wtorek, 22 lipca 2014

Wtorek - Upalnie i urodzinowo nieco:-)

Wtorek upłynął pod znakiem przygotowań do świętowania urodzin taty... i odpoczynku od upału. Jeszcze zanim wstały dzieci, wybiegłam na szybkie zakupy. Musiałam zapolować na małe prezenty, które dzieci - poza upominkami własnej roboty - miały wręczyć mej drugiej połowie. Najbardziej przejęta była chyba Mała M., która w przededniu urodzin przygotowała laurkę i rysunek. Dziś stworzyła jeszcze kilka zabawnych obrazków oraz wymyśliła własne prezenty.


Najbardziej rozbawiła mnie strona tytułowa laurki, na której solenizant (z głową w kształcie serca) odpoczywa leżąc na wznak (!) z nogami uniesionymi w górę :-)


Serce zaś mocniej zabiło mi, gdy zajrzałam na drugą stronę i zobaczyłam treść życzeń i miłosne wyznanie córki do swego taty!!!


A ten piękny rysunek w prawym dolny rogu - całą rodzina z szalikami wokół szyi i w czapkach z pomponem. Nie ma się co dziwić; wszak Mała M. uwieczniła nas na lodowisku (!)... Tu zapewne nasza artystka zainspirowała się przeczytaną wcześniej książeczką o Kamyczku na łyżwach :-)

Prezencik od R. - ma ozdobić koszule taty!!!
R. też od rana obmyślał, czym by tego tatę obdarować. Ode mnie dostał dużą torbę podróżną, a sam od siebie zrobił breloczek (lub raczej broszkę) no i przez pół dnia przygotowywał spektakl o piratach. Wczoraj stworzył czarno-białe kukiełki, a dziś je kolorował. Przygotowywał scenografię itp.

Kurtyna już gotowa!!!

Wszystko robił dziś jednak w wielkiej tajemnicy i bardzo był niezadowolony, gdy ktoś przekraczał próg jego pokoju.

Mała M. od dwóch dni teatrzyk szykuje...
Jak zawsze musiało wówczas dojść do spięć na linii R. - mama, bo nasz ośmiolatek, gdy ma jakiś pomysł to biega od pokoju do pokoju, przenosi poduchy i inne rupiecie do swego ,,królestwa'' nikomu nic nie mówiąc ... i zazwyczaj zostawiając po sobie wielki bałagan. Jest tam pochłonięty swą ,,wizją'', że każdą moją prośbę traktuje jako sprzeciw z mojej strony na jego inicjatywę... Często używa wówczas pod moim adresem przykrych słów. Dziś na prośbę o  podniesienie pościeli z podłogi i przeniesienie jej na tapczan, usłyszałam, że tego nie zrobi .... i że ja jestem jego niewolnikiem!!!!

Kąpiel na sucho ... Mała M. się bawi :-)
Nie wiem, czy to moja nieudolność w wychowaniu syna na porządnego człeka, czy sprawa jego charakteru, ale takie sytuacje  mnie zupełnie wytrącają z równowagi. Prawdziwa szkoła życia i panowania nad emocjami. Uczę się, jak wówczas nie wybuchnąć ... i nie powiedzieć czegoś za dużo. Na szczęście dziś jakoś się udało ...i po jakimś czasie wytłumaczyłam mu, że takie słowa mnie - jego mamę, która tak bardzo go kocha i o niego się troszczy - bardzo zraniły i sprawiły wiele przykrości... I koniec! Na szczęście po kilku godzinach dotarło do niego, że źle postąpił... Szkoda, że tak późno, ale lepiej późno niż wcale.

Będzie i TORT!!!
I w takiej dziś atmosferze gotowałam obiad i piekłam urodzinowy tort. Na godzinę wyskoczyłam też z dziećmi na targowisko uzupełnić braki warzyw i owoców. Miałam ambitne plany zajęcia się dziećmi po powrocie, ale gotowanie i pieczenie ciasta zupełnie mnie pochłonęło ... i wypełniło cały czas do godziny
16-ej.


Dzieci natomiast z każdą godziną coraz bardziej domagały się uwagi, głównie nasza pięciolatka, której siedzenie w domu w upale wyraźnie nie było w smak. Gdy zaczęła się zabawa w berka i bieganie z piskiem po korytarzu miałam dość.

Obrazek dla taty - R. do szkoły, a Mała M. w wózeczku, czyli wizja z przeszłości (lat jakieś 3 temu)
Na szczęście jakimś cudem udało się ujarzmić nieco te nasze pociechy. R. znów zajął się przygotowywaniem swego spektaklu w ramach niespodzianki urodzinowej, a Mała M. na chwilę usiadła z książeczkami u swego boku.

Zakładka do książki (rączkami Małej M. zrobiona)!!!
Solenizant nadal jakoś nie wracał do domu, więc obiad zjedliśmy we troje, racząc się sznyclem z indyka, ziemniakami z odrobiną masła i pełną miską mizerii. Wszyscy wygłodzeni, więc pałaszowali na całego:) O 18.30 wreszcie dołączył do nas tata ... Mała M. zaraz wskoczyła mu na szyję i uściskała za wszystkie czasy. Za moment dołączył R. taszcząc ze sobą swój prezent.

Prezent od Małej M. Ciekawe, co ona tam zapakowała!!!???
 Odśpiewaliśmy wspólnie STO LAT i dzieci złożyły życzenia oraz upominki: paczkę bielizny (od Małej M.) i torbę podróżną (od R.) oraz wytwory własnych łapek:) Najśmieszniejsze było zawiniątko w kolorowym papierze przygotowane przez Małą M., która zazwyczaj na urodziny pakuje coś od siebie wybierając spośród swych książek i zabawek.


Tym razem z myślą o swym tacie nasza pięciolatka przygotowała następujący zestaw: małą figurkę groźnego pirata, ,,książeczkę do kościoła'' (Ojcze nasz), zakładkę do książki  ozdobioną własnym rysunkiem, własnej produkcji zakładkę, czyli pasek papieru z ,,bobasami'' (jak sama mi rzekła), mała gra elektroniczna, maskotka i gumka do mazania. SUPER prezent!!!


Zaraz też na stole udekorowanym białym obrusem pojawił się przygotowany dziś (wyjątkowo w strugach potu) tort z wiśniami, brzoskwiniami, bitą śmietaną i galaretką. Nie zdążył nawet stężeć za bardzo. Jednak wszystkim bardzo smakował, sądząc po tempie w jakim znikał. Za jednym posiedzeniem bowiem zjedliśmy jego połowę... drugą pozostawiając na kontynuowanie świętowania w dniu następnym.

Blisko nas, a jeszcze tu nie byliśmy:-)
Potem nasz solenizant uciął sobie drzemkę, ale nie na długo (na szczęście), bo dzieci domagały się wyjazdu nad wodę. Upał bowiem sprawia, że mało wychodzimy na świeże powietrze. Mimo późnej pory (20-ta) wyskoczyliśmy nad staw (ok. 10 km od miejsca zamieszkania), gdzie Mała M. i R. mogli poszaleć nieco.


Nasza pięciolatka chłodziła się w wodzie po kolana, zaś nasz ośmiolatek testował swój statek na uwięzi, ciągnąc sznurek, a na jego końcu plastikową butlę wypełnioną kamieniami itp. Czyste szaleństwo!!! Chlapał przy tym na całego.... Sprawdzał także swoją prędkość biegając wzdłuż brzegu. Nie przeszkadzało mu wcale, że koszulka mokra i aż po szyję pokryta mokrym piachem :)


Nie wiedziałam, że blisko nas jest takie miejsce - zazwyczaj podobno zatłoczone, ale o tej porze pustki ... Kolejnym razem wezmę stroje kąpielowe i wszyscy wskoczymy do wody, by zażyć odrobinę ochłody!!!! Może i teatrzyk wreszcie dojdzie do skutku dojdzie, bo wczoraj już czasu zabrakło .... no ale gdy solenizant do domu wieczorem wraca :-(

W urodzinowym pakiecie także scenka rodzajowa - mama z dziećmi na rolkach!!!
Tyle na dziś... Pozdrawiam wszystkich drogich Czytelników:-))))

Brak komentarzy: