poniedziałek, 8 września 2014

Sobota w domu i nie tylko:-)

Sobotni poranek rozpoczęliśmy pracowicie nieco, bowiem Mała M. zbudziła się dość wcześnie i gotowa była do pracy i zabawy. Zaraz też zaproponowałam jej wspólne granie w zgadywanie zagadek (,,Nowe zagadki Smoka Obiboka''), a potem chwilę pouczyłyśmy się angielskiego. Coś ciężko mi wciąż jeszcze o regularne lekcje, więc gdy tylko mam chwilkę i pomysł w głowie, siadamy na pięć minutek i uczymy się obcej mowy:-)

Poranna porcja zagadek na rozruszanie szarych komórek:-)
Potem zajęłam się śniadaniem, a Mała M. przeniosła się do swojego łóżka. Tam rozłożyła poduszki, posadziła przy nich swe maskotki (Myszkę Minnie też!) i rozegrała z nimi rundkę zgadywanek.


Teraz to ona czytała zagadki, a jej podopieczni mieli zgadywać. Zabawa dość szybko się znudziła, ale przy okazji nasza pięciolatka znów mogła pogimnastykować się w czytaniu:-)

Teraz pora, by Minnie rozwiązała zagadkę:-)
W międzyczasie wstał R., który o żadnej nauce w sobotę raczej słyszeć nie chciał, zwłaszcza o poranku. Od samego wyjścia z łóżka bowiem miał już gotowy pomysł na zabawę, czyli sklejanie plastikowego modelu bombowca. Nawet nie wiem, gdzie go znalazł. Chyba to upominek zakupiony kiedyś na jakąś okazję. Nasz ośmiolatek uwielbia takie wyzwania. Gdyby tylko jeszcze zechciał najpierw zrobić poranną toaletę i przebrać się z piżamy. Oj .... znów trzeba było prosić i przypominać. Ciężkie życie mamy chłopca z głową stale pełną pomysłów:-)

Model F 19 złożony przez R. :-)
Najważniejsze, że model został złożony samodzielnie. Cieszę się, że R. potrafi się na tyle skoncentrować, by poradzić sobie ze sklejeniem tak drobnych części. Sam rozpakował zestaw, wyciął kolejno części, no i posklejał wszystko, tak jak trzeba. Nadal jednak nakłada zbyt dużo kleju, który wycieka i zasycha na modelu. Nie bardzo też chce słuchać rad taty, który na sklejaniu ciut się zna:-) Ośmiolatkowi ciągle wydaje się, że sam wie lepiej:-))) No cóż...

Po śniadaniu zostawiłam dzieci z tatą, by szybko zrobić niezbędne zakupy. Reszta dnia upłynęła w domu na czytaniu, rysowaniu i drobnych pracach porządkowych. Wieczorkiem zabrałam dzieci na nowe osiedle z pięknymi placami zabaw. Ja zasiadłam z książką na jednej z ławek, a moje pociechy wspinały się na dobre. Nie mogłam rzecz jasna do końca skupić się treści, bo wyczyny Małej M. i R. wymagały choć odrobiny nadzoru:-) Najważniejsze jednak, że mieli okazję wybiegać się i powspinać po drabinkach, pohuśtać na różnego rodzaju huśtawkach i poszaleć nieco.

Po kolacji zaś, w ramach rodzinnego wieczoru, zaprosiłam wszystkich na wspólne oglądanie jednego z odcinków Wojciecha Cejrowskiego ,,Boso przez świat''. Wybrałam początek całej serii o Ekwadorze. Już kiedyś widziałam ten program, więc chwilę przed projekcją usiedliśmy przy globusie i pokazałam dzieciom, gdzie ów odległy kraj leży no i rzekłam słów kilka o równiku, bo to właśnie on był tematem przewodnik tego odcinka. Zarówno Mała M. jak i R. z uwagą śledzili, co działo się na ekranie, zatem będziemy kontynuować takie wspólne rodzinne palcem po mapie wędrowanie:-)))

Do miłego usłyszenia...



Brak komentarzy: