czwartek, 20 grudnia 2012

Sylabki i ... mama bałwankowa :-)

Uff... pomyślałam o świcie - Dobrze, że już czwartek i Święta tuż tuż. Marzę o tym, by wreszcie przestać wstawać w środku nocy i bez gonitwy dom-szkoła-dom spędzić kilka dni. Ostatnio coraz lepiej, mimo wszystko, wychodzi nam to poranne zbieranie się do szkoły. Mam nadzieję, że do końca roku szkolnego już będziemy pod tym względem świetnie zorganizowani :-). Póki co jeszcze jutro wstać trzeba ... choć wieczorne samopoczucie R. raczej chyba zatrzyma nas -niestety- w domu.

A co dziś u nas? Dość spokojnie .... Rano Mała M. miała ochotę znów na własne zabawy; ja zaś wykorzystałam ten czas na przygotowanie materiałów do nauki sylabek. Wieczorem obmyśliłam plan, ale już nie starczyło sił na realizację. Jednak udało się wszystko dopiąć na ostatni guzik. Po powrocie ze szkoły (porę na sylabki wybrała sama Mała M.) i posileniu się obiadem zabrałyśmy się do pracy.


Najpierw odświeżyłyśmy poznane ostatnio sylabki z P (tym razem ja byłam słuchaczem, a moja trzylatka - czytelniczką :-)). Potem przyszła pora na ćwiczenie PA, PO itp. w praktyce. Rozrzuciłam nasze sylabkowe kule na stoliczku małej M., dałam jej możliwość wyboru ulubionego (mini) zwierzaka i rozpoczęłyśmy zabawę. Zadaniem Małej M. było skacząc po śnieżnych sylabkach (każdorazowo czytając je głośno) doprowadzić kotka do Czerwonego Kapturka.

Małej M. owa zabawa bardzo się spodobała. Chciała, by na zmianę raz prowadzić kotka, a raz Czerwonego Kapturka do kotka. Tak jej to przypadło do gustu, że bawiłyśmy się tak o wiele dłużej niż przypuszczałam. Czytała bezbłędnie! Zdziwiłam się, że takie proste zadanie, a tyle frajdy sprawiło naszej trzylatce.


Kolejna porcja ćwiczeń już na papierze. Najpierw kolejny (tym razem dwustronicowy) komiks ze św. Mikołajem i małą myszką w rolach głównych ... Czytałyśmy razem.


Następnie Mała M. prowadziła zwierzątka do choinek (oznaczonych kolejno PA, PO itp.). Sama wybierała zwierzaka, a ja tylko kierowałam do konkretnej choinki. Najlepsza zabawa to owo łączenie kredką ... Mała M. widzi często R. uzupełniającego do szkoły różne zadania. Teraz miała możliwość podobne ćwiczenie wykonać na papierze. Bardzo była dumna!


No i ostatnie zadanie - wskazanie zwierzątkom drogi do ich domów. Tu też przypuszczałam, że Małej M. takie zadania BARDZO się spodoba. Świetnie sobie poradziła. Tym bardziej, że połączyłam tu sylabki PA, PO itp. z wyrażeniami dźwiękonaśladowczymi z poprzedniej książeczki. Byłam zaskoczona, jak wiele zapamiętała. Chyba tylko KWA KWA sprawiło jej trudność. Tu też mogła sobie kreślić no i sama zdecydowała, do którego domku kto pójdzie.


Na deser przeczytałam obojgu wiersz ,,Dziewięć bałwanków'' (autorstwa Anny Łady-Grodzickiej), który wszystkim przypadł do gustu. Zaraz po jego lekturze Mała M. sięgnęła po papier i stworzyła własną wizję bałwanka. Wycięła 3 różnej wielkości koła, przykleiła na papier i dorysowała miotełkę. Najbardziej zaszokowała mnie, gdy po pewnym czasie postanowiła dorysować w brzuchu bałwanka maleńskiego bałwanka-dzidziusia ... Hm... I tak powstała mama bałwankowa... To jeszcze nic. Za moment zauważyła, że mały bałwanek nie ma małej miotełki. Zaraz mu dorysuję - rzekła i tak też uczyniła :-).


Oj wiele dziś cennych haseł usłyszałam od naszej trzylatki. Ze względu na późną porę zamieszczę je w jutrzejszym wpisie.

A póki pamiętam - chciałam wspomnieć, że dzięki mym pociechom przeniosłam się w świat dzieciństwa za sprawą słuchowiska ,,Apolejka i jej osiołek''. Pamiętam tę książeczkę z przedszkola ...i z pewnym wzruszeniem i ogromną radością wysłuchałam jej dziś z R. i Małą M. Niesamowite, że tyle czasu upłynęło, a ja z taką dokładnością pamiętałam ilustracje z tej książki. Zapraszam do podobnych wzruszeń:-)!


Dobrej nocy!!!

Brak komentarzy: