wtorek, 26 listopada 2013

Paskudna choroba ...

Wtorkowy poranek zaczął się nieco zaskakująco, a powodem mego zdziwienia był widok roztaczający się z mego okna. Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć - biało ... Zaraz przypomniały mi się słowa Małej M., która w poniedziałkowy wieczór - zmartwiona i stęskniona już za zimą - spytała, kiedy może spaść pierwszy śnieg. Rzekłam wówczas, że nawet dziś ... czy jutro. No i stało się! Wykrakałam ...

Nie ukrywam, że zimę lubię, śnieg tym bardziej, ale nie podejrzewałam, że to JUŻ. Problem  w tym, że - jak polscy drogowcy co roku - musiałam i ja dziś przyznać, że tym razem zima i mnie zaskoczyła :-) Najgorsze, że do tego Mała M. całą noc gorączkowała, a zatem wyjście z R. do szkoły stanęło pod znakiem zapytania.

Na szczęście temperatura oscylowała wokół zera i śnieg spadając na szosę w mig topniał. Babcia dojechała na czas, a ja mogłam oddać się wątpliwej przyjemności dreptania w półbutach w opadach mokrego śniegu. Nasz siedmiolatek dzielnie mi towarzyszył ciesząc się, że wreszcie ulepi pierwszego tej zimy bałwana. Zaraz po wyjściu z domu zdążył sprawdzić, czy śnieg jest wystarczająco lepki. Chyba o niczym innym dziś w szkole nie myślał, bo zaraz po obiedzie poszedł na podwórko i, testując przy okazji zakupione rano przeze mnie śniegowce, ulepił małego bałwana.

Miałam nawet okazję go podziwiać, siedzącego na ławce pod blokiem, pędząc z Małą M. do pediatry. Ona sama zresztą go pierwsza zauważyła. Szkoda, że nie miałam przy sobie aparatu ... i nie utrwaliłam na fotkach. Do jutra nie dotrwa, a poza tym nasza czterolatka ma ostre zapalenie gardła na tle wirusowym i musi kilka najbliższych dni spędzić w pieleszach domowych.

Taka dziś była biedna ... i dzielna. Raz chyba 3 łezki uroniła z powodu nasilającego się bólu gardła. Zacisnęła jednak zęby i jakoś dotrwała do wieczora. Przed zaśnięciem zwierzyła mi się jedynie:

Strasznie PASKUDNA ta choroba!!!

Jak zwykle urzekła panią doktor, która ją rozpoznała ... i stwierdziła, że sama przyjemność badać i leczyć taką pacjentkę!!!

Nie mam zatem dziś dobrych wieści dla sympatyków Małej M. i miłośników jej śmiesznych powiedzonek. Ból gardła spowodował, że prawie nic dziś nie mówiła, ograniczając się do słuchania czytanych przeze mnie książeczek czy wyrażania prośby: ,,Teraz, Mamo, nic do mnie nie mów!'' (wówczas, gdy ból gardła był ciężki do zniesienia) no i pytania od 8-ej rano do 16-ej ,,Czy już idziemy do pani doktor?''.


Pięknie zachował się R., który - widząc swą chorą siostrzyczkę - przygotował dla niej niespodziankę. Byłam w szoku! Na karton nakleił wieczko bombonierki w kształcie serca, podpisał ,,Dla Małej M.'' i dorysował trzy słoneczka i trzy serca. WSPANIAŁY GEST! Pochwaliłam go za to, bo bardzo mnie tym ujął.

Udało mu się dziś nawet taki pojazd zbudować!
Tyle na dziś ... Oby tylko Mała M. mogła znów swym przemiłym (i zdrowym) głosikiem umilać nam dzionek! :-)

Brak komentarzy: