poniedziałek, 29 września 2014

Chwile dla mamy...

A miało być tak pięknie:-))) tzn. z pójściem dzieci do szkoły, miałam nadzieję, że wreszcie znajdę chwile tylko dla siebie i zwolnię nieco tempo życia. Próbuję już prawie od miesiąca i nadal jeszcze daleko mi bardzo jeszcze do realizacji owych ambitnych planów:-) Póki co łapię każdą wolną chwilkę i staram się co dzień choć przez moment przymknąć oko na czekające na mnie zaległe prace domowe i zrobić coś z myślą o mnie, mamie od lat oddanej dzieciom i domowi. Choć czuję ogromny niedosyt świętego spokoju cieszę się z każdego okruchu ,,wolności''. I tak w poniedziałek i wtorek zaraz po odprowadzeniu moich pociech do szkoły udałam się na groblę, by dziarskim krokiem mimo mało sprzyjającej pogody pomaszerować 20 minut ciesząc się widokiem Odry i ciszą.

W pozostałe dni już na takie przyjemności nie starczyło mi czasu, ale była przejażdżka na hulajnodze (!) po dzieci do szkoły i krótka rundka rowerem. Gdzieś tam także znalazłam chwil kilka na przeczytanie kilku rozdziałów książki ... no i od dwóch dni w ramach wieczornego odstresowywania się:-) aplikuję sobie 30 minutowe odcinki filmu o św. Ojcu Pio. Niedawno minęła kolejna rocznica śmierci owego świętego, a że postać to nietuzinkowa i skuteczny orędownik chętniej w tych dniach uciekam się do niego prosząc o orędownictwo w ciężkich dla mnie sprawach. Czasem już zawodzi mnie moja matczyna kreatywność, dobroć, cierpliwość ... zwłaszcza gdy przychodzi zmagać się z nastrojem ośmiolatka:-))) Oczywiście, by nie upaść na duchu co dzień, gdy Mała M. i R. w szkole słucham sobie, podczas wykonywania domowych prac, rekolekcji lub homilii. Pod tym względem internet to fantastyczny wynalazek, zwłaszcza gdy wyjazd na rekolekcje czy nawet wyjście na wieczorną Mszę św. w tygodniu jest niemożliwy.

I tak w wielkim skrócie spędziłam cały tydzień. Ogromnie cieszę się, że mogę ten ostatni (prawdopodobnie) rok spędzić w domu. Wreszcie po ponad 8 latach zajmowania się domem i dziećmi mogę odsapnąć choć na chwilkę. Potrzebuję tego czasu, jak ryba wody:-) Jedyne czego mi brakuje to czasu, który mogłabym spędzić twórczo z dziećmi. Jeszcze przecież niedawno Mała M. wiernie mi towarzyszyła przez dzień cały. Ileż wprowadzała do domu radości, dziecięcego śmiechu... Brakuje mi jej teraz tutaj, ale wiem, że bieg czasu ma też swoje prawa:-)

Do szkoły chodzi co dzień uśmiechnięta ... od ucha do ucha, rzecz jasna. Ma już koleżankę, z którą siedzi w ławce i z którą dzieli się swymi śniadaniowymi smakołykami (zazwyczaj daję dwa ciasteczka, więc Mała M. cieszy się, że może się nimi podzielić). Chętnie opowiada, jak minął jej dzień, pokazuje swoje prace zawieszone w klasie na tablicy. Najbardziej jednak ostatnio rozbawiła mnie, mówiąc, że jak ostatnio miała przerwę na swobodne zabawy to ona swojej ,,małej koleżance'' czytała książeczki. Już sobie wyobrażam Małą M. z książką w ręku, czytającą swej rówieśniczce.

Z drugiej strony nie powinnam się dziwić, bo Mała M. w domu często czyta swoim lalkom, misiom, a także i swojej mamie. Gorzej z R., którego do czytania trudno zachęcić. Staram się jednak sama (prawie) dziennie nadal znajdować czas na wspólne czytanie. Od zawsze są to najprzyjemniejsze chwile spędzane z R. i Małą M. Dobrze, że oboje nadal lubią te chwile i ... nawet R. przybiega, gdy słyszy, że zaczynam czytać Małej M.

Dopiero teraz widzę, ileż czasu dzieci szkolne spędzają poza domem... i tym bardziej Bogu dziękuję za te 8 lat spędzonych w domu z dziećmi. Mimo dużego często zmęczenia, obarczenia wieloma pracami domowymi, zakupami, odnajdywałam radość i szczęście z tego, że mogłam być pełnoetatową mamą!!!! Teraz kiedy Mała M. i R. w szkole brakuje mi ich tu w domu, ale z drugiej strony mam wreszcie choć chwil kilka, by zająć się porządkami, gotowaniem, segregowaniem ubrań, przeglądaniem zawartości szaf.

Niech żyją wszystkie mamy, którym siedzenie w domu nie kojarzy się z byciem przysłowiową kurą domową!!! Dla mnie to luksus i super przygoda!!!!!


Brak komentarzy: