się bez czytania i nauki sylabek ... Dziś Mała M. wcieliła się w rolę mamy i uczyła swą czerwonowłosą lalę czytania SYLAB z F...


I tak minął nam weekend ... Pozdrawiamy !

Brak komentarzy: