poniedziałek, 17 grudnia 2012

Taki zwykły poniedziałek ....

Saneczki czekają, a za oknem zimy brak. A do tego w drodze powrotnej ze szkoły rozpadało się i całe popołudnie spędziliśmy w domu. Nie nudziło nam się wcale. Dziś zaproponowałam dzieciom wysłuchanie kilku bajek muzycznych w wersjach im jeszcze nieznanych (z programu Miś i Margolcia). Słuchały i, choć każda trwała dobre 10-15 minut, po każdej upominały się o kolejne słuchowisko. Mała M. też bardzo uważnie słuchała. Zaczęliśmy oczywiście od ulubionej ostatnio bajki naszej trzylatki ,, Jaś i Małgosia''. Potem był ,, Czerwony kapturek'' i ,,Żabi król''. Bajki wszystkim przypadły do gustu, ale kolejnym razem przed wysłuchaniem z dziećmi sama posłucham, bo śpiew macochy o bachorach uważałam za zbyt drastyczny ... Na szczęście nikt nie zapytał, kogo ta Baba Jaga miała na myśli. Pozostałe bajki - bez zastrzeżeń.

Potem ja zajęłam się obiadem, a R. odrabianiem pracy domowej. Miał do narysowania stronę A4 szlaczków. Aż mi go żal było, ale cóż ... rączkę ćwiczyć trzeba. W nagrodę obiecałam ,,Charliego i Lolę'', więc R. bardzo się postarał. Rysował i rysował aż go rączka zabolała, a do tego jeszcze dostał ode mnie 2 dodatkowe zadania w ramach nadrabiania szkolnych zaległości. Zgodnie z umową było oglądanie 3 odcinków bajki animowanej o starszym bracie i jego siostrze. Ostatnio mała M. i R bardzo lubią te postacie. W każdej bajce jest zawsze odrobina humoru i wątki edukacyjne. Mnie też się podoba, więc jak czas pozwala oglądam z nimi, a potem sobie o tej bajce zamieniamy słów kilka:-).

Była również chwila na naukę sylabek małej M., a potem wspólne czytanie. U nas dzień bez czytania dzieciom to dzień stracony:-). One uwielbiają słuchać, gdy się im czyta, a ja czerpię ogromną przyjemność z czytania moim pociechom. Było czytanie małej M. w ciągu dnia, a potem - przed snem. Dziś  wybór padł na opowieść o Muminkach (ostatnio częsty wybór R.), a potem - o jednej z przygód braci Koala.

I tak nam minął dzionek ... Były też chwile, kiedy mała M. musiała bawić się sama. Dziś opiekowała się znów swym psem. Przemawiała do niego czule, tuliła, karmiła, itp. Zanim jednak zaczęła gotować ostro wzięła się za sprzątanie swej kuchenki. Szorowała i szorowała ... gadając przy tym non stop:

Ja myję tutaj i myję, a tu jest niezrobione ... a tu moje KOCHANE GOŚCIE JADĄ!!!!

Podczas przygotowywania strawy dla psiaka tłumaczyła:

Takich bułeczek nie bierzemy. One są takie wysuszone... ONE SĄ Z DAWNYCH CZASÓW!!!

Może jutro uda nam się rozpocząć przedświąteczne przygotowania. Mąka, cukier, masło i foremki czekają!!!
Do miłego usłyszenia:-)








Brak komentarzy: