środa, 3 września 2014

Już środa, a przyjaciółki nadal brak:-)

Dzisiejszy poranek to prawdziwy test dla naszych pociech, które spisały się na medal, gdy bez ociągania się zjadły śniadanie, ubrały się i na czas wyszły z domu. Do szkoły dotarliśmy punktualnie. Sama byłam zaskoczona, że nam tak świetnie udało się wszystko zgrać; tym bardziej, że ciężko mi się wstawało, gdyż zbudziłam się już o piątej i nie mogłam zasnąć. W dodatku całą noc przespałam prawie na baczność wtulona w Małą M., która o północy wskoczyła do mego łóżka, skarżąc się na koszmarny sen. Choć ciut niewygodnie, spało mi się dobrze mając blisko siebie mą rezolutną pięciolatkę.

Zły sen jednak nie zburzył porannego nastroju Małej M., która rześka i wesoła maszerowała do szkoły. Zaraz też przyłączyła się do grupy i rozłąka z mamą nie zrobiła na niej żadnego wrażenia. Potem odprowadziłam R. do klasy, ale musiałam zaczekać do dzwonka, bo coś się od mamy odkleić nie chciał:-)

Prosto ze szkoły pomaszerowałam do kościoła, bo już od dawna planowałam kilka minut adoracji przed Najświętszym Sakramentem ... Marzyła mi się chwila skupienia i ciszy, ale okazało się, że za wcześnie przyszłam. No cóż... Poleciałam zatem na zakupy i prosto do domu, by wreszcie nadrobić zaległości w sprzątaniu, ugotować obiad i nacieszyć się chwilą lektury w ciszy (o którą zazwyczaj z dziećmi ciężko:-)). Praca szła mi wyjątkowo sprawnie ... Udało mi się wysprzątać mały kąt i umyć okno, ale nie od razu Kraków (czy jak mówią Anglosasi - Rzym) zbudowano. Najważniejsze, że sama widzę efekty, a i o dwie torby śmieci w domu mniej.


W południe niestety mój ,,wolny'' czas dobiegł końca i ... musiałam pognać do szkoły. Mała M. powitała mnie wręczając dwa rysunki. Na jednym z nich wróciła do wakacji, rysując siebie i babcię opalające się na plaży. Rewelacja!!!

R. też był w dobrym nastroju ... Pogoda też nam sprzyjała, więc korzystając z aury i pogody ducha mych pociech spacerkiem wracaliśmy ze szkoły. Na chwilę dla odreagowania :-) zatrzymaliśmy się na placu zabaw. Oboje bowiem musieli się wyhuśtać odrobinkę:-)

Popołudnie też minęło nam dosyć spokojnie. R. relaksował się słuchając opowieści o Tapatikach, a Małej M. zaproponowałam dwie gry planszowe. Jakże miło było usiąść z nią przy stole i cieszyć się jej towarzystwem. Teraz, kiedy szkoła pochłania kilka godzin, cieszę się z każdej chwili wspólnej z nią zabawy,  czytania itp. Po solidnej porcji zabawy i sycącym obiedzie (z łososiem w roli głównej) Małej M. zachciało się spać. Widzę, że od czasu pójścia do zerówki ucina sobie popołudniową drzemkę. Podobnie było także i dziś, kiedy usnęła wsłuchując się w opowieści o Super dziadku autorstwa Ireny Landau. Przyznam szczerze, że mnie również ogarnęła senność, ale zamiast spać usiadłam na kanapie z książką w ręku. Tego mi było trzeba!!! Poczytałam chwil kilka, ale gdy moi panowie wyszli z domu, by pobiegać na boisku za piłką, nasza pięciolatka zbudziła się. Skończyła się moja laba, ale i tak ogromnie się raduję z tych chwil w ciągu dnia, gdy mogłam poczuć nieco swobody ... i także dla siebie wygospodarować kilka minut.

Tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszą relację ... Mam nadzieję, że jutro już może będę mogła ,,donieść'', że marzenie Małej M. o ,,własnej'' koleżance się wreszcie ziściło. Póki co - jak rzekła mi dziś pani wychowawczyni - pięciolatki, szczególnie dziewczynki, krążą wokół siebie ... i nie bardzo wiedzą, jak przełamać lody. Nasza pięciolatka jednak jak widzę wzięła już dziś wreszcie los w swoje ręce, bo  - wieczorem oznajmiła mi - że pod koniec zajęć zapytała jedną z dziewczynek, czy chce zostać jej przyjaciółką:-) Ciekawa jestem, jak dalej potoczą się ,,podboje''tęskniącej za przyjaźnią Małej M. :-)

Brak komentarzy: