piątek, 22 listopada 2013

Piątek kredką rysowany ...

Po aktywnie pod względem artystycznym spędzonym czwartku, dziś dzień znacznie spokojniejszy. Dzieci jednak od rana miały ochotę na rysowanie. Rozpoczęła Mała M. od stworzenia portretu czarnoskórej dziewczynki. Owa postać tak bardzo spodobała się R., że zaraz sięgnął po kredki i też spróbował stworzyć podobny obrazek.


Na drugiej stronie nasza czterolatka stworzyła kolejny rodzinny portrecik, po narysowaniu którego podpisała wszystkich, żeby nie było wątpliwości, kto jest kim. Widzę jednak, że coś tatusia na obrazku zabrakło. W pracy, rzecz jasna, to Mała M. go nie utrwaliła. Może zapomniała jak wygląda :-)


Segregując stosy papierów na stole natknęłam się także na inne prace Małej M. Na jednej z nich skrada się śmieszna postać ... przypominająca do złudzenia wczorajszego krawca z bajki o Krawcu Niteczce.


Na kolejnej zaś wędruje sobie uśmiechnięta dziewczynka w butach na obcasach, bo jakżeby inaczej? :-)


Poza rysowaniem nasza czterolatka dziś miała ochotę na pisanie i czytanie. Zapragnęła stworzyć małą książeczkę. Zatytułowała ją ,,Opowieści dla mamy''. Z napisaniem W i Ś musiałam jej nieco pomóc, ale i tak byłam dumna, że sama napisała większość tytułu.


W środku książki pojawiły się niebawem dwie postacie ... Obie jedzące lody, a obok nich zdania, opisujące je:

OLA MA LODY. OLEK MA LODY.


Oba rysunki śmieszne, zwłaszcza owe kolanka ... Takiej mini książeczki to jeszcze nie dostałam :-)


Dziś też w wolnej chwili kontynuowaliśmy smoczą tematykę, słuchając nagrania legendy o Bazyliszku. Przy okazji natknęłam się na świetną książkę* pełną pomysłów na zabawy o tych mitycznych istotach. Zaproponowałam naszemu siedmiolatkowi pracę plastyczną polegającą na stworzeniu obrazka przedstawiającego walkę rycerza ze smokiem. R. zabrał się ostro do pracy, ale nie zdołał dokończyć. Zmęczyło go rysowanie żelopisami, które okazało się bardziej czasochłonne niż przypuszczał.


W piątkowe przedpołudnie wymieniliśmy książki w miejskiej bibliotece (znów przytargałam kolejny pokaźny stosik!), zaś hitem dnia okazało się spotkanie u sąsiadów, gdzie nasze pociechy w towarzystwie dzieci gospodarzy zagrały nam koncert. Nie wiem, co na to pozostali sąsiedzi, bo było dość głośno. Syn gospodarzy grał na keyboardzie i dbał o atrakcyjną linię melodyczną, zaś córka przygrywała na flecie lub gitarze. R. zaś grał na małym akordeonie, a Mała M. na bongosach. Ale był czad :-)

Co jakiś czas Mała M. i R. wymieniali się instrumentami, a i tak najzabawniejsze była Mała M. dzielnie wystukująca rytm na plastikowym wieczku pudła. Nikt się nie nudził! Takiego koncertu i w taki  wyjątkowym składzie jeszcze nie było. Dobrze, że pan sąsiad nagrał krótki filmik na pamiątkę. Po powrocie do domu nasza czterolatka, pełna wrażeń, ledwo dała radę umyć zęby przed snem. Ciekawe, czy przyśni się jej ów koncert i szaleństwa z pięcioletnią córką sąsiadów?

Tyle na dziś. Do miłego usłyszenia!!!

*,,SMOKI. Kreatywne zabawy i gry'', Andrea Pinnington, Muza SA, Warszawa 2012

Brak komentarzy: