sobota, 23 listopada 2013

Sobota w kuchni i nie tylko ...

Dawno już tak leniwie nie spędzaliśmy soboty, ale tego chyba nam wszystkim  było trzeba. Wstępnie moja druga połówka planowała wyjazd do Wrocławia po brakującą część urodzinowego prezentu (dla żony!), ale okazało się, że rzecz trudna do zdobycia nawet tam ... i mogliśmy spędzić dzisiejszy dzień w domu.

Cieszyłam się, że wreszcie nie muszę się nigdzie spieszyć i niczego nie planować. Zanim wstałam z łóżka (około 8-ej!), kilkakrotnie miałam w łóżku gościa w postaci Małej M., która już od dawna krzątała się po domu, gadając non stop. Zdążyła już pobawić się lalkami, bo gdy weszłam do kuchni przy stoliku siedziała już lalka Małej M. i zajadała śniadanie. Z tą naszą czterolatką to my mamy ubaw! :-)


Jeszcze zanim wybudziłam się na dobre, Mała M. zjawiła się w sypialni po to, by obdarować mnie jednym ze swych rysunków. Gdy ja jeszcze smacznie drzemałam, ona zdążyła stworzyć kilka obrazków; po jednym dla każdego.

POTWÓR nadchodzi!
R. dostał rysunek z wizerunkiem potwora, namalowany w celu przestraszenia brata.



Tatuś dostał obrazek z panią w różowych butach i różowej sukience, zatytułowany: ,,Jakaś pani w okularach''. Cóż za zmiana - Mała M. użyła kredek, a nie tylko ołówka, jak to ma w zwyczaju. Rozwija się dziewczyna :-)


 Na pracy dla mnie widnieją dwie panie, Mała M. i ja. Jak rzekła sama artystka: To Mała M. i mama w nausznikach ślizgają się na lodzie!!! Ta to ma fantazję. Widzę, że jakieś nowe motywy pojawiły się w artystycznej twórczości naszej czterolatki :-) Ciekawe, co wymyśli kolejnym razem.


Po obiedzie dostałam od niej jeszcze pracę z rowerem w roli głównej. Widać, że musiała popracować nad końcowym efektem, bo rowerów jest więcej niż jeden ... Ten udany, z którego Mała M. była zadowolona, to ten różowy ...

Wczorajsza nocna już prawie konstrukcja R. Ten to chyba inżynierem będzie:-)
R. zaś nie bardzo miał dziś czas na rysowanie, bo nadrabiał zaległości w szkole. Znalazł jednak kilka chwil na kolorowanie obrazków z samochodami ze swej ulubionej bajki ,,Auta'' i składanie pojazdów z klocków lego. Jutro zaś czeka go kolejne plastyczne wyzwanie, jakim jest przygotowanie pracy związanej z ,,Kotem w butach'', spektaklem obejrzanym w ramach lekcji w szkole. Jak tylko coś jutro zmaluje, to chętnie owe dzieło tu zamieszczę :-) Sama jestem ciekawa, czym tym razem mnie zaskoczy. Byle pozytywnie ...


Mimo, że R. nie miał okazji wyrazić się plastycznie, z wyjątkowym dziś zaangażowaniem zabrał się za przygotowanie kanapek na kolację. Ja pokroiłam wędlinę, ser i warzywa, a R. chciał sam zrobić TRÓJWYMIAROWE kanapki. Wszystkie sam wymyślił i wykonał, nazywając je kolejno od góry: BUŹKA, KOTEK ( z wąsami z papryki po lewej), AUTO i (na dole) HOT - DOG.

ALE KANAPKAAA! :-)
Tę oto kanapeczkę przygotował dla siebie ... i jadł, aż mu się uszy trzęsły. Miał znacznie większy apetyt, stąd wniosek dla mnie, że najlepiej gdy częściej będzie pomagał mi w kuchni :-)


Potem podał nam kanapki na talerzach, oznaczając je paprykowymi literami T i M.

W ramach podziękowań tym razem ja upiekłam na jutro pyszną szarlotkę według nowego przepisu zaprzyjaźnionej pani Krysi. To się dzieci ucieszą. Degustacja (nocą!) już się odbyła, ... ale uczestniczyli w niej tylko dorośli :-)

Do miłego usłyszenia!


Brak komentarzy: